piątek, 11 listopada 2022

Manufaktura Czekolady / Chocolate Story Tanzania Kokoa Kamili 70 % ciemna z Tanzanii

Kakao do zrobienia tej tabliczki zakupiono od kooperatywy Kokoa Kamili, która to zajmuje się w Tanzanii hodowlą najlepszych ziaren. Fermentują one w drewnianych skrzyniach, wykładanych liśćmi bananowca. Odbywa się to w systemie trzy kaskadowym - jednak nie pytajcie, cóż to znaczy, bo nie wiem. Fermentacja trwa około 6 dni, przy czym temperatura jest cały czas monitorowana. Z kolei suszenie przebiega na stołach i trwa od 5 do 7 dni. By wszystkie ziarna zachowały te same nuty, miesza się je dokładnie.
Ogólnie kakao w tym regionie rośnie od około 1880 roku. Badania tego, co jest teraz wykazała, że ziarna to hybryda klasycznego Amelonado ze szlachetnym Criollo oraz delikatną obecnością Neo-Nacional.

Manufaktura Czekolady / Chocolate Story Tanzania Kokoa Kamili 70 % kakao to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario (hybryda Amelonado, Criollo i Neo-Nacional) z Tanzanii, regionu Morogoro, doliny Kilomber, plantacji Kokoa Kamili.

Po otwarciu poczułam mnóstwo orzechów z kakaowym tłem, kojarzącym się z brownie i nibsami. Te zaprosiły słód ciężki i nasączony alkoholem. Nawet, jak i nibsy, soczysty. Całość przepełniała alkoholowość, wszystko wydawało się właśnie nasączone... czerwonym winem? A może czułam "winne", nieco przejrzałe wiśnie i inne owoce? Ich splot nie był mocny ani jednznaczny. Przewinął mi się granat i jakieś leśne - jagody? jeżyny? Kompozycja ogółem była przede wszystkim orzechowa, jednak też nie jednoznaczna. Orzechom ciężkości nadała słodycz palonego karmelu. Też ciężka, nieco alkoholowa i duszna... Zasugerowała alkoholowe orzechowe trufle, a też częściowo pod jej wpływem, orzechy chwilami ocierały się przez to o ciężkawe masło orzechowe (w wariancie kakaowym?).

Dość jasna tabliczka przy łamaniu wydawała średnio głośne dźwięki, co wynikało ze średniej twardości. Niestety, z jednej strony była znacznie grubsza (a więc i twardsza, konkretniejsza), z drugiej zaś smutno cieniutka i ledwie pykająca. Wydała mi się całościowo i tak porządnie zbita, choć gdy odgryzałam kęsa, trafiałam na wręcz zbitą miękkawość.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym (cieńsza strona dość szybko). Była tłusto-zbita, acz w giętki sposób. Zmieniała się w plastyczny krem... dość zwarty, mocno maślany. Jej niemal idealna gładkość przypominała taflę chłodnego masła, która po dłuższym czasie rzedła. Pod koniec pojawiła się odrobina soczystości, co przełożyło się na rzadkie zniknięcie. Poczucie tłustości na ustach jednak zostało i tak.  

W smaku pierwsza przywitała mnie słodycz mocno palonego, acz maślano-śmietankowego karmelu. Była poważna, nie za mocna, lecz wyrazista.

Maślany wątek karmelu zaczął zmieniać się w słodką, naturalną maślaność orzechową, a ja pomyślałam o orzechowych kremach karmelowych, o... maśle orzechowym? Pojawiła się pewna ciężkość, sugerująca karmelowe i orzechowe trufle alkoholowe.

Od orzechów szybko zaczęły odciągać uwagę kwaskawe przebłyski owoców. Zdecydowanie zielonych. Egzotyczne, soczyste kiwi ścigało się z zielonym jabłkiem, a tuż za nimi pobrzmiewała odrobinka soku z cytryny. Acz cytryna nie była osamotniona... Trwało przy niej coś bardziej egzotycznego i kwaśno-słodko cierpkiego jak niezbyt dojrzała karambola? Coś nieco zielonowinogronowatego?

