Z otrzymanych od producenta czekolad Halba, przyciągnęły moją uwagę nieinteresujące mnie normalnie tabliczki z orzechami. Te z całymi laskowymi darzę sympatią, ale na odległość, bo to nie produkty, jakie chciałabym jeść i tyle. Trafiły do mnie jednak dwie wersje: zwykła i bio. Można się spierać, czy ekologiczne produkty w smaku różnią się od zwykłych. Wydaje mi się, że niektóre tak, bo to, jak rosną, jak są traktowane wpływa na efekt końcowy. A w przypadku słodyczy? Za dużo chyba zależy od poszczególnych producentów, by jakiś ogólny wniosek wysnuć. Ja postanowiłam te Halby zestawić, ot z ciekawości. Zastanawia mnie jednak jedna rzecz - bio przecież nie narzuca użycia cukru trzcinowego. Oczywiście wolę go, ale przecież także biały może być bio. A właśnie jak marki mają rozróżnienie na zwykłe i bio, to często w bio stosują cukier ciemny, w zwykłych jasny. Ciekawe, dlaczego. Zaczęłam od zwyklejszej.
Halba Noisettes Milch Lait to mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao z całymi orzechami laskowymi (które stanowią 27% całości).
Po otwarciu poczułam słodki, orzechowy zapach naturalnie słodziutkich, lekko podprażonych orzechów laskowych wtulonych w dobrej jakości, nieco waniliową, czekoladę o sporej zawartości wyrazistego mleka. Przywiodło na myśl orzechową czekoladę z okienkiem w wersji idealizowanej i czekoladki z nadzieniem mlecznym dla dzieci, ale w wersji... zimowo świąteczno-szlachetnej. Wydało mi się to aż ciepłe, milusie (zbyt łagodne na korzenne, ale już trochę, złudnie może tak). Bardzo, bardzo apetyczne i budzące skojarzenia z dzieciństwem, beztroską.
Orzechy zatopiono w niej porządnie.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, gęsto, dzięki czemu zgrała się z całymi orzechami. Wypuszczała je z siebie powoli - nie plątały się po ustach bez sensu. Oblekała je solidnie.
Zajęłam się orzechami na sam koniec. Okazały się chrupiące, lekko podprażone. Niektóre wyszły bardziej świeżawo - gryzione dłużej wykazywały aż tłustawą soczystość. Niektóre miały skórki (co mnie się bardzo spodobało). To naprawdę zachwycające sztuki. Gdy je gryzłam, okazały się delikatne (nawet prawie miękkawe w sposób soczyście-świeży), a jednocześnie chrupiące.
W smaku czekolada od początku uderzała słodyczą, łączącą w sobie dziecięcy urok czekoladek z mlecznym nadzieniem oraz szlachetność, wanilię.
Po słodyczy nadciągała fala mleka pełnego, jakże wyrazistego, i ogrom orzechów. Zarówno orzechowy motyw, jak i czekolada sama z siebie upuściły maślaną nutę. Pomyślałam o nugacie, a potem idealizowanym, mocno mlecznym (może białym?) Kinder Bueno (klasycznego nie cierpię od dziecka, natomiast białe kiedyś lubiłam - recenzja z 2015, 2020). Orzechy laskowe wyraźnie czuć nawet we fragmentach, gdzie ich nie było (acz o takie naprawdę ciężko). Chwilami czekolada zahaczała o giandujowatą samą z siebie.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, w buenowatym mleczno-czekoladowym kremie pojawiła się nutka złudnie korzennych laskowców (wydaje mi się, że głównie orzechy ze skórką ją podszeptywały). Wyraźnie je czuć, jak i waniliowo-ambitniejsze elementy słodyczy. Niegryzione orzechy wnosiły bardzo wiele. Uprzyjemniały słodycz i zabarwiały całą, jak im się podobało. Kolejnym skojarzeniem były idealizowane czekolady z orzechami z okienkiem. Pełne orzechów najcudowniejszych na świecie.
I tak jednak zostawiałam je na koniec. Wtedy okazały się pełne smaku lekko podprażonych, naturalnie słodziuteńkich orzechów laskowych. Zachwycały świeżością - nawet same paczkowane orzechy czasem wychodzą gorzej.
Po zjedzeniu został posmak orzechów laskowych w klimacie dziecięco-świątecznym (ciepłym? bo niespecjalnie korzennym), leciusie prażenie i ogrom mleka. Wszystko to było szlachetne, zasłodzone, ale jakby "tak ma być", adekwatnie.
Całość to nie moja bajka, a jednak i mnie chwilowo pozytywnie zaskoczył wydźwięk (a jednocześnie zasłodził już kostką). Wydawała się orzechowa w każdym aspekcie. To ją, samą bazę, różni od czystej mlecznej - w dodatku orzechowa ma mniejszą zawartość kakao - nie zdziwiłabym się, gdyby część zastąpiono orzechami zmielonymi.
Zbiór idealizowanych orzechowo-mlecznych słodkości to gratka dla dzieci, a dzięki szlachetności wanilii - nie tylko. Prawie całość i tak oddałam Mamie. Ta nad zapachem piała z zachwytu, ale co do smaku miała zastrzeżenia: "w samej czekoladzie czułam dziwny posmak, który mi nie odpowiadał; a potem, po tak wyrazistej czekoladzie same orzechy wydawały mi się za mało wyraziste". Dopytałam, czy możliwe, że ten posmak to po prostu "orzechowość samej czekolady" - potwierdziła (już wyjaśniam: Mama latami uwielbiała słodycze z orzechami laskowymi całymi lub kawałkami, ale już o smaku orzechów laskowych, z "kremem na gładko" nie; dla niej orzech = chrupanie).
ocena: 9/10
Skład: cukier, orzechy laskowe 27%, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, mleko odtłuszczone w proszku, lecytyna sojowa, aromat naturalny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.