środa, 10 sierpnia 2022

Galler Noir Puur Speculaas smaak ciemna 70 % z Wybrzeża Kości Słoniowej z ciastkami korzennymi i przyprawami korzennymi

Wybierając, jakie Gallery by tu kupić, pomyślałam, że z chęcią sprawdzę też ich propozycję z dodatkiem i nadziewaną. Początkowo motywowałam to porównaniem, jak producent widzi ciastka korzenne jako dodatek, a jak w nadzieniu, ale potem dotarło do mnie, że nie jestem pewna, czy czekolady z korzennymi dodatkami, ciastkami mi nie przeszły. Ostrożnie więc wybrałam jedną z ciastkami korzennymi, a nadziewaną inną (pralinową Noir Biscuit). Tej może też bym jednak nie kupiła, ale pomyślałam sobie, że w zasadzie chyba na zwykłą ciemną z kawałkami ciastek korzennych chyba nigdy nie trafiłam. Wydało mi się to w miarę ciekawe i potencjalnie smaczne. Potem jednak zaskoczyło mnie to, co znalazłam w środku oraz skład. On oczywiście wszystko tłumaczył, ale zapisu, a dokładniej rozbicie na cynamon i przyprawy, zawierające również cynamon, nie rozumiem.

Galler Chocolatiers Noir Puur Speculaas smaak to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Wybrzeża Kości Słoniowej z kawałkami ciastek korzennych Speculoos i przyprawami korzennymi.

Już przy otwieraniu poczułam mocno palony zapach, któremu wtórowało uderzenie pikantnych przypraw korzennych. Wyraźnie czułam goździki, cynamon, imbir i bardziej gorzkawy... kardamon? Tło wydało mi się samo w sobie korzenno-piernikowe, palone i gorzkawe, ale jednocześnie słodkawe i maślano-łagodne. W tym odnalazł się wątek ewidentnie ciastek korzennych. Całość, choć dość gorzkawa, była aż nieco drapiąca w nosie (od przypraw?).

Tabliczka wyglądała na polewowo-kremową, przy łamaniu zaś trzaskała zwyczajnie, tylko że z ciastkowym chrzęstem - dodatek dawał o sobie znać. Była średnio twarda.
Zaskoczyła mnie tym, że zawarła w sobie sporo przypraw jako nie tylko drobinki, ale też kawałki całkiem spore. Także forma ciastek była niecodzienna, bo przypominały kulki-chrupki zbożowe.
W ustach rozpływała się łatwo, acz bardzo powoli. Miękła, zachowując zwarty kształt maślano tłustej grudki, która niechętnie wypuszczała ze swej gęstwiny kawałki dodatków. Wydawało się, że głównie przypraw (nawet kawałki i płatki średniej wielkości - tak ok. 3-4 mm), których czuć też ziarnistość i kawałki ciastek-chrupek oraz chrupkowate, malutkie kulki. Obstawiam, że to jeden typ chrupacza, ale podrobione kulki upodobniły się do bardziej kryształkowo trzeszczących ciastek. Były to kawałki różnej wielkości, acz co się tyczy kulek zbożowych (ciastek?), raczej drobne.
Przyprawy okazały się bardzo zróżnicowane. Część chrupiąca-twarda, reszta miękkawa. Zdarzały się nawet spore kawałki zielonych ziół, drobne listeczki (zaskoczyły mnie już w trakcie jedzenia na uczelni, przez co - z racji ich niezwykłości - "tańczyłam" jak durna po korytarzu, by złapać jak najlepsze światło do zdjęcia). Najpierw suszono-świeżawych, potem zupełnie jak świeże. 
Spora część dodatków jednak to pustawe, lekkie kulki zbożowe. Niektóre były bardziej chrupiąco-rzężące w sposób charakterystyczny dla twardych korzennych ciastek z cukrem. Nasiąkały nieco i choć do końca pochrupywały, to miękły i nieco wlepiały się w zęby (ale potem szybko odpuszczały). Wśród przypraw jednak jakoś to nie przeszkadzało. Ziarnistość i kawałki odpędzały uwagę od tłustości.
Ogółem dodatków nie pożałowano. Zrobienie kęsa bez nich jest niemal niemożliwe, ale na szczęście jeżo-szyszki z czekolady nie uczyniły.

W smaku najpierw poczułam paloną gorzkość, którą szybko podkreślił kardamon. Pomyślałam o dymie i czekoladowym pierniku z kakaowo-goryczkowatą polewą, z dusznymi przyprawami korzennymi wydobywającymi się spod niej. Tych od pierwszych sekund czuć ogrom. Były goryczkowato-ostre i wyraziste.

Zaraz ruszyła także słodycz. Palono-karmelowo-maślana... trochę ciastkowo-pierniczkowa sama w sobie i ciepła. Dołożyła się do skojarzenia z czekoladowym piernikiem. Wydała mi się ciężka w tym wszystkim. Aż rozgrzewała, w czym wsparł ją cynamon, imbir i całe mnóstwo innych. Słodko-ostre przyprawy chwilami zrównywały się z czekoladą. Goryczkowaty kardamon i kozieradka podkreślały gorzkość, a ostre, przenikliwe goździki epizodycznie przekłuwały wszystko inne, po czym tonęły w czekoladowej bazie. Chyba pobrzmiewał także pieprz.