W soczystości zaraz znacząco urosła cierpkość, która nakręcała się wraz z gorzkością. Ta ruszyła z lekkim opóźnieniem, ale szybko bez trudu zwróciła na siebie uwagę. Przytoczyła mocno maślane, kakaowe brownie z alkoholem. Maziście, aż przesadnie tłuste, wilgotne od alkoholu i... z nibsami? Kwaskawo-cierpki wątek palonych ziaren kakao chwilami zupełnie splatał się z kwaśniejszymi szpileczkami owoców, nieco przygłuszając je gorzkością.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa nibsy zmieniły się w słód. Ten podkręcił orzechową nutę, która zaobfitowała w prażone fistaszki i masło orzechowe zrobione z takich. Wydało mi się ciężkie. W nim znalazła też upust maślaność, tłustość. Do głowy przyszło mi przesadnie tłuste, wysoce słodkie brownie z masłem orzechowym lub w takim wariancie smakowym. Słód trochę to przełamał, pokazując się od strony nasączonej... alkoholem? Czerwonym, raczej słodkim winem dokładniej. Jakby jeżynowym?

Nibsy i wino uwolniły więcej owoców, już innych (kwaskawe zielone zatonęły w gorzkości). Tym razem prowadziły ciemne leśne. Choć najpierw nieokreślone, z czasem deklarujące głównie jeżyny i cierpkie, drobne ciemne jagody. Może trochę przejrzałych wiśni? Wszystkie miały w sobie nutę niemal alkoholową, słodką... dosłodzoną?

Egzotyka, która tak prężnie wprowadziła kwasek na początku, tym razem obudowała owoce słodyczą. Poczułam sok z granatu, nieco cierpki i zarazem bardzo słodki. Jego słodycz ustanowiła przejście do owoców czerwonych bardzo słodkich, w tym truskawek. Zmieniły alkohol w dżemowość, po czym natknęły się na maślaność i śmietankę. Słodycz, chyba jeszcze ze wspomnieniem alkoholowości, aż zaznaczyła się w gardle.

Te wiązały się ze słodyczą łagodnego karmelu (palonego, acz maślano-śmietabkowego). Cały czas bardzo wyrazistą, więc zaraz do głowy przyszły mi słodkie śmietankowe desery / budynie / lody (koloru różowego?) w wariancie truskawkowym, delikatnie czerwono owocowym, owocowo leśnym z dominacją jeżyn.

Po wszystkim został posmak słodko-kwaskawych, niejednoznacznych owoców leśnych (z przebijającymi się jeżynami i truskawkami), odrobinka soczystego kwasku wiążącego owoce egzotyczne i nibsy, słód oraz całkiem sporo orzechów. Te jednak wydały mi się dość ciężkie, jakby wkomponowane w karmelowo-maślane ciasto, krem (PB?). Zdecydowanie na koniec czułam dużo maślaności, śmietanki - acz zgranych z innymi.

Całość była bardzo smaczna, acz nieadekwatnie tłusta (w smaku i strukturze). Za tłuste brownie, tłusto-ciężki krem orzechowy i śmietankowo-maślane desery, karmel - trochę tego za dużo się nazbierało do egzotyki kwaśnego kiwi zestawionego z jabłkiem czy granatu z owocami leśnymi i truskawkami. Na szczęście orzechy, słód i kakao (brownie, nibsy) dbały o spójność, a i nie przesadzona słodycz w tej sprawie pomogła. Była ryzykownie intensywna, ale z racji palonego i owocowego charakteru, nie przeszkadzała. Czekolada wyszła ciężko, acz to niejednoznaczna (ani pozytywna, ani negatywna) ciężkość.

Pewne "podpieczenie" i owoce zestawione z alkoholem czułam również w Domori Trinitario 70 % Tanzania z 2021 (acz w niej raczej wafle, gofry i nalewkę śliwkową niż brownie, palony karmel, nibsy i te przeplatanie się owoców z winem w dzisiejszej). Obie były mocarne, alkoholowe (winne), orzechowe w sposób kremowy (w Domori też m.in. marcepanowo) i karmelowo słodkie, a także maślane. Charakterne, konkretne - acz Domori zdecydowanie bardziej. Zachwyciła mnie jej korzenność i nuty drewna, dzięki którym wyszła bardziej dosadnie czekoladowo. Manufaktura wydała mi się bardziej maślano-kremowo ugłaskana i bardziej soczysta (co ciekawe, choć w żadnej nie brak owoców, to nie mocno owocowe czekolady).


ocena: 8/10
cena: 44 zł (za 50g)
kaloryczność: 619 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

2 komentarze:

  1. System caskadowy potrójny, to trzy skrzynie jedna na drugiej, ale ułożone w taki sposob aby ziarno można było przesypać z górnej skrzyni do tej na dole. W pierwszej kolejności ziarno umieszcza się w najwyższej skrzyni po np. 2 dniach przysypuje się ziarno do skrzyni poniżej. Przesypywanie daje nam natlenienie ziarna podczas fermentacji i jest wymagane do jej prawidłowego przebiegu.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.