sobota, 9 lipca 2022

Domori Chacao 68 % Fondente Dark Chocolate ciemna z Tanzanii

Jak wspomniałam przy Vivani 71%, po prostu nie mogłam się oprzeć, by tak właśnie dla śmiechu "wyrównać sobie zawartość kakao", układając degustacje w zbliżonym czasie. Oczywiście nie do końca się "wyrównały", bo 1% zaginął w akcji, ale mniejsza o to. To jednak dobry początek do rozmyślań, dlaczego w zasadzie producenci a to zostawiają dziwne "ogony", a to podnoszą o marny 1 czy 2%. Niby każdy ma znaczenie, ale nie rozumiem, dlaczego i w czym tabliczka o zawartości 68% miałaby być lepsza od 70%. Aż trudno mi było wymyślić cokolwiek pozytywnego w odniesieniu do tej tabliczki na pierwszy rzut oka. Zamiana eleganckich kartoników Domori na papier niezbyt do mnie przemawiała, rozwałkowanie tabliczki, ten (dosyć) nowoczesny wygląd też... A jednak! W dzień przed degustacją doszukałam się latających spodków na opakowaniu. Uwielbiam temat kosmitów, więc to w sumie na plus... Z tym, że nie pasuje mi do Domori.

Domori Chacao 68 % Fondente Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 68 % kakao z Tanzanii.

Po otwarciu poczułam spokojny, średnio intensywny zapach suchych drzew. Dominował, acz wyraźnie za nim stanęły owoce. Głównie wiśnie. Pomyślałam o czekoladkach "wiśnie w likierze", bo były dość słodkie i alkoholowe. Ciężkawe? Z minimalnym kwaskiem, co podchwyciły też inne owoce - suszone, w tym żurawina i rodzynki. Rodzynki nasilały się i, zwłaszcza w trakcie degustacji, pojawiały się rodzynki nasączone w alkoholu - raczej winie. Wprowadziło ciepło, przy czym odnotowałam lekką korzenność. Wszystko otoczyła słodycz łagodnego karmelu.

Cienka, wyglądająca na suchą, tabliczka wykazała się twardością. Łamana głośno trzaskała jak suche gałęzie. Wydała mi się krucha w kamienny sposób. A przynajmniej dźwięk sugerował taką kruchość. Zaskoczyła mnie ziarnistym przekrojem.
W ustach jednak okazała się gładka; twardość prędko porzucała. Miękła i rozpływała się powoli, zmieniając w dość tłusty, konkretny krem jak... krem-nadzienie (np. czekolady, czekoladek) dość suchawy. Była gładka, maślana i zalepiająca, ale nie mocno tłusta. Mimo że ciężkawa, nie przytłaczała. Znikała w ogóle nieco wodniście, co mnie trochę smuciło.

W ustach pierwsza rozeszła się delikatna słodycz. Wydała mi się lekko wodnista i czysta, przez co pomyślałam o zielonych winogronach i bardzo delikatnym, maślanym karmelu, który palono minimalnie.

Po maślanym karmelu przyszła pora na ogólną maślaność. Ta miała lekko orzechowe echo, które spoglądało tęsknie ku gorzkawości. Ogół był właśnie łagodny, delikatny. Maślana baza była wyczuwalna cały czas bardzo wyraźnie.

Mimo to, po paru chwilach pojawiły się drzewa. Cierpkawe i suche; wyobraziłam sobie stare i powykręcane gałęzie, które zadbały o to, by dodać trochę charakteru karmelowi i owocom. Karmel wydał mi się bardziej ciepło palono-prażony. Owoce zaś, jakby idąc za drzewami, ususzyły się. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyraźnie czułam rodzynki.

