wtorek, 16 listopada 2021

Basia Basia Laskolada

Czasem nachodzi mnie na "łyżeczkowanie czegoś", jednak... zawsze mam problem, czego tak właściwie. Wcześniej były to lody, ale w przypadku większości obecnie wydają mi się za słodkie, a zimnego jedzenia wprost nie cierpię (już teraz to w ogóle... mam wrażenie, że wyjątkowo). I ile nie siedziałabym z takimi lodami, w jak wielu kocach i kigurumi, to jednak lody to wciąż jedzenie zimne. Łyżeczkować masło orzechowe (chodzi o typu amerykańskiego, a więc dosładzane i dosalane) trochę głupio, słodkie kremy... są słodkie i od lat ich nie lubię, nie uznaję. Przy Chałwoladzie jednak mnie olśniło: kremy Basia Basia nie są ani typowymi słodkimi kremami, ani masłem orzechowym i... sprawdza się w ich przypadku łyżeczkowanie (jakiś czas po tym kremie i paru innych dotarło do mnie, że do łyżeczkowania sprawdzają się u mnie pasty orzechowe głównie czyste albo blisko takich). Trochę kojarzy mi się to z fantazją o lodach, które byłyby ciepłe (o czym pisałam np. przy Kaufland Classic Nussano Hazelnut Cocoa Spread). Laskolada niebezpiecznie przypominała kremy czekoladowe, które mi się nie podobają, ale... w sumie mogła wyjść równie dobrze jak ciepła i naturalniejsza wersja lodów Magnum Praline Chocolate & Hazelnut Tub. Ciekawiła mnie w tym przypadku także ta "manna kokosowa". Brzmiała dziwnie, tajemniczo... Wiem, że mają w ofercie też czystą wersję, więc chyba tym bardziej nie wiedziałam, co to może wnieść - słodkie to czy neutralne jak kasza manna?

Basia Basia Laskolada to krem z orzechów laskowych i daktyli z manną kokosową i kakao, który produkuje Alpi Hummus / Alpi Smaki.

Gdy tylko odkręciłam słoik, poczułam wyrazisty zapach orzechów laskowych, przejawiających naturalną słodycz, podkreśloną lekko podprażoną nutką. Całość wydała mi się słodkawo-neutralna, zaskakująco kokosowa... acz w trochę mleczny sposób. Odlegle czułam delikatne kakao, a także złudnie czekoladowo-piernikowy element, trochę uzyskany właśnie orzechami, a i z trochę ziemistym podkreśleniem (jakby olej kokosowy, ale nie tylko?).

Konsystencja kremu kojarzyła mi się z miękko-wilgotnym, gniotkowatym ciastem z raw bara z dodatkiem masła orzechowego. Zwłaszcza tam, gdzie było suchsze (gdzie niespecjalnie przemieszałam) podchodziło trochę pod surowego batona (np. marki Bombus) Było jakby byle jak przemielone, zawierało mnóstwo drobinek, co miało swój urok. Na wierzchu wydzielił się olej (nie dużo), większość zlałam, resztę (tak do 1/3 słoiczka) przemieszałam (byle jak, bo jestem leniwa i chciałam poznać trzy warianty struktury, by znaleźć najlepszy). Niby zbite i zwarte, to jednak maziste i ciągnące się nieco. Lepkawe i wilgotne, w ustach rozpływało się wolno, zalepiając je jak mieszanka gęstniejącego surowego batona i ciasta. Może jedynie z elementem masłoorzechowym. Odnotowałam w nim nawet swoistą suchawą pylistość, trochę mączność. Okazało się lekko tłuste w sposób orzechowo-miazgowy, co nie przeszkadzało. Poczucie to osłabiały drobinki: kawałki daktyli przypominające częściowo rozpuszczający się, zawilgocony cukier, a czasami po prostu scukrzone bakalie oraz dużo zmielonych wiórków kokosowych. Te były twardawo-chrupiące (jak orzechy?). Nie memłały się ani przez chwilę - w ogóle nie powiedziałabym, że są tam wiórki, a np. zmielone płatki kokosa. Chyba tylko laskowce zmielono na gładko. W całości zaplątała się leciuteńka oleistość, ale lekko pylisty efekt jakby to podsuszył.

