poniedziałek, 4 lipca 2022

lody Ice Cream United Schokolade

Ostatnimi czasy z tworów słodkich do jedzenia podczas oglądania czegoś lody zaczęły w moim odczuciu zbierać za dużo "ale". Samą siebie trochę śmieszę nieustannie, że przeszkadza mi ich chłód. Ale... lubię, jak zmiękną i w ogóle - potrafię jeść je nawet do dwóch godzin, "bawiąc się" nimi przy tym (wbrew zasady "nie baw się jedzeniem" - ja lubię!). Drugi zarzut był jednak poważniejszy. Prawie wszystkie zaczęłam odbierać jako za słodkie. Ostatnia nadzieja tkwiła w zakupionych lodach Ice Cream United, których zrobiłam mały zapas po nie za słodkich (i szokujących tym), pysznych Karamell & Salz. Kolejną ofiarą padł wariant trochę tajemniczy w sensie, co znajdę w środku. Niby lody czekoladowe, ale skład i opis wyjechał mi z czymś nugatowym (mylące tłumaczenie: "z kawałkami czekolady nadziewanej nugatem", dopiero oryginał pod nalepką był logiczny, jaśniejszy). Hm... Wciąż jednak liczyłam, że to najmniej słodkie lody z posiadanych.

Ice Cream United Schokolade (by Lukas Podolski) to lody czekoladowe z kawałkami nugatowej mlecznej czekolady (które to kawałki stanowią 6% całości), wyprodukowane przez Gelato Classico - Die Eismanufaktur. Opakowanie zawiera 500 ml.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach kakao, a dopiero w drugiej kolejności czekolady gorzkawej od jego sowitej ilości. Zawarła lekko karmelowo-waniliową nutę. Zaraz za nią wystąpiła także mleczna baza, nie mieszająca się jednak do czekoladowości. W trakcie jedzenia wyłapałam leciutko nugatowe echo, o niemal uroczym, słodziutkim wydźwięku. Nie pasowało i przeszkadzało mi w tej kompozycji.

Masa lodowa, choć była gęsta i kremowa, dała się poznać jako przystępnie twardawo-miękkawa (przy czym ta "twardawość" była minimalna i to bardziej jakby wrażenie). Zawdzięczała to mleczności, dzięki której nie była tłusta czy ciężka. Topiła się błogo gęstawo w tempie umiarkowanym. Czuć w niej zagęszczenie czekoladą, dodające zwartości (to chyba trafniejsze słowo niż "twardawość"). Miałam wrażenie, że chwilami trafiałam na nie do końca roztopione grudki czekolady.
W pudle znalazła się średnia ilość posiekanych, malutkich i malusieńskich kawałków czekolady. Były średniej grubości; nie nadziewane, a gładkie (opis nie jest więc wg mnie w pełni adekwatny). W pierwszym kontakcie twardawe, w ustach po chwili miękły. Niczym połączenie śliskawo-tłustej polewy z lodów i czekolady gianduja. Z czasem bowiem właśnie tłustą miękkość takowej upuszczały, lekko zalepiając usta. Wydały mi się odrobinkę proszkowe i maślane. Cały czas zaskakująco kremowe.

W smaku masa lodowa przywitała się całkiem wysoką gorzkością kakao o palonym charakterze. Oplotła ją słodycz, również palona. Zaskoczyła na karmelowy tor, nie narzucając się zbytnio czekoladzie. Intensywnie kakaowy smak niepodważalnie wskazywał na ciemną. Miała poważny, charakter, choć chwilami (zwłaszcza po trafieniu na kawałek dodatku) wycofywała się za motyw bardziej zwyczajnie kakaowy.

Baza nie umleczniła mocno wydźwięku samej czekolady, mimo że sama była także wyraźnie wyczuwalna. Odezwała się z małym opóźnieniem. Była głęboko mleczna, nie zaś śmietankowa. Chwilami wydawała mi się słodka w sposób naturalnie mleczny. Ogólna słodycz z czasem rosła także z jej pomocą, ale i tak nie wzrosła jakoś drastycznie.

Podniosły ją kawałki czekolady. Gdy trafiłam na większy lub kumulację, podnosiły ją do poziomu przesady. Sama czekolada była bardzo słodka, aż cukrowo i mocno plastikowa. Czuć w niej odrobinę mleka, które wprowadzało jakby sztuczną, plastikowo-ulekpkowatą nutę orzechów. Po chwili orzechy laskowe były wyczuwalne ewidentnie, ale jawiły się jako paskudnie plastikowe. Może też z maślano-tłuszczowym posmakiem? Wprowadzały element tandety, taniochy do całości. Przytępiały smak bazy lodowej. Najlepiej sprawdzały się... wybierane i wywalane (co też robiłam - nazbierała się ich pokaźna gromadka na zerwanym wieczku; tak, dowód zbrodni uwieczniony).

Po dodatku sama baza wydała mi się słodsza i rozmyta, a dopiero druga-trzecia łyżeczka po dodatku wracała na bardziej gorzkawo kakaowo-czekoladowy tor.

Po zjedzeniu został posmak cierpkiego kakao i słodyczy plastikowych orzechowych czekoladek.

Do całości mam bardzo mieszane uczucia. Baza kakaowo-czekoladowa była w porządku, gorzkawa, słodka bez przesady i dobra, choć niezapadająca w pamięć, bez ochów i achów. Natomiast kawałki czekolady były wprost parszywe. Mimo przystępnej struktury, ich smak psuł odbiór całości. W pierwszej chwili myślałam, że po prostu będę je szybko gryźć, ale upuszczały tak obrzydliwy smak plastikowych, cukrowych orzechów, że jedyny dobry sposób na nie, to wywalanie. A jedzenie lodów w ten sposób nie sprawia przyjemności. Dla nudnej bazy nie warto. Acz, wywalając kawałki czekolady, lody były jak najbardziej do zjedzenia (co też zrobiłam, bo Mama nie jada lodów czekoladowych / kakaowych). Szkoda, bo np. z jakimiś kawałkami brownie czy czymkolwiek lepszym, pudło mogłoby oczarować - zawiera bowiem porządną bazę pod coś (gdybym miała ocenić czyste lody czekoladowe, mogłyby i z 9 zgarnąć)... Ale i paskudne coś.


ocena: 7/10
kupiłam: Lidl
cena: 14,99 zł (za 500ml)
kaloryczność: 122 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie

Skład: 60% mleko, cukier trzcinowy nierafinowany, 7% śmietana, glukoza, 5% kakao w proszku, miazga kakaowa, cukier, mleko w proszku odtłuszczone, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych; lecytyna sojowa, stabilizatory: mączka chleba świętojańskiego, guma guar; 0,4% orzechy laskowe, laktoza, ekstrakt z wanilii bourbon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.