wtorek, 13 września 2022

(Słodki Przystanek) Beskid Chocolate Czekolada Ciemna 70 % Jagoda Goji

Bardzo lubię jagody goji, ale rzadko je jadam. Jak już kupię paczkę, to potrafi mnie przytłoczyć ilościowo - zawsze się boję, że owoce zdziadzieją, a nie mam ochoty ich jeść dzień po dniu. A łatwo o to, by twardniały, zlepiały się etc. Czy pasują mi do czekolad? Niezbyt, choć to może wynikać z tego, że ostatnio w ogóle zrobiłam się sceptyczna do czekolad z dodatkami (a raczej do długich posiedzeń z nimi, jedzenia dla przyjemności - bo na dłuższą metę jej nie zapewniają; toleruję je jako np. czekolady na uczelnię). Propozycja z Beskidu ma to szczęście, że zapakowali ją w opakowanie z okienkiem, dzięki któremu zobaczyłam, że ich goji wyglądają jakoś dziwnie. Takie napęczniałe... Liofilizowane? A jak! Kiedyś nawet miałam kupić liofilizowane goji do porównania z suszonymi, lecz zaniechałam, dochodząc do wniosku, że owoców liofilizowanych nie lubię. Beskidowi jednak ufam na tyle, że właśnie takiemu tworowi jako takiej tabliczce postanowiłam dać szansę.

Beskid Chocolate Czekolada Ciemna Jagoda Goji ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Kolumbii i Peru (blend) z liofilizowanymi jagodami goji (2%).

Otworzywszy, poczułam gorzkawy zapach dymu i ziemi oraz kwaskawych czerwonych owoców, może odlegle cytrusów. Te w zasadzie były delikatne, budujące rześkość i soczystość. Powiedziałabym, że to m.in. grejpfrut. Płynęło to z czekolady, bo goji prawie nie pachniały (musiałam się mocno zaciągać, by je poczuć). Całość była cierpkawa, właśnie czerwono owocowa... odlegle pomyślałam o owocach dzikiej róży, acz to naprawdę pewnie goji. Choć bardzo, bardzo delikatnie, to jednak da się odnotować, że inaczej, bo choć o wiele słabiej, to jakby bardziej świeżo (i mniej jak goji?). Wyłapałam też wiśnie, truskawki... ale bardziej jako rześka słodycz, niż owoce same w sobie. Za nimi snuła się jeszcze palona kawa, kwiatowość. 

Tabliczka wyglądała na tłusto-kremową, była twarda. Trzaskała / pykała czy raczej chrupała dość głośno, przy czym goji... niektóre wypadały, inne się rwały na pół albo np. wyrywały z tabliczki i zostawały w którejś z części. Ileś tam porządnie się jej trzymało, ale ogólnie ich dodatek utrudniał łamanie. W dotyku wydawały się bowiem dość delikatne, niektóre trochę pustawe. Miękkawe, wgniatająco-zgniatające się. Niektóre bardziej suche i aż jakby trzeszczące, inne miękko-lepkie. Część prawie jak suszona. Inne z dziwną, odstającą i prawie przezroczystą skórką (suchą i nieprzyjemną, mimo że bardzo, bardzo cieniutką).
W ustach czekolada rozpływała się w umiarkowanym tempie, zupełnie gładko i kremowo, aż ślisko. Wydała mi się maślana, jak topiące się ciepłe masło, które pokrywało podniebienie mazistymi smugami. Z czasem trochę rzedła, wypuszczając z siebie goji.
Dodatek, częściowo początkowo suchawy, zdążył nasiąknąć. Niektóre jagody goji od razu były lepkawo-wilgotne i trochę soczyste. Okazały się jędrnawe i lepkie. Niektóre bardziej rozlazło-farfoclowe, rzadkawe. Rozrzedzająca się czekolada jakby wpływała w nie, nasączając od środka i budząc w nich soczystość. Ich pesteczki kojarzyły się z tymi z miechunki, ewentualnie z fig. Całościowo zaskoczyły mnie swoją mięsistością i tym, jak się rozchodziły. Czekolada wypełniała je i mieszała się z nimi, co wyszło zaskakująco spójnie.
Z kolei gryzione szybko były suchawo-chrupko-trzeszczące, potem coraz bardziej skrzypiąco-nasiąkające i aż miękkie, ze strzelającymi pesteczkami. Wlepiały się do zębów, trochę tym samym denerwując.
Ja na koniec już tylko dogryzałam, co z goji zostało, bo gdy ich w trakcie rozpływania się czekolady nie ruszało, same łatwo i miękko się nieco rozpływały/rozchodziły, więc to na nie najlepszy sposób.
Całość pod koniec nieco ściągała.

W smaku najpierw rozchodziła się karmelowa słodycz, ścigana przez paloną gorzkość. Nic sobie jednak z niej nie robiła, upuszczając miodowość. Pomyślałam o cierpkim miodzie i karmelu zrobionym z miodu. Płynęła tak sobie spokojnie, obramowując resztę kompozycji.

