sobota, 6 sierpnia 2022

Nussbeiser Czekolada gorzka / ciemna mleczna z całymi orzechami laskowymi i rodzynkami

Przy Profesorskiej nieco zakreśliłam, jak to zaczęła za mną chodzić ciemna czekolada z całymi orzechami i rodzynkami. Traf chciał, że niedługo potem na rynek weszła właśnie dzisiaj opisywana. Jeszcze przed spróbowaniem opisywanej, kupiłam obiekt dzisiejszej recenzji. W przypływie ochoty na typ... Co chyba nie było zbyt rozsądne, bo nigdy nie lubiłam wyrobów Alpen Gold. Jedyne, co ich jadałam, to lata temu Bąblolada, ale tylko dlatego, że gdy weszła, była czymś zupełnie innym od reszty słodyczy i działał element ciekawostkowy. Gdy zaś chodzi o słynne czekolady z okienkiem z orzechami, ja z młodości pamiętam Chateau (chyba) kupowane na bazarkowych stoiskach z różnościami zza granicy. Jak się szybko okazało, okoliczności nie sprzyjały. Byłam w dodatku po spróbowaniu orzechowych tabliczek Halba (bio i zwykłej), w których to zatopiono przecudowne orzechy, a i całe czekolady były porządnie zrobione. W dniu degustacji jednak zdziwiłam się. Tabliczka była bowiem od Mondelez (mają też Alpen Gold), ale nigdzie logo Alpen Gold nie znalazłam. Swego czasu widywałam w sklepach Nussbeisery Alpen Golda, ale jak widać moja tabliczka się do nich nie zalicza. I tak stanęła jednak przed wysoko zawieszoną poprzeczką i... obstawiałam, że raczej się pod nią przeczołga, nawet nie próbując się wybić. Skład w sumie aż krzyczał, że lepiej od razu oddać ojcu, ale cóż... Jednak spróbowałam uczelniano zajęciowego dnia (w takie dopuszczam sięganie po gorsze, mało wymagające tabliczki), ot z ciekawości.


Nussbeiser Czekolada gorzka z całymi orzechami laskowymi i rodzynkami to ciemna czekolada mleczna o zawartości 43 % kakao z orzechami laskowymi (12%) i rodzynkami (12%), produkowana dla Mondelez.

Po otwarciu poczułam cukrowo słodki, ale zaskakująco nie tak męczący, jak się spodziewałam, zapach z ciężkawym, trochę maślano-polewowym echem. Średnia jakość się nie ukryła. Orzechy laskowe zdradzały swoją obecność dość wyraźnie, ale nie jakoś zachwycająco. Rodzynki z kolei czuć raczej jako lekką, słodką owocowość - dałabym się nabrać, że wącham nadziewane pierniczki w czekoladzie. Było w tym "coś złudnie korzennawego, ale nie całkiem", niby tak, a jednak... stanęło pod znakiem zapytania.

W dotyku czekolada wydała mi się plastikowa, a przy łamaniu twarda. Trzaskała głośno, a bakalie trzymały się jej zostając w którejś z części (nie rwały się, nie łamały wraz z czekoladą).
Orzechy i rodzynki wtopiono porządnie w ilości zadowalającej. Sztuki duże, tu nie mam nic do zarzucenia. Wydawało mi się, że rodzynek dodano o wiele, wiele więcej; było ich zatrzęsienie (procentowo tyle samo, ale gramatura pewnie pozwoliła dodać ich więcej).
W ustach czekolada rozpływała się powoli i tłusto, polewowo-maślanie i trochę plastikowo, ale w zasadzie przeciętnie. Miękła, zachowując kształt. Dodatki wypuszczała z siebie po pewnym czasie, niechętnie.
Orzechy okazały się chrupiąco-twardymi, całkiem w porządku sztukami, zupełnie pozbawionymi skórek. Wydały mi się suche. Rodzynki też okazały się mocno wysuszone, nieco scukrzone. W pierwszym kontakcie twardawe. Gryzłam je na koniec, dały się wtedy poznać jako gęsto-lepkie.

W smaku czekolada uderzyła cukrem, który jednak prędko się zreflektował. Zasnuł się nieco taniawą nutą bardziej czegoś czekoladowego / w czekoladzie... cukierków? Czekoladowo-orzechowych?

