sobota, 13 sierpnia 2022

(Halba) Coop Naturaplan 70 % Honduras Chocolat Noir bio ciemna z Hondurasu

Kiedy próbowałam otrzymane czekolady Halba, które są zupełnie nie w moim typie, na jaw wyszła śmieszna rzecz. Otóż już i Mamie wszystko zaczęło robić się za słodkie, a wiele słodyczy porzuciła, bo po prostu ogółem jakościowo nie satysfakcjonowały. I tak też, te otrzymane (mimo że zaznaczyłam, że chcę tylko ciemne, bo za mlecznymi nie przepadam) trochę mi sprawiały problem np. z oceną. Jak ocenić coś, czego się po prostu nie lubi i nie chce jeść, ale co jest świetnie zrobionym przedstawicielem tego, czym jest? No, trochę trudno, stąd, by pod żadnym pozorem nie przestać kojarzyć Halby z "czekoladami nie dla mnie", a czymś pokroju boskiej Fair Dunkle Schweizer Bio-Schokolade 70 %, zabrałam się wreszcie za tę wyczekiwaną, upragnioną część. Oczywiście jeszcze kilka poczeka na swoją kolej, bo przyjemności trzeba dozować. Tu jednak, nawet po tych nie w moim typie, nie miałam wątpliwości, że jakość będzie zacna. Tabliczce z tak rzadkiego regionu jak Honduras już nie umiałam kazać czekać jeszcze dłużej.

(Halba) Coop Naturaplan 70 % Honduras Chocolat Noir bio to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario z Hondurasu.

Spod rozrywanego pazłotka wyrwał się intensywny zapach kawy, ziemi i fistaszków, przesyconych soczystymi owocami ciemnymi. Śliwki i jeżyny niby miały lekko słodko-pudrowe echo, ale przedstawiały się raczej jako mocno palone, słodkie konfitury z wyraźnym kwaskiem. Może podkręcono je trochę wiśniami? Z czasem dotarło do mnie, że pudrowość podszeptuje owocom wanilia, której czułam bardzo dużo. Fistaszki przemodelowała na delikatne, słodkawe masło orzechowe. Całości trochę charakteru dodały drzewa czy drewno palone, kominkowe - wyraźnie wyczuwalne jako istotne tło.

Piękna tabliczka łamała się z przyjemnym trzaskiem / trzasko-pyknięciem. Była trochę krucho-twarda i jakby zwarta, pełna.
Rozpływała się raczej wolno, ale ochoczo. Miękła w maślany sposób. Wydała mi się plastyczna i kremowa, choć sporo w niej pylistości. Zostawiała kremowo-rzadkawe, ale lepkie smugi. Miała w sobie coś z rzadkawego, lżejszego (właśnie nie całkiem gładkiego, a "pyłkowego") kremu / masła orzechowego i lepkawej, soczystej masy owocowej. Pod koniec upuszczała jeszcze więcej soczystości, z której to chwilami wyskakiwała wyraźniejsza pylistość i nagle znikała wraz z nią.

W smaku pierwszym skojarzeniem było zaciśnięcie zębów na czekoladce nadziewanej masłem orzechowym, bo uderzyła niewiarygodna Czekoladowość, a dosłownie ułamek sekundy po niej fistaszki w słodkawym wydaniu. Od razu pomyślałam więc o wyidealizowanym kremie oddającym masło orzechowe. Był lekko duszny.

Zaraz za nimi pojawiła się gorzkość ziemi. Odważnie torowała drogę palonej kawie i gorzkości... nieco prażonej, ciepłej. Pomyślałam o dymie, tabace i jej słodkich liściach, suszonych na cygara (?). W głowie miałam też obraz mnóstwa drzew rozgrzanych słońcem i różnych prażonych orzechów. Na pewno znalazły się wśród nich fistaszki, wciąż utrzymując też pierwotne skojarzenie z pastą orzechową, harmonizując wszystkie nuty.

Cierpką ziemię podsyciła nuta kwaskawo-słodkich ciemnych owoców. Pomyślałam o czarnej, wilgotnej ziemi, która zahaczała o lekką ostrość, korzenność... A to znów tylko umacniało poczucie niezwykle czekoladowej czekoladowości. Choć wyraźnie czułam owocowy akcent, początkowo nie umiałam go dookreślić. Rosnąca, szlachetna słodycz podpowiadała jakieś dusznawe, suszone. Natomiast goryczkowata ziemia dym oraz kwaskawą pomarańczę i jej skórkę.

