wtorek, 28 grudnia 2021

J.D. Gross Marzipan Selection Dark Chocolate ciemna 53 % z marcepanem

Już od jakiegoś czasu zauważyłam, że przestają mnie kręcić nadzienia, coraz rzadziej mnie na nie nachodzi, a nawet kiedy to się zdarzy... W trakcie jedzenia nie udaje im się sprostać oczekiwaniom. Dość dawno doszłam już do wniosku, że marcepan chyba w ogóle mi przeszedł. Teoretycznie smak (np. jako nuty w tabliczkach) lubię, ale jako masę cukierniczą / nadzienie nie bardzo. Nudzi mnie. Przy całym jednak uwielbieniu do Grossa uznałam, że może właśnie przyszedł mi z pomocą, bym mogła sprawdzić, czy w istocie marcepan mi przeszedł. Magnetic ciemna 53 % z marcepanem produkcji Horst Schluckwerder OHG była właśnie nudna i za słodka, a niestety tak patrząc, jak są podobne, doszłam do wniosku, że czeka mnie deja vu.

J.D.Gross Marzipan Selection Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 53 % kakao nadziewana marcepanem (56%); marki własnej Lidla, wyprodukowana w Niemczech.

Po otwarciu poczułam idealnie wyważony duet marcepanu i ewidentnie mocno palonej czekolady. Zachowała cierpkość, ale jej cukrowość wydała mi się aż ciężka. W tle odnotowałam niemal maślano-śmietankową nutkę, która to skojarzyła mi się z kawą irish cream (z likierem acz bez procentów, śmietanką), jednak po przełamaniu wydała mi się bardziej śmietankowa po prostu. To bowiem łączyło czekoladę z marcepanem, który sprawiał wrażenie tak migdałowo czystego, neutralnego i o delikatnym charakterze, że aż ze śmietankową nutką (jak śmietanka migdałowa?).

W dotyku tabliczka była masywna, ale przy łamaniu okazało się, że tylko ze względu na grubą warstwę czekolady, która to donoście trzaskała / chrupała. Czekolada była bardzo twarda, kontrastowo to marcepanu wykazującego miękkość i plastyczność. Przy odgryzaniu kawałka dolna warstwa czekolady wciskała się w nadzienie.
W ustach czekolada rozpływała się długo i kremowo-tłusto. Wydała mi się gęsta, acz gdzieś pomiędzy polewowo-śliskawą, a miękkawo-kremową. Marcepan po jakimś czasie wyciskał się trochę spod niej, zachowując jednak pewną zwartość.
Dał się poznać jako wilgotnie świeży, miąższysty i średnio przemielony, aż z grudkami / kawałkami migdałów. Kulkował się i rolował w najlepsze. Wydał mi się nasączono-soczysty; tłusty za sprawą migdałów, początkowo esencjonalnie zwarty i plastyczny, a jednak nie ciężki. Coraz bardziej miękł i rozchodził się na grudki. Tylko gdy już znikał, wykazywał lekką rzadkość wody.
Czekolada cały czas otulała go swymi smugami, przy niektórych kęsach znikała szybciej, przy niektórych zostawała do końca. 
Farfocle i kawałki migdałów gryzione na koniec leciutko skrzypiały, upuszczając lekką soczystość. Choć czekoladę dało się z łatwością podważyć, w trakcie jedzenia tabliczka wyszła bardzo spójnie.

W smaku czekolada przywitała mnie delikatną cierpkością, nierozerwalnie zmieszaną z cukrową słodyczą. Ta wzrastała błyskawicznie do poziomu przesady, kojarząc się kolejno z lukrem, następnie z zacukrzoną, przesłodzoną kawą irish cream, a więc z alkoholem (ale jakby bez procentów i np. likierem, a nie whisky), mnóstwem cukru i... śmietanką. Miała bowiem wręcz śmietankowo-maślany wydźwięk. Spróbowana osobno wydała mi się bazowo maślana i bardzo lukrowa, co na szczęście w połączeniu z marcepanem chowało się. Gorzkawość trochę ratowała sytuację swoim mocno palonym akcentem. Z niego jakby płynęła nutka kawy, ale wyszła... topornie, trochę tanio. Słodycz czekolady i tak rosła, prędko zaznaczając swoją obecność w gardle.