Rodzynki zrównały się z maślaną bazą, dodały trochę soczystości, ale wciąż i suszony motyw podtrzymały. Wyobraziłam sobie miękką ciasto-babkę pełną rodzynek i może też słodkich (nie tyle suszonych, co kandyzowanych?) żurawin, a także... rodzynki w alkoholu? Pojawiła się lekka goryczka i ciepło. Czekolada pokusiła się o pokazanie swojej mocniejszej strony. Optował za tym leciutki prawie kwasek, wprowadzający wiśnie... w alkoholu (myślę tu o czekoladkach tego typu)? Może wino?

Od miękkiego, babeczkowatego ciasta i wina wypłynęła wanilia, podnosząc i tak wysoką słodycz. Delikatny, maślany karmel i ciastowość jeszcze bardziej wyniosły ją na wierzch. Paradoksalnie, na zasadzie kontrastu nabrała siły także gorzkość. Drzew? Trochę orzechów? Część rodzynek wpadła do mulistego, mocno maślanego kremu-nadzienia czekoladowego (rodem z nadziewanych alkoholowych Zotterów). Pojawiły się też muląco słodkie, jakby nieco powidlane suszone śliwki... niewykluczone, że też w jakimś czekoladowym kremie. Tchnęły trochę soczystości.

Gorzkość i słodycz aż rozgrzewały - bliżej końca okazało się, że za sprawą szczypty przypraw korzennych, a dokładniej słodkiego cynamonu i charakterniejszego kardamonu. Wirowały wraz z suchymi drzewami, grzejąc się w taninowym cieple wina. Mimo to, słodycz drapała w gardle bez ogródek. 

Właśnie tanina, lekka cierpkość została w posmaku jako trochę wino, suszone owoce o ciężko-kwaskawym i słodkim charakterze (rodzynki, śliwki i żurawina?), otoczona drzewami i wysoką słodyczą. Ta była... czysta, aż cukrowa jak delikatniusi karmel. Trzymał się owoców, trochę czekoladowo-ciastowych realiów, a także dziwnie osłabiał pozostałości po gorzkawości.

Całość była w zasadzie smaczna, a jednak brakowało mi w niej charakteru i mocy, na pewno gorzkości. Wysoka słodycz suszonych owoców, karmelu, wanilii i ciastowo-maślana baza mimo zacnych drzew uczyniły kompozycję nudną. Odrobinka korzennych przypraw, czy nawet nieco więcej alkoholu też przegrały pod ich naporem. Podobał mi się wydźwięk suchości, który jednak nie równa się braku smaku (chodzi o nuty suchych drzew, suszonych owoców), ale smak nie pociągnął go tak, jak bym sobie życzyła. To zupełnie co innego niż pyszna, jedzona w  2020 r. Chacao Dark Chocolate 70 %.
Konsystencja satysfakcjonująca, ale... nie w pełni. Pełna, konkretna czekolada pod koniec już jakby odpuszczała i jej się nie chciało. Jakby producentowi ogólnie nie chciało się wyciągnąć tyle, ile się da (bo zawsze miałam wrażenie, że Domori są czekoladowe w 200%, a ta... jakaś taka...).

Ciastowo-drzewna, maślano-karmelowa była także Ajala Single Origin Tanzania 70 %, która popisała się bogatszym i soczystszym bukietem kwaśniejszych owoców. Domori miała swoje poważniejsze, alkoholowe atuty, więc ogółem odebrałam je jako na tym samym poziomie. Za słodkie, tylko z potencjałem.
W obliczu obłędnej Domori Trinitario 70 % Tanzania Dark Chocolate (także o nutach drzew, upitych owoców, w tym wiśni i rodzynek, ale z o wiele większą ilością śliwek i innych) jawi się kiepsko. Podlinkowana to drzewa i ziemia, pełna moc, podkręcona mocnym alkoholem i choć też z ciastowymi motywami (raczej brownie), to jednak jakże głęboka. I chociaż dzisiaj opisywana nie była jakoś wyjątkowo tłusta pod względem konsystencji, to tę łagodzącą tłustość czuć w smaku, co wraz z wyższą słodyczą mi się nie podobało.


ocena: 7/10
cena: 20 zł (za 50g; cena półkowa)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.