Z czasem w prażeniu odnotowałam słodycz karmelu, nieśmiało przekradającego się w promieniach słońca do drzew, krzewów i orzechów.
Duszność / ciężkość mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wydała mi się chwilowo niemal czysto waniliowa. Próbowała skierować ciemne owoce na pudrowy tor, ale tu pomogła palona słodycz karmelu i cierpkość ziemi.

Cierpkie i soczyste owoce wypłynęły na wierzch. Jako jakiś twór... syrop / dżem z czarnego bzu - myślę i o owocach, i kwiatach. Wanilia właśnie bez-kwiaty podkreślała, jednak gdy już owoce zaczęły się rozpędzać, nic nie było w stanie ich powstrzymać. Śliwki, a zaraz za nimi jeżyny przedstawiały się jako kwaskawo-słodkie. Dogoniły je czarne porzeczki, po czym zmieszały się jako cierpkawe i mocno palone konfitury. Wyraźnie dosłodzone m.in. wanilią, ale przede wszystkim głęboko owocowe. Może, dla przełamania słodyczy, podkręcone sokiem cytrusów?

Fistaszkowo-drzewna baza w tym czasie nieco złagodniała. Wydała mi się lekko maślana, kremowa... jak krem z orzeszków. To już nie drzewa rozgrzane słońcem, a raczej drewno (cedrowe?) z paleniska. Wróciła myśl o czekoladce nadzianej masłem orzechowym, tym razem jednak też z jakimś karmelowym wsadem. Dalej... były jeszcze połączenia PB&jelly z wyżej opisanymi ciemnymi owocami, a potem ta charakterniejsza cierpkość znów przybrała na znaczeniu.

Ziemia pomogła sobie kawą. Palone ziarna i zaparzona, dobra, gorzka czarna kawa zalały usta. Osnuł je dym, wciąż dbając o cierpkość. Nie udało mu się jednak odciąć od słodyczy, stąd znowu myśl o słodkiej, suchej tabace. Do niego także na końcówce przekradły się owoce, ale na pewno nie suszone.
Choć wciąż ciemne, miały w sobie lekkość, niemal zwiewność... i cierpkość. Raz czy dwa chyba wyłapałam cierpkawe banany... Ale to nie to końca one (ale tak coś nimi zaleciało)... Nagle, nie pozostawiając wątpliwości, wychynęły granatowe, niemal czarne winogrona, acz dosłownie pojedyncze sztuki.

W posmaku została cierpkość ziemi i dymu oraz ciemnych owoców. Jeżyn, śliwek, a także... pewna lekkość wanilii, kwiatów (bzu?) i winogron niemal czarnych.

Całość wyszła obłędnie. Aromatyczna, idealnie rozpływająca się i smakująca kremem fistaszkowym, ciemnymi owocami (bez, porzeczki, śliwki, winogrona), ze sporą ilością nut ziemi, drzew i kawową końcówką kupiła mnie. Nie była bardzo owocowa, raczej palono-dżemowata (plus sporo w niej jakby niedopowiedzeń nie do uchwycenia: a to coś suszonego, a to cytrusowego). Żałuję tylko, że tak sporo w niej wanilii, przemodelowującej parę nut. Nie była wprawdzie przesłodzona, ale wolałabym móc bardziej delektować się samymi nutami kakao. 

Duffy's Honduras Indio Rojo 72 % była zupełnie inna, bo sporo w niej suszonych fig, rodzynek, a owoce to raczej czerwone i pomarańcze, ale były podobnie "mocno czekoladowe". Duffy's to wprawdzie prażone migdały, ale ich orzechowo-kawowe aspekty miały podobny klimat.
Jagódki, czarny bez, czarne porzeczki - je, także jakieś soki / dżemy czułam w Jakub Piątkowski Czekolada Honduras 70 %. I ona była pełna prażonych orzechów i drzewnie ciepła. Podobnie jak Duffy's jednak więcej w niej cytrusów.
Choć żadna nie była kwaśna, to wspomniane wyszły bardziej soczyście. Halba jednak poszła w słodszym kierunku. A jednak wcale jej to nie zaszkodziło. Smakowała mi prawie tak samo jak wspomniane, acz każda bardzo się różniła (w dodatku Halba jest znacznie tańsza).


ocena: 10/10
kupiłam: halba.ch (dostałam)
cena: nie znam
kaloryczność: 605 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym!

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, ziarna wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.