piątek, 25 listopada 2022

(Słodki Przystanek) Beskid Indonesia Java Criollo 80 % ciemna z Jawy (Indonezji) + miniaturka

Odkąd tylko dowiedziałam się, z jakiego ciekawego kakao zrobiono Beskid Ciemną Miodową z Truskawkami, a także gdy trafiłam w niej na nuty w zasadzie podobne do Krakakoa 85 % Pulukan Bali, dzisiaj prezentowana zalazła mi w głowę i nie dawała mi spokoju. Straszliwie mnie ciekawiła! Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co płynęło z samego kakao, co podkreślił, a co zagłuszył miód... Tylko że z opóźnieniem dotarł do mnie trochę smutny fakt, że to porównanie bez sensu, bo zupełnie inne kakao, z zupełnie innych wysp (Bali a Jawa). Tabliczki łączy tylko obszar Indonezji, a w odniesieniu do nut kakao to wiele. Ochota jednak raz rozbudzona... wciąż była przeogroma.

Beskid Chocolate Indonesia Java Criollo 80 % to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao criollo z Jawy (wyspa w Indonezji); konszowana 72h.

Po otwarciu poczułam słodko soczysty bukiet wanilii, wilgotnych, żywych róż (oczami patrzyłam na intensywnie czerwone kwiaty), świeżych miechunek i moreli, może też jasnych śliwek. Część róż zmierzała w kierunku konfitury różanej. Obok stała pewna siebie skóra - odzież, obicia - a także odrobina cygar. Te łączyły gorzkość i słodycz (głównie wanilii). Całość była słodka, ale w wykwintny, naturalny sposób.

Bardzo jasna tabliczka trzaskała przy łamaniu donośnie jak pałeczki bambusowe. Była zwyczajnie twarda, ale porządnie zbita, masywna. Przekrój miała wręcz piaszczyście ziarnisty.
W ustach początkowo również wykazywała twardość, rozpływała się powoli w trochę chłodno maślany sposób, choć nie była tłusta. Pokrywała usta lekkimi smugami, po czym znikała nieco soczyście-wodniście jak... jakieś bardzo rzadkie, gładkie powidła?

W smaku pierwsza rozpłynęła się słodycz ziaren wanilii z kwiatowym wątkiem, przez co pomyślałam też o kwiatach wanilii. Zrobiła to na zaskakująco mlecznej fali, co w połączeniu ze słodyczą zahaczyło lekko o krówki. Początek był bardzo łagodny.

Zaraz poczułam delikatniusie, też niemal "mleczne" orzechy... Z których powoli wyostrzał się obraz nerkowców. Przetaczały się za kwiatami, które odważnie rozłożyły się na pierwszym planie. Czułam wśród nich wyraziste, czerwone róże, które wydały mi się soczyste... Jakby dosłownie upuszczały swój "sok" (wodę?)... Jakby ucierano je właśnie z cukrem na konfiturę różaną. Kwiatowa konfitura zaprosiła owoce.

Owoce kontynuowały słodycz, jednak mocno rozkręciły także soczystość. Dominowały świeże, dojrzałe, a więc słodkie, a jedynie lekko kwaśne miechunki. Towarzyszyły im również świeże i soczyste morele, może też żółte śliwki. Raz po raz wyłaniał się drobny kwasek, a owoce na pewien czas rozgościły się na pierwszym planie. Wyobraziłam sobie gęste i soczyste żółte smoothie... Może zahaczające o lekko mleczny shake owocowy?

A słodycz rosła. Różano-kwiatowa konfitura była wyraźnie palono-słodka. Harmonijnie mieszała się z waniliowo-mlecznym wątkiem, co jakoś w połowie rozpływania się kęsa zaobfitowało w karmel. Dość mleczny karmel, mimo że palony. Palono-soczysta konfitura była zaś jakby trochę... skarmelizowana. Może nawet nieco przypalona, leciutko gorzka. I też waniliowa. Wszystko to łagodne, robiło za tło.

