wtorek, 22 listopada 2022

Georgia Ramon Honduras APACH Cooperative Trinitario 70 % ciemna z Hondurasu

Ta tabliczka to moje lekarstwo na tęsknoty różnego rodzaju. Otóż i za samą marką się stęskniłam i dawno, dawno nie jadłam żadnej czekolady z kakao z Hondurasu. To konkretne, użyte do produkcji tej, pochodzi od kooperatywy Asociación de Productores Agroforestales de la Cuenca Rio Choloma (w skrócie APACH), zrzeszającej 110 farmerów z regionu blisko granicy z Gwatemalą.

Georgia Ramon Honduras APACH Cooperative Trinitario 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario z Hondurasu.

Po otwarciu uderzył mnie zapach miodu, ale w dużej mierze jakby pyłkowego. Wyobraziłam sobie "sproszkowany miód", a potem do głowy zaczęły mi przychodzić różne "pyłki pszczele" i propolis, stojące w zielarnio-aptekach. Trochę z nutką takiego miejsca i gorzkawością w tle. Ta była jednak niska, a kompozycja ogólnie bardzo słodka. Oczywiście bowiem konwencjonalny miód kwiatowy wywyższał się ponad nieco dziwne wyobrażenie. Nawet prażone orzechy - chyba laskowe - wpisały się w słodycz. W tle doszukałam się nieśmiałej owocowej nuty, która także miała w sobie coś z suchości. Mignęły mi banany i mango, ale w wersji wyciszonej i suszonej.

Tabliczka już wyglądała na twardą, jakby twarda w suchy sposób (?). Suchością odznaczała się także w dotyku. Łamana głośno trzaskała, ujawniając zbity przekrój.
W ustach rozpływała się powoli, długo zachowując twardość i konkret. Twarda była jednak tylko na początku, bo zaraz miękła na gęstą... masę jakby miałkiego, plażowego piasku w kremie. Zachowywała swój kształt niemal do końca, jednak wykazywała przy tym lekką gumowość. Chwilami wydawała się bardziej ziarnista, chwilami bardziej pylista, acz nigdy nie po prostu sucha. Kremowość i trochę maślanej tłustości wciąż pokrywały podniebienie. Całość na koniec nieco ściągała. 

W smaku najpierw po ustach rozeszła się miazga fistaszkowa. Była delikatna, maślana i naturalnie słodka. Trochę oleista? Po chwili wzmocniły ją orzechy laskowe, w zasadzie też słodkie i...

I swoją słodyczą właśnie dopuściły słodycz inną. Najpierw docierała z różnych stron niby coraz mocniejsza, ale jakby przygłuszona. Pomyślałam o ekologicznej aptece ze stoiskiem z naturalnymi miodami, miodowymi tabletkami i... dziale ze zdrową żywnością, w tym suszonymi owocami. Wybijały się muląco słodkie owoce mango i banan - ale w wersji jakby sproszkowanej na słodziutki puder...? Suszone z minimalną soczystością? 

Po paru chwilach uderzył miód. Rozruszał owoce, acz zalał je niemal zupełnie. Ledwo uchwytne mango chwilami zmierzało ku soczystej świeżości, by zafundować kompozycji trochę rześkości. Bananom też udało się trochę wtrącić, acz to kwiatowy, zasładzający jasny miód objął dowodzenie. Nie był jednak uroczy, bo zaraz stał się miodem z apteko-zielarni, właśnie klimat takiego miejsca budując. Pojawiła się gorzkawość. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa po głowie zaczęły mi krążyć pyłki pszczele i propolis. Ogólnie zdrowe produkty miodowe...? Drobna cierpkawość zaplątała się, po czym zniknęła. Gorzkość zeszła na bok i tam się trzymała.

Słodycz za to była w swoim żywiole. Przemieszała się jednak z orzechami, więc nie męczyła. Przybrała wydźwięk... miodowo-orzechowych ciastek? Z rodzynkami na pewno. Oto pojawiły się rodzynki niemal scukrzone, słodkie, jak tylko się da. Ciemne i... mimo tej słodyczy z pewnym charakterem.

To podkreśliło bardziej prażony charakter orzechów. Czułam i fistaszki, i laskowe, a z racji suszoności i obecności owoców, wyobraziłam sobie mieszankę studencką... z pojedynczymi tylko sztukami jakiegoś suszonego owocu czerwonego. Jakiś zaczął się bowiem pojawiać, ale umykał. 

Orzechowa nuta bliżej końca zrobiła się bardziej maślana, maślano-słodka. Ciastka wycofały się, a orzechy - już raczej fistaszki - zmieliły się na pastę. Też trochę dosłodzoną miodem. Wydała mi się bardzo delikatna i trochę oleista... Po czym maślaność stała się maślanością zwykłą. Bardzo stonowała słodycz.

Jednak to gorzkość zwieńczyła występ. Pomyślałam o goryczce skał, minerałach... jakby oprószonych nie za słodkim miodem (?).

Posmak należał do orzechów niemal oleistych, takich jako pasta orzechowa (z fistaszków i laskowych) oraz goryczki... miodowo-rodzynkowo-skalistej. Była trochę cierpka. Ogólnie jednak i w ustach, i trochę w gardle panoszyła się słodycz miodu, na szczęście z "aptecznością" w tle.

Czekolada wyszła bardzo ciekawie. Miodowo-apteczne nuty, orzechy jako miazga z nich i suszoność owoców (nie tylko rodzynek, ale też mango) przełożyło się na intrygujący "suchy" wydźwięk. Lekka gorzkość, a bardzo wysoka słodycz to nieco niepasujące mi do tego proporcje, ale nie były takie złe (gdyby ich siła była odwrotna, bez wątpienia ocena byłaby najwyższa). Nuty może i proste, ale wyszły niezwykle... szlachetnie.
Fistaszki i masło orzechowe, trochę czerwonych owoców (w przytaczanej wyraźnie wiśnie i ciemne, w tym jeżyny), ziemię, ale znacznie więcej dymu (plus np. cygara) czułam w Halba.......... Rodzynki pojawiły się też w Duffy's Honduras Indio Rojo 72%, i w JP Czekoladzie Honduras 70%. GR nut Hondurasu urozmaiciła jeszcze taką swoją specyfiką, co wyszło zachwycająco nietuzinkowo i smacznie.


ocena: 9/10
cena: 26,88 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy kupię znów: raczej nie, ale mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.