Gorzkość nie pozostała bierna. Też popisała się wyrazistością - ta cierpkiego, szarego dymu. Wyszedł nieco ciężko, nieco wilgotnie... otulał kawę, także zdradzającą cierpkawe zapędy, ale i nie małą słodycz.

Do karmelowej słodyczy doszły w tym czasie kwiaty i soczysty akcent czerwonych owoców. Wyobraziłam sobie krzaki dzikiej róży: zarówno owoce, jak i kwiaty, a także sporo kwiatów innych.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa soczysty motyw czerwonych owoców nieco wzrósł. To nadal róża, ale też truskawki, wiśnie... Kryły w sobie leciutki kwasek. Dolatywały do nich już pierwsze, cierpko-słodkawo-goryczkowate nuty jagód goji - powiedziałabym, że suszonych, ale jakby w miodzie. Niby nie pchały się na pierwszy plan, acz i na nim się pojawiły. Zaskoczyły jednak swoją wręcz mocno miodową słodyczą. Igrały z rześkimi, cytrusowo-cierpkimi nutkami.

Z czasem goryczka goji przemieszała się z dymem, a ja pomyślałam o dymie kadzidlanym i owocach suszonych... Oprócz goji czułam słodkie truskawki (może też wiśnie?), ale też cytrusy. Niejednoznaczna mieszanka zaczęła również przybierać na słodyczy. Sama baza wydała mi się aż miodowo-cukrowa. Trochę karmelowo-miodowa, ale jednak drapiąco cukrowa także. Pomyślałam o słodkiej kawie w tym właśnie wariancie.

Bliżej końca na przód wyszły czerwone owoce i dym, otaczający wciąż słodką kawę. Dym podbił cierpkość jagód, gdy czekolada już znikała.

Dzięki temu, na sam koniec, gdy zostały już tylko goji, upuściły sporo całkiem wyrazistego smaku... Nie tego jednak, którego się spodziewałam, bo był inny niż suszonych jagód goji. Podobny, ale inny, bo o wiele bardziej kojarzyły się z owocami dzikiej róży. Chwilami szokująco słodziutkimi, a jednocześnie cierpkawymi, chwilami bardziej cierpko-kwaśnymi i aż wytrawniejszymi. Z zachowaną soczystością i... właśnie jeszcze wzmocnioną. 
Zjedzone po zniknięciu czekolady wychodziły o wiele smaczniej, niż wydłubane i spróbowane zupełnie osobno - te nie były zbyt atrakcyjne, bo kojarzyły mi się trochę pomidorowo-paprykowato - daleko im było do goji suszonych (dziwne).
Chwilami znów zaskakiwały cierpką słodyczą - nie wiedziałam, że goji mogą wyjść aż tak słodziutko. Troszeczkę jak sok z goji, który to sam w sobie jest dość ciekawy. Inne (te białawe, najbardziej suche) szły w bardziej gorzkim i jednak nieco karykaturalnie pomidorowo-paprykowatym kierunku.

Po zjedzeniu został cierpkawy posmak goji jakby z dziką różą i dymem. Do tego trochę cytrusowych (grejpfrutowych?) akcentów, czerwone owoce i rozmyta kawa. Czułam też przesłodzenie w miodowo-cierpkim sensie, nie jednak jakieś straszne.

Całość w zasadzie mi smakowała, była bardzo ciekawa, jednak nie rozkochała mnie w sobie. To Beskid 70%, ale dzisiaj opisywana wydała mi się słodsza (już za bardzo) oraz z podkręconymi nutami czerwonych owoców, dzikiej róży. Nic dziwnego, w końcu była z goji. Te czuć bardzo dobrze. Liofilizowane wyszły inaczej niż suszone, choć bazowo czuć, że to goji. Bardziej świeżo-czerwono owocowo, a nieco mniej "gojiowato". Osobiście zdecydowanie wolę suszone jagody. Liofilizowane do mnie nie przemawiają - o ile różane smaki kwiatowe kocham, tak owoce dzikiej róży to chyba nie bardzo moja bajka. Forma tej tabliczki też niezbyt moja, aczkolwiek i tak mnie zszokowało, jak to zgranie wyszło (to mieszanie się, wlewanie się czekolady do wnętrza jagód etc.). To jednak tak bardzo subiektywnie, bo obiektywnie to genialna tabliczka o tyle bardziej, że jej nuty (dym, czerwone owoce, cierpko-miodowo-karmelowa słodycz) doskonale pasowały do dodatku.
Dwie kostki jako ciekawostkę dałam Mamie, ale potwierdziło się, że jednak po prostu nie lubi ciemnej czekolady, goji osobno jej nie pasowały (woli suszone, acz nie aż tak jak ja), acz przyznała, że mimo iż także ona nie lubi takiej formy tabliczek ("z ponalepianym", jak mówi), akurat w tym przypadku "razem to najlepiej pracowało".


ocena: 8/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 18,90 zł (za 100 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy, jagody goji liofilizowane (2%), lecytyna sojowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.