czwartek, 15 września 2022

Halba Pistaches Noir ciemna 60 % z karmelizowanymi i solonymi pistacjami

Od producenta Halba dostałam sporo czekolad nie w moim typie z dopiskiem, że będzie im ogromnie miło, jak podzielę się czy nawet oddam w całości bliskim, więc i mnie z tego powodu było miło. Dostałam oczywiście te, co chciałam (czyli dosłownie parę czystych ciemnych), a także... Mojo-niemoje. Mam tu na myśli ciemne, a więc raczej nie dla Mamy, niezbyt dla ojca (on dopuszcza tylko "deserowo" ciemne z dodatkami; preferuje to, co słodsze), ale takie, które jakoś tam miały szansę może i mnie podejść... Trochę, na uczelni czy coś... A jednak budziły wątpliwości i nie były tym, co sama bym kupiła (choć nie zarzekam się). Myślałam, że testy zacznę od bazowych, czystych, ale ze względu na daty pomyślałam, że z orzechami wolę jeść jak najświeższe. I tu właśnie największy atut dzisiaj przedstawianej tabliczki: orzechy... a dokładniej pistacje, które uwielbiam. W czekoladach bywają rzadko, nie spotkałam się z tym duetem, który wyszedł by w pełni satysfakcjonująco. Jako jednak, że Halba pokazała mi, że wie, jak łączyć orzechy i czekoladę (przykład to nie w moim typie, ale rewelacyjnie zrobiona Noisettes Milch Lait), sądziłam, że może to być coś miłego. Kolejnym plusem dostania tej było, że czekało mnie porównanie z wersją bio (ciekawe, że tak rzadkie zestawienie mają w aż dwóch wersjach). Niestety jednak potem spadł na mnie także minus. Jak grom z jasnego nieba. Okazało się, że pistacje w obu dodano... solone i karmelizowane. Brr, a jednak i tak nie zamierzałam ich przepuścić.


Halba Pistaches Noir to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z karmelizowanymi, solonymi pistacjami (które stanowią 20% całości).

Po otwarciu poczułam mało intensywny zapach czekolady o charakterze słodkiego, likierowego syropu kakaowego. Nie był zbyt gorzki, raczej cukrowo-truflowy. W oddali doszukałam się marcepanowo-pistacjowej nutki. Pistacje nasiliły się nieco po przełamaniu, ale i wtedy nie były jakoś mocno wyczuwalne. 

Tabliczka była przeciętnie twarda i nieco krucha. Trzaskała głośno, ujawniając mnóstwo, także kruchych pistacji: dużych, całych sztuk oraz rozmaitej wielkości kawałków, zupełnie pozbawionych skórek. Sporą część dodatku pokrywała biała warstwa cukru. Może nie gruba, ale wyraźnie widoczna gołym okiem. Zastąpiła skórki pistacji jak widać - szkoda.
W ustach czekolada rozpływała się raczej powoli i bardzo gęsto. Była maślano-tłusta, smarowatymi smugami obklejała podniebienie. Powoli odsłaniała pistacje.
Te pokrywała jeszcze warstewka cukru, która też się rozpuszczała częściowo. Przyspieszała ten proces całościowo, nieco rozrzedzała czekoladę.
Pistacje zostawione na koniec, a więc już po zniknięciu czekolady, wciąż trochę tej warstwy na sobie miały; przynajmniej niektóre. Była trzeszcząco-rzężąca, chwilami bardziej grudkowata jak zawilgocony cukier. Epizodycznie pojawiały się w niej mikroskopijne kryształki soli.
Pistacje gryzione na koniec leciutko chrupały krucho, po chwili zaskakując na miękki tor. Okazały się tłusto-miękkie, jakby z racji mocnego prażenia aż same w sobie rozmiękły za sprawą swego wydzielonego tłuszczu. To bardzo mocno - dla mnie za mocno - wyprażone sztuki.

W smaku uderzyła cukrowość i likierowo-sosowy motyw kakao, które zawarło w sobie nutę marcepanu. Od razu wyobraziłam sobie gorącą czekoladę, może z procentami, właśnie w marcepanowym wariancie. Pojawiła się gorzkawość, paloność i orzechowo-pistacjowa nutka.

