poniedziałek, 19 września 2022

Domori 100 % Massa di Cacao / Cocoa Mass Short Process ciemna

Niedługo po Domori Fondente Criollo 100 % uznałam, że warto ją zestawić z drugą posiadaną setką Domori. I do tej byłam sceptyczna, bo marka wciąż chwaliła się wyższą gramaturą, innowacyjnym rozwiązaniem, a mnie najzwyczajniej w świecie to, na co patrzyłam, zupełnie nie pasowało do Domori. W zasadzie już nawet pogubiłam się, do jakiej linii dzisiaj prezentowana należy. W pewnym momencie nie wiedziałam, czy w ogóle do jakiejś należy. Na opakowaniu znalazłam informację, że lekko prażona - to miłe, bo może bliżej jej miało być do bardziej surowych tabliczek? W wykonaniu Domori wciąż takie coś zapowiadało się w miarę ok.

Domori 100 % Massa di Cacao / Cocoa Mass Short Process to ciemna czekolada o zawartości 100 % kakao trinitario, lekko prażonego, o krótkim procesie obróbki.

Po otwarciu uderzył mnie intensywny, dosadny zapach karmelu i whisky. Słodziutki, niemal śmietankowo-maślany karmel splatał się z alkoholem, przywodząc na myśl wyidealizowanego Pawełka Toffi w wersji ciemnoczekoladowej, dla bogaczy. On i słodycz wydały mi się aż przejawiać lekki zaduch... a jednak też soczystość. Może więc czułam bardziej soczysty, "karmelowawy" koniak? Aż zahaczający o złociste, suszone owoce? Charakteru dokładały też orzechy, acz... wiązały się z lekkim złagodzeniem, przełamaniem. Jakby w tle kusiły croissanty z ciasta francuskiego, tosty... właśnie z jakimś nadzieniem / kremem orzechowym? Wszystko było w pewien sposób ciężkawe, nasączone... Wyobraziłam sobie jakieś ciemne pomieszczenie, z ciężkimi zasłonami nasiąkniętymi dobrym alkoholem.

Tabliczkę cechowała kamienna, wręcz niespotykana twardość. By niektóre kawałki połamać, musiałam nacisnąć je niemal całą sobą o stół. Czekolada wydawała aż dudniące echo, jakby tak uderzać w pudło rezonansowe gitary akustycznej. Trzaskała więc bardzo głośno, dziwnie głucho.
W ustach jedynie chwilowo podtrzymywała twardość, zaraz nieco mięknąc na gęsto-maślaną masę. Była tłusta w sposób orzechowy. Wydawała się zbito-gibka, a zarazem lepka. Zostawiała dość ciężkie smugi, nieco przytykała, wypełniając konkretnie usta. Była ciężka, ale nie męcząca. Im bardziej się rozpływała, tym bardziej aksamitnie-pylista, aż nieco proszkowa się robiła. Na koniec lekko ściągała.

W smaku pierwsze pojawiły się orzechy, choć zaraz rozproszyły się. Otworzyły drogę ciężkawym rogalikom (croissantom!) z ciasta francuskiego oraz pewnej maślaności, tłustości.

Za nimi poczułam maślany karmel i trochę niemal śmietankowej nuty, przez co pomyślałam o "irish cream", a więc likierze ze śmietanką na bazie... whisky, koniaku? Może w ogóle takiej kawie typu "irish coffee"? Wyobraziłam sobie gęstawe, półpłynne nadzienia śmietankowo-karmelowe właśnie z alkoholem w idealizowanych czekoladkach. I też po prostu likier śmietankowo-karmelowy, oparty na whisky.

Mocny alkohol uderzył. To karmelowa, nieco słodowo-goryczkowata, ale bardzo słodka whisky, a z czasem więcej soczystości... Może jednak koniak? Pomyślałam też o karmelu złocistym, mało palonym i... aż soczystym? Odnalazłam suszone figi w jasnym kolorze, a także niemal miodowym charakterze, miękkie i soczyste oraz jędrne rodzynki najwyższej klasy. Z odrobineczką kwasku.

Orzechy poprzez maślaność przemknęły obok słodyczy i mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zintensyfikowały się. To wyraźnie orzechy laskowe, z gorzkością ich skórek. Były to orzechy surowe, podkręcone dodatkowo drewnem. Pomyślałam o drewnianym, ciemnym wnętrzu i skórzanych obiciach, może odzieży... Wszystko to wydawało się nasiąknięte dobrym, mocnym i nieco karmelowym alkoholem oraz... dymem?

Bliżej końca orzechy wydały mi się nieco zwęglone. Istotna okazała się właśnie węgielna nutka, która wniosła odrobinę cierpkiej słodyczy. Z alkoholi jakby podmieniła whisky / koniak, chowając je do ciemnego, drewnianego barku, a wyjmując z niego czerwone, wytrawne wino.

Wino zasugerowało, że rogale i tosty aż nasiąkły... dżemem wiśniowym, nie czymś orzechowym. Croissanty wciąż mogły być jednak chociaż z posypką z orzechów laskowych, epizodycznie tylko goryczkowatymi. Wciąż było w nich jednak coś ciężkiego. Pomyślałam o cieście drożdżowym i po prostu... drożdżach? Znów wróciły soczyste (lekko drożdżowe?!) suszone owoc... figi? Takie jakby podfermentowano-niedosuszone?

Posmak był bardziej cierpko-soczysty, orzechowy, ale i dość maślany. Wciąż na pewno ciężki. Karmel z alkoholem znów nieco zawiązały sztamę, ale nie były już tak jednoznaczne. 

Całość smakowała mi, choć konsystencja i forma odstraszały - za to odejmuję punkt. Nie podoba mi się taka twardość.
Uderzenie mocnego, dobrego alkoholu ze słodyczą karmelowo-śmietankową dało efekt pozytywnie ciężki, poważny. Wyobrażenie o ciemnym wnętrzu, francusko-drożdżowych wypiekach, orzechy (ale oprócz orzechów po prostu, też jakby orzechy goryczkowate) i węgiel, lekka soczystość wyszły głęboko i wciągająco jak ruchome piaski. Konwencja poważna, acz łagodna. Nie taka setkowa, a zaskakująco słodka.

Przypominała trochę Domori IL100% Blend z 2016, ale z wyciętą kawą i ziemistością.
Domori Trinitario 100 % Assoluto (2019) była kwaśniejsza, bardziej cytrusowa, ale i ona miała wydźwięk wypieków słodko-ciężkich, grzanego wina; jej orzechy to jednak ziemne, a nie laskowe jak w przypadku dzisiaj opisywanej. 
Dzisiaj opisywana wydawała się najsłodsza, bardzo orzechowa, ale wciąż dosadnie alkoholowa i poważna.
Domori Fontente Criollo 100% też była śmietankowo-maślana, ale właśnie znacznie mniej "procentowa", karmelowa, a soczyście wiśniowa.


ocena: 9/10
cena: 35 zł (za 75 g - cena półkowa)
kaloryczność: 625,5 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.