Marcepan nieźle się pod czekoladę podpiął. Wsparł słodycz, ale zmienił jej wydźwięk na bardziej przystępny, wygłaskał i wyważył ją. Na dobre wemknął się poprzez śmietankę. Sam zdawał się wykazywać taką nutkę. Po paru chwilach wyszedł na przód, serwując mi smak bardzo czysty, neutralny wręcz. A jednak zachwycająco intensywny. Intensywnie... czysty. Marcepan okazał się naturalnie migdałowy jak to tylko możliwe i chociaż delikatny, jeśli chodzi o charakter, to mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa i tak swoim smakiem dominujący. Wtedy też się "złamał" i również zaczął iść w silniejszą słodycz, ale... o wiele mniej drażniącą.

Po debiucie czystych migdałów, palona nuta czekolady podkreśliła ich powagę i szlachetność, jednak słodycz całości kumulowała się i zaczynała męczyć. Słodycz napierała na marcepanowe migdały, a te dawały im odpór. W pewnym momencie przytoczyły nutę śmietanki migdałowej (wyobrażenie). Czekolada pobrzmiewała cukrowo-palonym echem, w którym epizodycznie gorzkawość trochę wzrastała.
Im bardziej się jednak marcepan rozpuszczał, tym słodszy się wydawał. Jego śmietankowo-migdałowe echo na powrót zawłaszczyła sobie maślana baza czekolady.

Z czasem gorzkawość i cierpkość kakao wydały mi się kontrastowo nieco wyższe niż na początku, ale też trochę aż... tanie. Jednocześnie wciąż palone i kawowe... Cukier znów podszepnął złudnie alkoholową nutę, ale zniknęła. Bliżej końca marcepan znikając osłabł, rozmył się, a cukrowa słodycz triumfowała. Czekolada wpisała się w to.

Po zjedzeniu został cukrowo-marcepanowy posmak o lekko cierpkawo-kakaowym, palonym akcencie. I choć czułam delikatne, naturalne migdały, to jednak słodycz odwracała od nich uwagę... Jakbym usta miała cukrem wyszorowane.

Całość wydała mi się czysta... czysto migdałowo marcepanowa i czysto cukrowa. Wprawdzie czekolady nie brakowało, ale nie spełniła oczekiwań względem kakao - było liche, ona zaś cukrowo maślana. Tabliczka była przez to nudna i irytująco słodka całościowo. Pozytywnym zaskoczeniem było, że i marcepan, i czekolada były wyczuwalne bardzo wyraźnie. Intensywność to na pewno plus. 
Do tak czystego marcepanu wolałabym mniej cukru, ale jeszcze jego słodycz można zrozumieć (obiektywnie to bardzo dobry marcepan o słodyczy typowej dla typu słodyczy - po prostu to nie mój "twór")... I uznać za ok, gdyby czekolada była o wiele mniej cukrowa. To ona była tu najbardziej przesłodzonym elementem, bo wbrew pozorom marcepan nie wyszedł źle pod tym względem. Zmogła mnie ta cukrowość całości. Czekolada się nie spisała.
Po jakiś 35 gramach czułam, jak mi od cukru gęstnieje ślina, a w gardle cukier organizuje sobie ognisko roku.*