Słodycz rosła cały czas, szybko osiągając za wysoki poziom. Wciąż kojarzyła się z przesłodzonym marcepanem, ale coraz bardziej pistacjowym. Tabliczka choć udawała sos / syrop kakaowy, w zasadzie wydała mi się pozbawiona gorzkości. Myślałam, że oszczędzi mi czystej cukrowości, ale ta zaczęła narastać.

Wraz z odsłanianiem się dodatków, a więc jakoś w połowie rozpływania się kęsa, podskakiwała i słodycz, i prażono-pistacjowy motyw. Nie musiałam gryźć, by poczuć smak pistacji. Nie wydostał się jednak przed coraz bardziej cukrową czekoladę. Był otoczony słodyczą jakby cukru pudru, a epizodycznie prażoną nutę podkreślała sól. Dodano troszeczkę, ale wraz z prażonym wątkiem pistacji bardzo się podkreślały nawzajem. I choć nie pojawiała się często w dużej ilości, pobrzmiewała jakoś tak... chamsko.
Był w tym zgrzyt: pudrowa słodycz cukru oraz mocno prażony, podsolony wątek. Stworzyło to mieszankę aż odciągającą uwagę od wyrazistych (!) pistacji.

Po tym wszystkim czekolada wydała mi się jeszcze bardziej cukrowa, jeszcze mniej palono-gorzkawa. Złagodniała za sprawą masła, że aż wydała mi się nieco mdła.

Pistacje już na końcówce po raz kolejny skierowały moją uwagę na cukier puder, który męczył wydźwiękiem, a także chwilami na sól. Podkreśliła prażoność, ale nie pistacje same w sobie.
Te dopiero zaczęłam gryźć dopiero, gdy wszystko-wszystko się rozpuściło. Wówczas zaserwowały mi swój słodkawo-słonawy smak pistacji za mocno prażonych. Prażenie podkreśliło, może na zasadzie kontrastu, ich tłusto-maślany wątek. Jakby same sobą się dodatkowo natłuściły, wysmażyły we własnym tłuszczu. Niestety to prażenie, jego fakt, był niemal zrównany z samą pistacjowością. Dodatkowo zwieńczyła to wszystko sól. Choć w ilości średniej, to i tak męcząca, nieprzyjemna.

Po zjedzeniu został posmak prażonych pistacji i pudrowo-słodka nuta. Do tego przesłodzenie ogólne, w tym drapanie w gardle i maślano-kakałkowy wątek jakby gorącej ciemnej czekolady lub kakao. Wszystko przełamane solą.

Całość była w zasadzie przeciętna i nie czuję, bym miała za co ją chwalić. Pistacji chyba nie dało się bardziej zepsuć. Przeprażone, nieumiejętnie skarmelizowane, otoczone cukrem i solą... I wtopiono w za cukrową, acz oprócz tego niezłą, czekoladę. Było mi za cukrowo słodko, acz nie jakoś strasznie biorąc pod uwagę ogólnie tego typu tabliczki. Z pistacjami wolałabym skupioną na pistacjach właśnie. Od biedy, do soli lepiej by już pasowało porządne skarmelizowanie - by na pistacjach był palono-karmelowy akcent, który lepiej zgrał by się z prażeniem, aniżeli ta warstwa biała. 
Przez cukrowość całości i przesadne wyprażenie pistacji, "podkreślonych" solą, wolałam nie jeść, bo mi to za bardzo nie grało. Nawet pistacje mi tu nie smakowały.
Oddałam Mamie, ale i ona nie chciała. Stwierdziła: "sama czekolada niezbyt smaczna, ale te pistacje to aż obrzydliwe. Otoczone cukrem, słone i jakieś dziwne, aż żółte. Takie wyprażono-wysmażone niepotrzebnie, aż konsystencja dziwna". Większość powędrowała do ojca.


ocena: 6/10
kupiłam: halba.ch (dostałam)
cena: nie znam
kaloryczność: 583 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, pistacje karmelizowane i solone 20% (pistacje, surowy cukier trzcinowy, sól kuchenna, guma arabska E414), tłuszcz kakaowy, masło klarowane, aromaty naturalne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.