niedziela, 27 listopada 2022

Vosges Lab VHC Walnut and Chanterelle 80% Cacao ciemna orzechowa z orzechami włoskimi, kurkami (grzybami) i solą

Na koniec poznawania nowej linii Vosges zostawiłam czekoladę, po której nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Grzybową propozycję tej marki już próbowałam jako Vosges Reishi Walnut 72 % Cacao, ale obstawiałam, że ta będzie zupełnie inna. Nie dość, że dodano zupełnie inne grzyby, to jeszcze cała formuła diametralnie różna. Muszę jednak przyznać, że ciekawiła mnie o wiele bardziej, zanim dokładnie wczytałam się w skład, a więc w to, czym jest. Czekolada chyba tylko pozornie o wysokiej zawartości kakao z kurkami? To jednak nieszczególnie do mnie przemawiało. Kurkowa Georgia Ramon 70 % Pfifferlinge / Chanterelles mnie nie chwyciła, a tu dodatkowo smucił fakt, że uwielbiana marka tak oszukała z kakao i podliczyła także tłuszcz, na którym się ta kompozycja oparła.

Vosges Lab VHC Walnut and Chanterelle 80% Cacao to czekolada o zawartości 80 % kakao (tłuszczu, miazgi, pulpy, białka i mąki / proszku) orzechowa z orzechami włoskimi (w postaci mąki / proszku), grzybami (kurkami) i solą; słodzona cukrem kokosowym i wanilią.

Po otwarciu poczułam ziemię oraz mocno palony zapach orzechów włoskich i kawy, przy czym orzechy włoskie z czasem przybrały jeszcze na wyrazistości. Do tego doszła wysoka słodycz wanilii i rześka, która aż zahaczała o słodzik. Daleko w tle wyłapałam niejednoznaczne, suszone grzyby wchodzące nieco w klimat mousse'u kakaowego o takowym akcencie, a trochę osadzone w ziemistości.

Ciemna tabliczka w dotyku była minimalnie tłustawa, raczej sucho ulepkowata, sugerowała pylistość. Przy łamaniu okazała się krucho-twarda. Trzaskała bardzo głośno. W przekroju widać mnóstwo kryształków i drobinek koloru żółtego. W zasadzie, przebijające kropeczki widać już gołym okiem na spodzie.
Odgryzanie kawałka było jak wgryzanie się w utwardzony krem na bazie chłodnego masła z mocno trzeszcząco-pylistym, chwilami kryształkowym motywem.
W ustach rozpływała się dość szybko. Była jedynie odrobinkę tłustawa, trochę jak suchawa pasta z orzechów; na pewno nie gładka. Wyraźnie natomiast sucho-mączna, proszkowa. Brak jej kremowości, znikała trochę wodniście z węgielnym efektem bliżej końca, pozostawiając drobniutkie grudki pyłku, trzeszczące jak drobinki marcepanu drobineczki i kawałki beżowobiałe oraz miękkie drobinki żółte, które aż trudno trafić zębem i resztki kryształków. Te w dużej mierze rozpływały się wraz z resztą, acz i na koniec zostawały. W zależności od kęsa zostawały różne dodatki. Niestety parę razy był to większy kryształek soli. Do tego po wszystkim utrzymywała się pylistość, suchość. Trafiłam na może z 5 miękkawych "cosiów", które z czystym sumieniem mogę określić mianem kawałków, nie drobinek (okazały się orzechami).

W smaku pierwsza uderzyła palona kawa. Bardzo mocno palona i gorzka oraz... z nutą ziemi? Ziemia zaraz pojawiła się w pełnej okazałości i również zagrała na gorzki wątek. Bardziej jednak wilgotny, aż rześki. Równie szybko, co uderzyła, złagodniała.

W ciągu kolejnych chwil zrobiło się bardzo rześko. Odpowiadała za to słodycz. Wzrosła prędko. Wydała mi się w dużej mierze aż słodzikowa, dziwnie chłodząco-przenikliwa. A także soczysta? Zaraz przemieszała się z wanilią, co nadało jej nieco szlachetniejszego wyrazu, acz cały czas odbierałam ją jako dziwną.

Wanilią właśnie musiano posłodzić kawę... Kawę czekoladową albo już raczej gorące kakao. Gorzkość została udelikatniona słodyczą, a ja mniej więcej w połowie rozpływani się kęsa wyobraziłam sobie kakao zrobione na orzechowej wegańskiej alternatywie mleka. Odnotowałam orzechy włoskie. Cechowała je delikatność, lekka gorzkawość.