Skojarzenia te wzmocniła mleczna nuta, która wygładziła nieco słodycz. Potem pojawiła się jeszcze maślaność. Wyraźnie je czułam, jak również to, że wydźwięk tabliczki z mleczną czekoladą miał niewiele wspólnego.

Słodycz rosła, a obok niej pojawiła się cierpkość kakao. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyłoniła się delikatna gorzkawość. Pomyślałam o piernikach w ciemnej czekoladzie, gorącym kakao zrobionym na mleku... Z racji słodyczy może lepiej nazwać je "kakałkiem"? Wraz z tym pojawiło się ciepło, nawet pewne pieczenie (jakiegoś aromatu i cukru?).

Słodycz trochę mnie drażniła, i choć nie było z nią jeszcze tak tragicznie, zaznaczyła swoją obecność w gardle. Wtedy na szczęście dodatki zaczęły pobrzmiewać, mimo że ich nie gryzłam. Robiły to jednak w kęsach, w których się znajdowały, bo całościowo tabliczka nimi nie przesiąkła. Orzechowo-laskowa nuta była bardzo delikatna. Rodzynki sprawdziły się lepiej... lecz dołożyły się do słodyczy, wprowadzając owocowy motyw.

Cały czas myślałam też o pierniczkach w czekoladzie z owocowym nadzieniem, z pewną ciężkością. Pod koniec taniość polewy wyległa bardziej, a gorzkawość kakao, jak tylko się dało, zagłuszała maślana nuta. Obok niej palony aspekt kakao wywindował się wyraźniej. Poczułam się, jakbym miała do czynienia z "czekoladą śmietankową" (jak np. Chateau Mleczna Deserowa Herbe Sahne), tylko że gorszej jakości. O dziwo, całościowo poziom słodyczy był w miarę wyważony, słodki smak dodatki jakoś trochę tonowały.

Gryzione na koniec orzechy laskowe wydawały się delikatne, raczej nieprażone. Smakowały trochę naturalnie słodkawo, trochę "sucho". Po całej tej cukrowości i tanio-kakaowym smaku nie mogły się przebić. Rodzynki nie pomogły - przygłuszały je. Same w sobie jawiły się jako bardzo, bardzo słodkie. Kwasku w nich prawie brak. Muszę je jednak w sumie pochwalić, bo nieźle się w tabliczce odnalazły. Nieco uprzyjemniły słodycz.
Nadgryzanie dodatków "obok czekolady" pod koniec jej rozpuszczania się, nie rozruszało ich jakoś szczególnie.

Po zjedzeniu został posmak trochę orzechowolaskowy, trochę rodzynkowy (w zależności od kęsa), ale... na pierwszym miejscu rozgościła się cukrowa czekolada z echem sztucznawym (waniliny?), pseudomlecznym, maślanym (?). Był nieprzyjemny, dokuczliwy, ale łatwy do zagłuszenia czymkolwiek.

Całość postrzegam jako do bólu średniopółkową, co mnie smuci o tyle, że także orzechy - a więc chyba gwóźdź programu Nussbeiserów - też wyszły średniopółkowo. Były i tyle że były, niewiele wnosiły. Z rodzynkami już lepiej, bo więcej znaczyły, ale żałuję, że nie dodali lepszych. Mleczność trochę tonowała słodycz, sprawiając, że ogół nie był zły. A jednak... jaka to ciemna czekolada, która ma tylko 46% kakao i mleko? Może lepiej by było, gdyby zrobili "czekoladę śmietankową", a nie "gorzką"? Zawartość niezgodna z nazwą. Całość wydała mi się niezgrana - ot, tabliczka, do której byle co wrzucili.
Zjadłam pasek, zaspokakając ochotę na "czekoladę ciemną (powiedzmy) z rodzynkami i orzechami", nieprzyjemnie się zacukrzając (cukier doskwierał głównie w gardle), po czym resztę z ulgą oddałam ojcu (acz najpierw położyłam do szafki Mamy, ona jednak nie chciała, bo uznała: "czekolada obrzydliwa, orzechy i rodzynki też kiepskie").


ocena: 5/10
kupiłam: Kaufland
cena: 3,99 zł
kaloryczność: 527 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, rodzynki, orzechy laskowe, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, lecytyny sojowa, aromat, odtłuszczone mleko w proszku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.