Odważniej z czasem odezwały się orzechy... nerkowce już nie były takie jednoznaczne. Przywołały liście tabaki, cygara... Lekkie prażenie dosięgło także je. W tej strefie raz po raz przepływała gorzkość. Oczami wyobraźni patrzyłam na skórzane ubrania i obicia... jakiś mebli z drewna "orzech". Zaplątał się wątek sklepu meblowego, orzechów z mlekiem... Orzechowych krówek? By potem kolejna fala gorzkości wydała się intensywniejsza. Raz po raz wyłapywałam prażone pistacje. Machały przyjaźnie do karmelu. Może to karmelizowane pistacje? Zdarzyło im się wyskoczyć ponad wszystko, po czym karmelowy wątek znów zatonął w mleku... by już z całą pewnością zmienić się w mleczną krówkę. Po tej gorzkość mebli orzechowych (?) i skóry, błyskawicznie przybrała na znaczeniu.

A jednak i kwasek egzotycznych, orzeźwiających owoców wyskakiwał. Może już nie dominował, ale był. Trochę cytrusowo-pomarańczowa miechunka mieszała się z morelami w swojej świeżej, dojrzałej słodyczy. Za nimi było parę śliwek. Wszystko opłynął sok ze słodkich pomarańczy. Miechunka zaś... ta bliżej końca, może zestawiona z gorzkością, wyszła bardziej cierpko. Akcent konfitury różanej tlił się pod nią, a razem zaobfitowały w podfermentowano-alkoholową mgiełkę. Bardzo jednak delikatną.

Po zjedzeniu został posmak cierpkiej, egzotycznie soczystej miechunki, trochę średnio dojrzałych śliwek i karmelu. Karmel był... palony, ale też mleczny i niemal krówkowy. Odrobina prażonych, mieszanych orzechów z m.in. pistacjami wiązała się z przeprażoną goryczką i gorzkością skór. Było słodko-gorzko, co zwieńczyły przypalone płatki róż.

Czekolada bardzo mi smakowała. Zakochałam się w nucie palonej konfitury z płatków róż, podobał mi się akcent pistacji. Splot karmelo-krówek, karmelizowanych tworów i dużo miechunek, moreli, trochę śliwek świetnie się wyważyły. Gorzkość mogłaby być silniejsza, ale ta przypalono-skórzano-tabakowa wystarczyła. Niewiarygodna mleczność trochę mnie zaskoczyła - także tym, że przyjemnie się wpasowała. Może przez nią nie było tak charakternie i siekierowo, jak by mi się marzyło, ale i tak było cudnie.
Okazała się jednak zupełnie inna niż Domori Cacao Criollo 70 % Javablond. Podlinkowana, choć też cygarowo-śliwkowo, karmelowo, wyszła poważniej i... z wątkiem wnętrza nasiąkniętego drogimi perfumami i alkoholem. Dzisiaj opisywana to szlachetne cygara, dobre konfitury, karmel i krówki, ale bez pewnej powagi i ciężkości, a z mnóstwem soczystości żółtych owoców.
Natomiast z Beskidem z miodem zupełnie się z dzisiaj prezentowaną nie kojarzyła. W obu czułam inne owoce, a chyba na zasadzie kontrastu z miodem i owocami dodanymi, wspomniana wydawała się też o wiele bardziej dymna. Jej słodycz ewidentnie była miodowa, a dzisiaj opisywana owocowa i karmelowo-krówkowa. Inne orzechy, inne... prawie wszystko. No, ale w końcu inne wyspy.


ocena: 9/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 18,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: możliwe

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

-------------------
Dopisek z dnia: 13.01.2023 - powiedzmy, że "aktualizacja", bo właśnie w tym dniu było mi dane zjeść otrzymaną jako gratis miniaturkę. Bardzo się cieszyłam, że do tej czekolady mogłam wrócić choćby i w wersji miniaturowej. To boska czekolada, więc chciałam sprawdzić, ile z tej boskości zmieściło się w wersji małej. Jak widać, tyle, że postanowiłam dodać dopisek do recenzji, nie zaś osobny post.

Beskid Chocolate Indonezja Java Criollo 80 % to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao criollo z Jawy (wyspa w Indonezji); konszowana 72h - tu w wersji miniaturowej (ważącej ok. 10g).