W smaku jako pierwsze odnotowałam orzechy laskowe o słodziutkim, podprażonym smaku. Natychmiast splotły się z wysoką słodyczą. W pierwszej chwili wydała mi się aż cukrowa, acz cukrowo-palona, czyli karmelowa. W sposób... palono-daktylowy. Daktyle czuć wyraźnie już po paru sekundach, a przy kolejnych łyżeczkach (przy jedzeniu większej ilości) nie było pierwszego mignięcia cukru, choć skojarzenie z nim raz po raz powracało.

W słodyczy po chwili wyraźniej, mocniej rozchodziły się orzechy. Były łagodne, pierwszej świeżości, ale wyczuwalne na pierwszym planie. Odlegle zahaczyły o mocno orzechowe ciasto, okrywając się słodyczą i nutką czekolady.

Wyraźnie poczułam odrobinę kokosa, który podszepnął czekoladzie mleczność. Było to mleczko kokosowe, delikatne i słodziutkie, dość tłuste, a także idealnie mieszające się z laskowcami. Przypomniał mi się surowy baton Bombus Raw Energy Coconut & Cocoa, tylko że... zahaczającym odlegle o Ferrero Rocher? Zdecydowanie w wersji bardziej orzechowej... ciastowo-orzechowej.

Epizodycznie, kiedy trafiałam na kawałki daktyli, podskakiwała słodycz. Przy nich kojarzyła się z cukrem, ale ciamkane klarowniej sobą smakowały. Trafiałam też na sól, ale mniej i rzadziej - ta podkreślała prażenie. Dziwnie przełamywała słodycz, podkreślała kakao i nawet jego gorzkawość (do gorzkości jednak daleko). Jego nutka pozostawała w tle, acz (jak pisałam) lekką goryczkę wniosła. Wydaje mi się, że pomogła jej oleistość (kokosa i orzechów - w tej kolejności). Ułożyło się to w dość ciastowy, raw barowy splot. Pomyślałam o cieście kakaowo-kokosowym, wyraźnie z orzechami. Trochę korzennym? Palonym, pieczonym na pewno (więc nie czysto raw barowym).

Po zjedzeniu został posmak wyrazistych, słodziutkich orzechów laskowych prażonych ze splotem wyraziście słodkiego, mlecznego kokosa i odrobinki kakao. Czułam również wysoką słodycz, aż daktylowe palenie w gardle, ale nie mocne realne przesłodzenie.

Całość była smaczna i ciekawa, jednak nie tak zachwycająca, jak mogła by być. Osobiście czułam mały niedosyt kakao i czekoladowości. Orzechy laskowe oczywiście czułam wyraźnie, ale mocnym towarzyszem okazała się tu słodycz (nieco rozmyta gdy o daktylowość chodzi) i kokos; ja zaś wolałabym kakao. O ile w Basi kokosowo-nerkowcowej z solą orzechy i kokos wyszły cudnie mlecznie i tam mnie to kupiło, tak w wariancie "ciemnym" wolałabym moc kakao. Ewentualnie wyrazisty duet kokosa i kakao bym przygarnęła. No, nie laskowców i kokosa w każdym razie. Nie pasowała mi tutaj sól - uważam, że dobre masło orzechowe sól musi zawierać, ale ten krem koło masła orzechowego nie stał, więc zrezygnowałabym z niej. Namieszali wszystkiego i wyszła... taka dziwna mieszanina.
Jednorazowo może i fajna sprawa, ale i tak końcówkę (płaska stołowa łyżka?) zostawiłam bez żalu Mamie. Jej nie smakowało. Stwierdziła: "Namieszali wszystkiego i wszystko czułam, tylko nie orzechy laskowe prawie. Daktyle i kokosa wyraźnie, ale nie było słodko. Kakao też czułam, i nawet mi nie przeszkadzało, bo nie było gorzko, ale nie wiem, co to miało być. Ani to masło orzechowe, ani to zmielone laskowce, ani to Nutella. Z ciastem mi się nie kojarzyło, z surowym batonem tak. Jakaś taka masa nieokreślona i niefunkcjonalna."