Gorzkość ogólna stała na całkiem niezłym poziomie, emanując od kakao, które było wyraźnie wyczuwalne w swej proszkowej, jak i "zaparzonej" formie, jednak... to gorzkość, czy nawet gorzkawość, bardzo wygładzona. W końcu do głowy przyszedł mi mousse kakaowy o mocno grzybowej nucie. Suszone grzyby przewinęły się wśród tego wszystkiego, acz nie był to smak ani mocny, ani w zasadzie jednoznaczny.

Epizodycznie podskakiwać (za sprawą niektórych rozpuszczających się kryształków) zaczynała słodycz. Sprawiała wrażenie nieco chłodnej, niby w pewien sposób zgaszonej, a jednocześnie dziwnie "czystej", przez co mocno przykuwała uwagę.

Z czasem dość często, ale nie przy każdym kęsie przebijała się sól. Również w niej było coś rześkiego, lecz - wiadomo - podyktowała kompozycji słonawy wątek. Na przemian a to przełamywała słodycz, a to podkręcała ją na zasadzie kontrastu. Z czasem tło oklapło i wydało mi się łagodne, aż orzechowo-mączne.

Orzechowo-kawowa nuta zeszła właśnie w motyw orzechowej mąki. Zrobiło się aż mdło-delikatnie, gorzkość niemal odeszła w niepamięć. Słodycz wyszła dziwnie chłodno-rześko, słodzikowo-lukrecjowo (obstawiam, że to wina maltodekstryny?), co przełożyło się na ogólnie wodnisty efekt pod koniec.

Wyłaniające się drobinki podnosiły rześkość, mdłą słodycz jakby niczego (myślałam o nich jako o  "słodkiej wodzie"). Gdy zaś zniknęła już czekolada, kryształki były po prostu słone lub nieco słodzikowe, a jasne drobinki dziwnie "żadno-suszono-słodkawe" (żółte) lub po prostu nijakie (bardziej białe?). Pojedyncze małe kawałki orzechów włoskich smakowały nimi autentycznie: delikatnymi, surowymi.

Po zjedzeniu został posmak słonawy i cierpkawo-kakaowy, ale nie gorzki. Wróciły natomiast ewidentnie orzechy włoskie, podkreślone ziemią. Czułam też rześko-waniliową słodycz. Nie była wysoka, ale znacząca.

Całość niezbyt mi podeszła. Nie była zła, ale jakoś niczego w niej przyjemnego nie znalazłam; na pewno nie zgadłabym tych 80% (btw, "ładnie" to wszystko zliczyli, bo tłuszcz kakaowy na pierwszym miejscu). Sól, mimo że ogólnie nie było jej dużo, mi przeszkadzała (wolałabym, by nie było jej ani trochę). Palona kawa i ziemia zaczęły dobrze, ale potem orzechy włoskie niknące w mączności jakoś niestety nie sprostały oczekiwaniom. Prosty smak kakao wyszedł na plus wbrew pozorom, bo ciekawie się kojarzył. Nienachalna grzybowość była, a i właśnie wyszła też w miarę w porządku. Kurek bym nie zgadła, ale one nie mają zbyt charakterystycznego smaku, a tu w dodatku tyle soli... Coś mi jednak też nie grało w rześkiej słodyczy i końcowej mączno-wodnistości. Konsystencja proszkowo-wodnista, z drobinkami też zupełnie nie moja. A jednak nie jest to czekolada zła; jak na to, czym miała być chyba w miarę spoko wyszła. Nie rozumiem tylko dodatku soli i maltodekstryny, bo nie dość, że w smaku niczego pozytywnego nie wniosły, to jeszcze uczyniły strukturę nieprzyjemną.


ocena: 7/10
kupiłam: vosgeschocolate.com za czyimś pośrednictwem
cena: 6 $
kaloryczność: 643 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, cukier kokosowy, odtłuszczona mąka z orzechów włoskich, owoc kakao (białko z ziarna kakaowego*, proszek / mąka z kakao), wanilia (maltodekstryna, wanilia), puree z pulpy kakaowej, sproszkowane grzyby kurki (pieprznik jadalny), sól Baja Gold (z Zatoki Kalifornijskiej)

*to zamiennik kakao w proszku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.