czwartek, 28 lipca 2022

(Halba) Coop NaturaPlan Chocolat Milch-Nuss / Lait-noisettes bio mleczna z Republiki Dominikany i Peru z całymi orzechami laskowymi

Ciekawe, czy robienie linii bio podświadomie wymusza na producentach nie tylko zmianę cukru z białego na trzcinowy, ale też podwyższenie zawartości kakao? Hm, to nie można robić takich, mniej słodkich, czekolad nie bio? Miło by było, gdyby bio stało się standardem, ale to szczegół. Może to głupie, ale przy tych tabliczkach zastanowiłam się, co z ludźmi którzy np. mają w nosie rzeczy bio, ale nie lubią białego cukru oraz osoby, którym na sercach leży dobro planety, ale z kolei lubią się po prostu zacukrzyć? Ech, takie rozmyślania można snuć dłużej (tym bardziej, że mowa na pewno o pojedynczych przypadkach, których rynek nie bierze pod uwagę), niż spędzę nad tymi czekoladami, bo i tak zestawiam tylko z czystej ciekawości. Acz dodatkowo motywowane jest to "zagranicznością" i tym że w Polsce za nic tego nie spotkam, a już i tak były, bo dostałam od producenta.


(Halba) Coop Naturaplan Chocolat Milch-Nuss / Lait-noisettes bio to mleczna czekolada o zawartości 34 % kakao z Republiki Dominikany i Peru z całymi orzechami laskowymi (które stanowią 20% całości); zrobiona w 58,7% ze składników z certyfikatem Fairtrade.

Po otwarciu przywitała mnie wysoka słodycz o karmelowym charakterze i ogrom mleka. Zapach wydał mi się jednak łagodny. Czułam także orzechy laskowe, raczej świeże, ewentualnie podprażone minimalnie i maślaność. Do tego waniliowe, dość szlachetne echo. Wyraźnie była mniej urocza od zwykłej wersji, nie budziła skojarzeń z czekoladkami czy tabliczkami z okienkiem. Wyszła bardziej maślanie, nie tak mocno orzechowo (ilość orzechów to tłumaczy). 

Tabliczka w dotyku była tłusto-lepkawa i jakby zaraz miała zacząć się topić; może też trochę trochę plastikowo-pylista.
W ustach jednak okazała się tłusto-kremowa i aksamitna, gładka i maślana, bez cienia pylistości.
Porządnie zatopiono w niej duże orzechy pierwszej klasy, acz poskąpiono ich.
Do jakości jednak nie mam do zarzucenia. Niektóre ze skórkami, wszystkie wydawały się nieprażone lub prażone bardzo minimalnie. Chrupiące, a jednak delikatne. Specyficznie twardawo-miękkawe (ani twarde, ani miękkie) - właśnie takie świeże, surowe.

W smaku czekolada uderzyła wysoką słodyczą karmelową czy raczej karmelowo-maślaną i ogromem mleka. Mleko próbowało stonować słodycz, ale maślany karmel nie dał za wygraną. Prędko wsparła go wanilia. W przypadku kęsów bez orzechów, kumulacja słodyczy błyskawicznie dawała się we znaki na poziomie gardła.

Orzechy wyraźniej pobrzmiewały w ich okolicy, acz całościowo tabliczka raczej nimi nie nasiąkła. Dopiero przy nich myślałam o orzechowym, maślano-mlecznym nugacie posłodzonym wanilią i z dodanym karmelem... Karmelem jeszcze cukrowym, ale wyraźnie palonym. Podkreślił charakter czekolady, wpisał się w szlachetność, a jednak właśnie za wysoką cukrowością szybko męczył.

Mleko otulało orzechy, ale wydało mi się spokojne, z czasem coraz mniej istotne. Bardziej może jako "mleczny karmel"? Maślaność i karmelowość szalały na pierwszym planie. Orzechów nie musiałam rozgryzać, by dobrze je poczuć - mowa o kęsach z nimi (czuć je po prostu w ich pobliżu). Wydaje mi się, że troszeczkę w samej czekoladzie podkreśliły "kakaowato-orzechowy" wątek.

Rozgryzane na koniec, po czekoladzie, mimo ogromu słodyczy, okazały się smakową bombą. Poczucie słodyczy w ustach zagłuszały, rozbrzmiewając pełnią swego smaku. Wyszły bardzo surowo-świeżo - obstawiam nieprażone (albo prażone bardzo minimalnie).

Całości nie ma za co chwalić, niczego w niej ciekawego się nie doszukałam. Prosty, przesadnie słodki smak (na szczęście nie zupełnie banalny, ale jednak...), niewiele orzechów, które rewolucji w tabliczce nie zrobiły. Ot, po prostu dobra czekolada z dobrymi orzechami. Jej słodycz jakoś odstawała (pewnie przez małą ilość orzechów, jak i to, że bardziej świeżo-surowe mniej radzą sobie z poziomem tak wysoce słodkim).

Zwykła a bio (dzisiaj opisywana) okazały się zupełnie inne. Bardziej uroczo-dziecięca zwykła na pewno znajdzie swoich wielbicieli, ale nie wątpię, że spokojniejsza, mniej słodka i zwyklejsza (chodzi mi o brak skojarzeń z "dziecięcymi słodkościami") również.
Jak się nad tym zastanowić, tak ogromna różnica wcale nie dziwi, skoro to cukier w obu jest bazą. Mam jednak wrażenie, że przesadzona słodycz bardziej po prostu pasuje do uroczych klimatów, mnóstwa orzechów. A przesadzona słodycz bez takiej otoczki jest po prostu nudna.
Prawie całość oddałam Mamie i zgodziła się ze mną, że to dobra czekolada, której ona "w sumie nie miała nic do zarzucenia". Niestety jednak porwała się na nią w dniu, w którym akurat miała ochotę na coś bardziej słodkiego, a ta czekolada według niej była "raczej mało słodka, więc powinna się spodobać tym, którzy nie chcą się zacukrzyć; dobrą robotę zrobił ten cukier trzcinowy i to czuć; orzechów sporo jak patrzeć na przeciętne czekolady z nimi, bo często jest mniej".


ocena: 8/10
kupiłam: halba.ch (dostałam)
cena: nie znam
kaloryczność: 597 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy (z Paragwaju), pełne mleko w proszku (ze Szwajcarii), tłuszcz kakaowy (z Dominikany i Peru), orzechy laskowe 20% (z Turcji), miazga kakaowa (z Dominikany i Peru), ziarna wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.