Czekolada mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wydała mi się bardziej maślana, łagodna. Ewidentnie też słodsza za sprawą wanilii. Tej czułam sporo. Trzymała się korzennego klimatu, ale była jakaś trochę... Bez charakteru, wymieszana z cukrem. Piernik zaś przez to nieco rozmyty, delikatny... I duszny. W tle goryczka zrobiła aluzję do kawy... chyba nawet ze śmietanką? Na pewno docukrzoną i z ogromem przypraw, mocno i podwójnie rozgrzewającej.

Wraz z wyłanianiem się dodatków i ciastko-chrupek, umacniał się wątek ciastek korzennych (nie ogólnie korzennych przypraw). Było też bardzo cynamonowo po prostu. Ciastko-chrupki rozbiły nieco ostrość i słodycz, same w sobie wnosiły lekką maślano-pszenną ciasteczkowość i podkreślały słodką korzenność. Część wydawała się trochę jak cynamonowe ciastko-chrupki zbożowe. Raz po raz wyłapywałam też leciusieńkie echo soli. Wśród dodatków czasem zaplątała się ziołowo-cytrusowa kolendra. W połączeniu z którąś z przypraw, udawała słodką, świeżą miętę, z jej efektem chłodu. Ciastka same w sobie wydawały się mało słodkie. Trochę nikły pod naporem przypraw.

Kontrastowo do nich, maślana, jedynie gorzkawa baza zaczęła mi się wydawać irytująco słodka. Coraz mniej karmelowo czy waniliowo, coraz bardziej drapiąco cukrowo. Aż zniknęła jako palony, dymno-cierpkawy akcent wmieszany w łagodność. Na koniec jeszcze mignęła cierpkością, dymem, ale wypaczonym ostrością przypraw.

Wtedy zajęłam się dodatkami: przyprawami i ciastkami. O ile pierwsze albo uderzały z ostrą, pełną mocą (czuć smak w zależności od tego, na co się trafiło), albo były jakby częściowo wyprane ze smaku, delikatne (niektóre z tych kojarzyły mi się z wypalonymi ze smaku nibsami kakao). Drugie znów zaskoczyły. Okazały się mało wyraziste, ale... Różne. Niektóre mało słodkie, a udające rzeczywiście cynamonowo-korzennie (nasiąkły otoczeniem? to by sugerował skład), acz i tak bez szału. Czasem błysnął cukier. W większości wyszły nie tyle ciastkowe, co chrupkowo-zbożowe. I tu kilka razy poczułam drobną słonawość. Te, co bardziej ciastkowe, wydawały się słodsze, ale po tak słodkiej bazie aż trudno to stwierdzić z całą pewnością. Nie pomogła różnorodność dodatków (ale w sumie tej nie krytykuję). Największym zaskoczeniem okazały się niemal świeże, ostrawo-kwaskawo-słodkie, orzeźwiające listeczki. 

Po zjedzeniu został jednak posmak i pikantnych przypraw korzennych, i ciastek korzennych. Tu wyraźniej zrobiło się cynamonowo, ale też waniliowo. Czułam też motyw chrupek zbożowych. Ogół wydał mi się ciężki, dosadny od przypraw i toporny od cukru. Słodycz też sobie pozwoliła wylec na koniec, wpisując się w ogólne rozgrzanie języka i gardła. Czekoladowy posmak z kolei widział mi się bardziej maślano-polewowo.

Całość wydała mi się w porządku. Gorzkawo-palona czekolada była wprawdzie cukrowo za słodka, a także zbyt łagodnie-maślana, ale całościowo dzięki piernikowo-cynamonowemu wydźwiękowi stanowiła niezłą bazę pod niezłe dodatki. Z tych pochwalić muszę głównie wyraziste, ostro-korzenne przyprawy, choć chwilami kontrast pogarszał sytuację czekolady i... ciastek? Te... zawiodły, bo nie były typowymi ciastkami. Ciastko-chrupki niezbyt mi się podobały - powinni albo zgodnie z nazwą dać ciastka korzenne, albo wcale z kulek zrezygnować. Mam też mieszane uczucia, co do rozmaitości przypraw i ich rozlokowania - by odkryć wszystkie, trzeba zjeść całą tabliczkę, bo np. są fragmenty bez ziół, bez poszczególnych przypraw. Niby trudno się o coś przyczepić, ale też niczego porywającego nie uświadczyłam (ok, świeża kolendra była genialna, ale to za mało, bym np. miała do niej wrócić). Po prostu smaczna jednorazowo korzenna czekolada.


ocena: 7/10
cena: 12,98 zł (za 80 g; ja dostałam rabat -20%)
kaloryczność: 543 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: ciemna czekolada (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy), ciastka 8% (mąka pszenna, cukier, masło klarowane, odtłuszczone mleko w proszku, słód jęczmienny, sól), cynamon, przyprawy 0,8% (cynamon, goździki, imbir, gałka muszkatołowa, quatre-épices*, kolendra, kardamon)

*Z francuskiego to "cztery przyprawy", czyli mieszanka ziołowa, bardzo popularna we Francji. Składa się z czterech podstawowych przypraw: pieprzu (ok. 70% mieszanki), imbiru (20%), gałki muszkatołowej (9%) i goździków (1%)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.