Osobiście mam jeszcze jeden zarzut, albo w zasadzie uwagę - to bardzo batonowo-ciastowa masa w słoiku, a nie smarowidło. Nie wyobrażam sobie posmarować nim np. chleba czy wafla (nie wiem nawet, czy by to było takie proste) i szczerze... nie wiem, jaką by to funkcję mogło pełnić. Łyżeczkować? No, to się sprawdziło w miarę, ale wiem, że więcej nie kupię.
Po tym kremie i po Chałwoladzie już wiem, że niektóre takie "cosie" do łyżeczkowania jako zamiennik lodów (za zimnych i za słodkich), u mnie nie przejdą, bo i tak są za słodkie i mogą się trafić... za ciastowe. To nie wada, tylko takie... personalne wrażenia. Wiem, że muszę być ostrożniejsza w doborze past.


ocena: 7/10
kupiłam: Allegro
cena: 21,55 zł (za 210 g)
kaloryczność: 537 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: orzechy laskowe blanszowane i prażone 58%, daktyle suszone 33%, manna kokosowa 6%, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 3%, sól

8 komentarzy:

  1. Skojarzenie z "gniotkowatym ciastem z raw bara z dodatkiem masła orzechowego" trafiło mi do serduszka. Nie mniej zresztą niż Bombusy. Laskowym orzechom nie ufam po czystym maśle z nich. Gorzkawe dziady. Scukrzone daktyle typu suchego lubię. Nawet niedawno pisałam o tym w recenzji, która ofc dopiero wjedzie na blog. Produkt chyba i dla mnie jednorazowy, acz gdybać to sobie mogę.

    PS Wiórek kokosowych? ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty miałaś gorzki krem laskowy. Ja na taki nie trafiłam, więc proszę o nieuogólnianie.
      Nie wiem, jak można scukrzone owoce lubić. Nie lubię cukru w tak jawnej postaci.

      PS Ło cholera, nie wiem, jak to się mogło stać! Toż nigdy normalnie tak nie piszę. :O Mało tego, to jeden z tych kardynalnych błędów, które bardziej mnie rażą.

      Usuń
  2. Chałwolada, ta z orzechów nerkowców w 2 smakach i ten produkt to moim zdaniem najgorsze wersje Basi Basi. Ja
    Kupuje wszystkie oprócz tych ww. I Ciasteczkiem.
    Uwielbiam i polecam każdemu z z całego serca 2 nowości z pistacjami i cocolade. Są fenomenalne. Z kremów do łyżeczkowania godne uwagi są kremy Nocciolata w szczególności Bianco którego jem na ten moment najwięcej. Jego z chlebem żytnim. Basie basie jednak same jako dodatek bo to uwielbiam. Z niczym innym mi nie smakują chyba że są to dochrupane orzechy ;)
    Moja przygoda z Basia Basia trwa od lat więc mapm do niej sentyment, ale nie koloryzuje jej wyczynów kolejnych jeśli są tragiczne, a taka jest w0 mojej ocenie chałwolada i laskolada, z którymi wiazałam duże nadzieję... dobrze że 2 nowości na widok których zaśliniłam ekran okazały się strzałem w dziesiątkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brr, do tej z ciasteczkami za nic nie podejdę. Nie lubię ciastek i jak pomyślę o kremie z nimi? Meh.

      Na nowości patrzyłam i w sumie kupno nawet rozważam. Cieszę się, że Tobie smakują. Może kiedyś sprawdzę, jak to ze mną.
      Z kolei składy Nocciolata mnie brzydzą. Nie wyobrażam sobie łyżeczkowania prawie samego cukru, brzmi jak samobójstwo. Słodkie kremy z chlebem to też, jak dla mnie, zabójstwo dobrego chleba. PB owszem, ale takie czekoladowe? Za nic.

      Usuń
    2. Nocciolata jem tylko Bianco. Tam nie ma kakao :P podkreśliłam, że w szczególności, bo jem tylko ten. Tamte jadłam kiedyś były ok, ale to nie moje smaki. Ten jednak jasny uzależnia ;) zjadłam 3 słoiki prawie wn2 tygodnie :P jem sam lub z zytnim chlebem :)

      Usuń
    3. Niee, o kremie Nocciolata skończyłam wypowiedź na "samobójstwo". Potem ogólnie odniosłam się, że słodkie kremy na chleb mnie odrzucają. Takie jak Bianco (wygooglałam na szybko) z kolei kojarzą mi się z białą czekoladą, więc... :P
      Fu, nie wiem wciąż, jak orzechowy krem, który ma jedynie 30% orzechów z tego co widzę, a potem cukier, olej etc. może uzależniać. Za nic bym nie kupiła. Więcej Tobie.

      Usuń
  3. Dla mnie ta ciastowość była właśnie najlepsza *-* ogólnie bardzo miło się zaskoczyłam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie potrafię zrozumieć. Ja zbyt nieciastowa jestem. :P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.