czwartek, 17 listopada 2022

(Słodki Przystanek) Beskid Chocolate Czekolada Ciemna Miodowa z Truskawkami ciemna 73 % z Bali (Indonezji)

Miód, ten dobry, gryczany, lubiłam odkąd pamiętam. Lubiłam, bo obecnie nie wiem, czy lubię. Nie jest mi potrzebny do niczego i dawno już z prawdziwie dobrym nie miałam do czynienia. Przez to jednak, jak spadła mi tolerancja na słodycz, obstawiam, że już bym nawet najlepszego tak nie doceniła, nie chwytałby mnie. Czekolady z miodem też jakoś nie kuszą, bo jego słodycz mi do kakao nie pasuje. A jednak miodowe kompozycje (no ok, tylko ciemna) Beskidu zwróciły moją uwagę. Trochę żałowałam, że nie mieli czystej ciemnej słodzonej miodem, a nie cukrem, a jedynie wariant z truskawką, acz z drugiej strony... Może Beskid Chocolate Czekolada Ciemna 70 % tylko że z miodem i tak nie byłaby niczym, co by mnie w sobie rozkochało, więc urozmaicenie w postaci truskawek miało się sprawdzić? W sumie Beskidu z truskawkami jadłam tylko choinkę-lizaka Czekolada Mleczna Truskawka. Nie jest to moja forma dodatków, w ogóle obecnie dodatki nie są zbyt moje, ale w zasadzie truskawki i miód... Dopiero krótko przed degustacją dowiedziałam się, że do tej użyto specjalnego kakao, dobierając je po względem nut (ponoć dzikiego miodu). I dopiero zaczęłam żałować, że to nie czysta! Z racji dodatków i tak poszła na dzień zajęć, a trochę szkoda.

Beskid Chocolate Czekolada Ciemna Miodowa z Truskawkami to ciemna czekolada o zawartości 73 % kakao z wyspy Bali, regionu Jembrana (Indonezja) z truskawkami, słodzona miodem.
Czas konszowania to 72 godziny.

Po otwarciu poczułam średnio intensywny zapach miodu, zrównanego z dymem i kwiatami. Był poważny, gorzkawy i trochę kadzidlany. Czuć jakby ciepłe drewno, może "orientalne" sandałowe, z sucho-ciepłym wątkiem, który mieszał się z truskawkami. Swoją obecność zaznaczyły odważnie, emanując głównie od spodu, ale wydaje mi się, że nie tylko. Miały bowiem ogólnie leśnoowocowe wsparcie.

Lśniąca tabliczka była twarda i głośno trzaskająca. Wyglądała na idealnie gładką jak lustro, choć całościowo wydała mi się też trochę klejąca (mimo że nic się nie kleiło). Truskawki wlepiono w nią bardzo porządnie - przypadkiem w zasadzie nic nie odpadało. Część trochę się rwała wraz z czekoladą. Miały zgniatającą się pod naciskiem formę - w sumie typowo liofilizowaną.
Dodatki przy pierwszym kontakcie były sucho-miękkawe.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie szybko-umiarkowanym. Choć była bazowo zbita i masywna, trochę nieciężko maślana, opływała w rzadki, a do tego trochę śliskawo-wodnisty sposób. Zaskoczyła mnie, iż okazała się idealnie gładka. Czuć w niej pewną miodowość, którą z czasem zalewało soczyste tsunami. Mimo to była kremowa...wa? Spodziewanie pokrywała podniebienie smugami, niechętnie wypuszczając z siebie średnio drobną kostkę truskawek.
Dodatki okazały się sucho-pochrupujące, skrzypiące - gdy się je gryzło szybciej (czego nie robiłam, a tylko raz czy dwa dla spróbowania, jak to pracuje); tak to z łatwością nasiąkające i przeistaczające się w twardawo-miękkawe ("zawieszone pomiędzy tym"), jędrne kawałki... dość farfoclowate i niewątpliwie soczyste.
Zostawione na koniec truskawki trochę kojarzyły mi się z nieco bardziej zwartą wersją truskawek z kompotu.

W smaku pierwsza przywitała mnie smoła. Kwaskawo-gorzkawa, acz nie siekierowa, a względnie łagodna. Mieszała się z dymem... jakby wilgotnym, niosącym bardziej rześkie nuty. Kadzidlanym. Był słodki, nieco ostrawy, acz gorzkości się nie wyrzekł. Ta rozchodziła się konsekwentnie i spokojnie cały czas.

Słodycz zaznaczyła swoją obecność już po chwili; wcale nie jako jakaś bardzo mocna. Wyszła jednak nieco kontrastowo... w końcu miała wyraźnie miodowe pochodzenie. Pomyślałam o miodzie jasnym, ale wcale nie delikatnym, a bogatym w kwiatowość i nawet zioła. Odnotowałam lekką pikanterię. Miód chwilami nieco się zatracał, subtelnie tylko zaznaczał swoją obecność.

Kwasek czmychnął od niego i nagle przełożył się na jogurt. Jogurt naturalny z miodem i orzechami włoskimi. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość zrobiła się właśnie niczym orzechy w skórkach.