Czekoladka pachniała słodko kwiatami, głównie różami, a także gamą słodko-soczystych owoców. Średnio dojrzałych. Pomyślałam o żółtych - morelach, śliwkach oraz splocie pomarańczy i miechunki. Wszystko miało soczysty wydźwięk, ale też wyraźny słodko-dżemowo-konfiturowy / kompotowy wydźwięk. W tle odnotowałam jeszcze wanilię i jakby ciepłą goryczkę dymu, nadającą temu charakteru. Może nawet odrobinkę śmietanki?
Zapach bardzo podobny do pełnowymiarowej, ale o dziwo mniej słodko waniliowy, a bardziej soczyście owocowy - minimalnie jednak.

Mała, tak samo jak duża zaskakująco jasna, tabliczka trzaskała dość głośno, trochę jak przełamywane / rozrywane pałeczki bambusowe do sushi. Dała się poznać jako konkretna i masywna.
W ustach to poczucie konkretu utrzymywała, rozpływając się niczym chłodne, powoli ogrzewające się masło. Mimo to nie sprawiała wrażenie bardzo tłustej dzięki lekkiej soczystości. Ogólnie kojarzyła się nieco z gładkimi powidłami.

W smaku od razu naskoczył na mnie kwasek wyrazistych pomarańczy i miechunek. Owoce nie patyczkowały się.

Już jednak po paru sekundach poczułam wysoką słodycz kwiatów. Może m.in. kwiatów wanilii? Oto i słodycz tak dobrze znana z pełnowymiarowej. Wanilia i kwiaty zawirowały, po czym zaprosiły do tańca mleczną nutkę.

Mleczność i słodycz zahaczyły o ciągnącą się krówkę z nieco palonym echem, po czym pomknęły ku owocom. Kwaśność z początku zasugerowała średnio dojrzałe morele i śliwki, które po chwili zmieniły się w owocowo-mleczne koktajle / shake'i. Soczysty kwasek znalazł się także w nich, dodając im nutę cytrusów i miechunki, acz ogółem nieco osłabł.

Słodycz z kolei rosła. Kwiaty stały się konfiturowe. Pomyślałam o wręcz przypalonych, duszonych konfiturach z płatków róż, z karmelowo-palonym akcentem. Różana konfitura także owocom pożyczyła nieco konfiturowego echa.
Słodka, mleczna krówka wciąż plątała się tu i tam. Nie dawała się zagłuszyć, ale też sama nie narzucała się innym nutom.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa palony wątek przywołał gorzkość. Zaczęła rosnąć, kierując się głównie ku dymowi. Wpierały ją orzechowo-skórzane nuty. Wyobraziłam sobie meble ze skórzanymi obiciami, przesiąknięte dymem i cygarami. Gorzkość umocniła się. Zaplątało się w niej coś z kwiatów - suszonych płatków.

Do owoców i ich kwaśnych przebłysków dodała wątek skórki cytrusowej. Miechunka i cytrusy zaczęły robić się nieco cierpkie i goryczkowate. A może to jakieś zawilgocone i nadgniłe, słodko-goryczkowate kwiaty? Ciężko-słodka konfitura różana? Dodana do np. śmietankowego, delikatnego jogurtu.

Po zjedzeniu został posmak soczyście-słodkich owoców z lekkim kwaskiem, głównie miechunki, ale też wyrazista mleczność i motyw orzechów palonych aż nieco gorzkawo, co jednak wyrównała słodycz palonego, mlecznego karmelu (krówki?).

Miniaturka do złudzenia przypominała wersję pełnowymiarową, acz fundowała raczej eksplozje owoców. One w przypadku małej wręcz na mnie naskakiwały! W dużej rozchodziły się spokojniej (jakby każdy owoc czekał na swoją kolej). Słodycz pełnowymiarowej też się lepiej rozwinęła i wydawała mi się bardziej kompleksowa. Mini wersja nie rozwinęła w pełni wszystkich nut pełnowymiarowej. Była raczej jak streszczenie czy przebieżka.
Świetnie czuć w małej mnóstwo miechunki, żółtych owoców, mleczności, jak również słodyczy konfitury różanej i karmelo-krówki. Gorzkość w dużej mierze ograniczyła się do dymu. W przypadku mini wersji było mi jej trochę za mało.

To naprawdę świetna wersja mini, dająca dobre wyobrażenie o tym, czego można się spodziewać po dużej, a jednocześnie na pewno nie satysfakcjonująca, bo chce się więcej - spełnia więc funkcję "próbki".


ocena: 9/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.