Nieco lepsza od Magnetic Erasmi & Castens Lubecker Marzipan - mniej słodka, acz minimalnie. Nieco lepsza jakościowo, ale wciąż mam duże zastrzeżenia. Trochę ulepkowata, palono-kawowa czekolada Grossa wydawała mi się chwilami taniawa, wspomniana Magnetic kojarzyła się z tanią kawą po prostu. Nadzienie Grossa, mimo że przesłodzone, było intensywne w marcepanowy smak. Magnetic zaś wyszła przesłodzono-pudrowo. Gdy zaś pomyślę o Moser Roth Chocolat Amandes Edel Marzipan Zartbitter., Gross na pewno wyszedł smaczniej i lepiej jakościowo. Wprawdzie oceny wystawiam te same, ale cóż... Przez słodycz i kwestię niesatysfakcjonującej czekolady nie dam rady Grossowi więcej wystawić, a jednak MR jest tańszy, więc nie będę obniżać (i chyba musiałabym poobniżać innym z jego serii). 
Ta czekolada jednak utwierdziła mnie w przekonaniu, że czekolady z marcepanem tak po prostu mnie nudzą. I... nie chcę jej krzywdzić z tego powodu. Być może wielbiciele takich bardziej ją docenią, więc właściwie... mimo że okazała się tworem nie w moim typie, polecam ją szukającym mocno marcepanowej czekolady. Ja ją uważam za bardzo dobrą, acz za cukrową tabliczkę z marcepanem. Patrząc na "w tym cukry" ma najmniej z sobie podobnych (wg Google rossmannowa alternatywa ma więcej o 2 g).
*Można się wciągnąć i mniej wymagającego dnia zjeść. I choć wyłożyłam na  talerzyk 70 g, obstawiając, że pewnie i tak będzie mi za słodko i będę dojadać czymś innym... jednak ledwo przez cukier zjadłam 50 gramów - to moje maksimum (innego dnia spróbowałam dokończyć jeszcze to, co Mamie zostało, ale powtórzyła się "słodyczowa niemoc"). Potem zdychałam i aż czułam, że mi realnie serce przyspieszyło (a do swojej czekoladowej dziennej normy wolałam dojeść czystą ciemną, żeby się odsłodzić). Trochę szkoda mi było obiektywnie dobrego Grossa oddać ojcu, ale jednak nie moja to bajka. Pozostałości wepchnęłam Mamie. Zdziwiła się sama stwierdzając: "o dziwo mimo że ciemna, smakowała mi. Słodka, nie za gorzka, a marcepan przepyszny. Wcale nie za słodki! Taki to bym mogła sam jeść, bez tej czekolady, bo że ciemna, to mi jej za dużo było. Ogólnie nie za słodka, bo części się równoważą i tak jak mówisz, bardzo dobry produkt!". Namawiała mnie, bym wystawiła 8/10... I właściwie sama nie wiem. Może i na 8 zasługuje? Chociaż o ciemnej czekoladzie, która nie przeszkadza Mamie unikającej ciemnych, to najlepiej nie świadczy.


ocena: 7/10
kupiłam: Lidl
cena: 6,99 zł (za 140g)
kaloryczność: 501 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, mielone migdały 27%, miazga kakaowa, woda, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyny; substancja utrzymująca wilgoć: inwertaza

4 komentarze:

  1. Cóż mogę napisać. Też tak mam, że marcepan chyba w ogóle mi przeszedł... nadziewane również. No i mleczne choć przez ostatnie półtora miesiąca jadłam jedynie takie... Teraz od tygodnia tylko i wyłącznie ciemne i kakao do nich zagryzam. Z tych do których się odnosiłaś nie Jadłam, ale któraś mogłaby może i mi podejść ;) teraz jak masz porównanie jaką najbardziej polecasz? Dla pierwszorazowego degustatora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, nie wyobrażam sobie obecnie jedzenia mlecznych. Przeszły mi. Ciemne mleczne sporadycznie jeszcze jakieś tam wyjątkowe mogę, ale inne nie.
      U Ciebie chyba bardzo dynamicznie się to zmienia, jakie akurat Ci podchodzą, co?
      Przecież w ostatnim akapicie jasno napisała, że Gross wyszedł ze wspominanych najlepiej...

      Usuń
  2. No tak ale w to ciężko mi uwierzyć bo jakoś grosz mi nie pochodzi. Ostatnio tak mnie pistacjowa rozczarowała....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pistacjowa z solą to jakaś tragedia i hańba dla marki (wg mnie niezjadliwa: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2021/09/jd-gross-56-cacao-pistacja-ciemna-z.html).
      Trudno Ci uwierzyć? Myślisz, że kolejnymi pytaniami skłonisz mnie do udzielenia innej odpowiedzi? Mam swoje zdanie i zostaję przy nim. Gross to dobra marka, zdarzają mu się jednak gorsze.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.