W tle prędko zaznaczyły swoją obecność truskawki i inne owoce. Nawet w częściach pozbawionych truskawek, truskawki czuć. Nie wiem, czy tak nimi nasiąkła, czy miała aż tak wyraziste ich nuty. Tak czy inaczej, kwaśno-słodkie truskawki dowodziły oddziałowi owoców leśnych: też raczej kwaskawych, czerwonych, ale również ciemniejszych, m.in. jeżyn. Do głowy przyszedł mi jogurt owocowy.... różne jogurty, różno owocowe, ale głównie truskawkowe. 

Oczywiście w kęsach z truskawkami (a im ich więcej, tym szybciej i wyraźniej), przebijały się prędko - już w połowie chwilami zrównywały się z czekoladą, by czasem w ogóle ją prześcignąć. Wnosiły soczysty kwasek suszono-liofilizowanych truskawek, a także truskawek niedojrzałych i... wydobyły nutę owoców dzikiej róży.

Kwasek przemykał poprzez poszczególne nuty, nie próbując się rządzić. Dobiegł do kwiatów i ziół, podkreślając na zasadzie kontrastu ich słodycz. Sam przybrał postać rześko-kwaskawej szałwii, a mnie uderzyła jeszcze większa owocowa fala. Głównie czerwone, dzikie... niby kwaśne, ale z jakby zamkniętą słodyczą wewnątrz. Porzeczki czerwone i czarne, wciąż z truskawkami. Delikatnie cytrusowy (konkretniej cytrynowy?) akcent podkreślał kwaśność.

Dymno-smolista nuta po owocowym debiucie wróciła, zagłuszając jogurt z orzechami. Czułam wyraźnie dym... który oprócz gorzkości przejawiał też słodsze zapędy. Pomyślałam o dymie kadzidlanym, który od kwiatów, ziół przejął rześkość, ale jednocześnie niósł ciepło... pikantne ciepło. Jakby przyprawione drewno, może i sandałowe... rozgrzane, palone... Gorzkie i ostrawe, acz... gubiące się za truskawkami, które pod koniec rozpływania się kęsa niemal zupełnie odciągały uwagę od czekolady.

Na końcówce słodki miód z ostrzejszym echem aż zadrapał w gardle, ale wcale nie było za słodko. Miód zalał wiele z nut, przemieszał się ze smołą i jogurtem, przysłaniając je nieco. Pomyślałam o niedojrzałych truskawkach polanych miodem, a gdy już zostały tylko one... znów czułam właśnie je. Kwaśne, słodkie i słodko-kwaśne (trafiały się różne) truskawki liofilizowane.

Po zjedzeniu został posmak głównie kwaśnych, liofilizowanych truskawek, ale też smoliście-dymna gorzkość zmieszana z kwaskiem, który z kolei miał też jogurtowe echo. Najdłużej utrzymywał się posmak miodu - bardzo naturalny i tak prawdziwy, jakbym jakiś czas wcześniej zjadła łyżeczkę miodu.

Całość była w sumie smaczna, nie powiem, jednak zupełnie mnie nie satysfakcjonowała. Nuty smoły, dymu, kadzidła, jogurtu z miodem i orzechami włoskimi oraz... miodu i owoców (?), płynące z czekolady wydawały się ciekawe i zacne, ale dodatki je zagłuszały. W opisie czekolady było, że to kakao ma nuty miodu i właśnie... jestem ciekawa, na ile on je podkręcał, a na ile przygłuszał. Kwestia owoców też dość nieodgadniona. Pozytywnie mnie jednak zaskoczyło, że czekolada była tak mało słodka, choć miód czuć. Truskawki do mnie nie przemówiły - nie moja forma, a ich kwaśność jakoś tak mi niezbyt tam pasowała. Ale... smak truskawek zdawał się być we wszystkim. Może więc jednak dodatek tak zgrał z nutami? A jednak kwaśność kawałków chwilami odciągała mi za bardzo uwagę od bazy. Nie podobała mi się struktura - ta chowająca się wodnistość, która pewnie wynikała z miodowości.

Cieszę się, że będę mogła wszystko to porównać z indonezyjską 80%, która dopiero przede mną, ale wolałabym ją porównywać z czystą miodową.
A jednak przypomniała mi się dymno-asfaltowa Krakakoa Bali 85%, w której też czułam kwiaty i zbliżone owoce. Co prawda Beskid to raczej delikatna smoła osnuta dymem, ale podobieństwa były. Wciąż jednak nie wiem, czy akurat do takiego kakao dałabym miód. Żeby rozsądzić, chyba musiałabym się porządnie wczuć w tabliczkę bez truskawek.
Długie kolejki publikacji pozwalają mi jednak na mały spoiler. Otóż oczywiście jestem już po degustacji Indonesia Java Criollo 80% i zdradzę, że... nuty kakao okazały się inne. To chyba jednak nie powinno dziwić, wszak zupełnie inne wyspy (indonezyjskie, ale inne).


ocena: 8/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 22,90 zł (za 100 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie

ziarno kakaowca, miód w proszku, masło kakaowe, truskawki liofilizowane 2%, emulgator: lecytyna sojowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.