sobota, 28 maja 2022

Chocolats Halba Swiss 72% Cacao Dark ciemna

O tym, że z Aldiego wycofano Fair Dunkle Schweizer Bio-Schokolade 70 % rozpaczałam już niejednokrotnie. Nawet nie łudziłam się, że ją przywrócą. A jednak życie przynosi czasem miłe niespodzianki. Z Tomaszem od instagramowych recenzji herbat nie raz pisaliśmy, jak szkoda tak dobrej czekolady i pewnego dnia okazało się, że jego znajomy ma możliwość kupienia tabliczek producenta tychże. Od razu poprosiłam, żeby kupić także w moim imieniu. Nie mogłam przepuścić takiej okazji. Był moment, w którym zwątpiłam, czy producent jest ten sam, ale opis na stronie sklepu Jumbo, zdjęcie tabliczki na Facebooku, strona halba.ch i opisana tam historia marki, zdjęcia z internetu i znaleziona wewnątrz opakowania dzisiaj prezentowanej informacja, że działają od 1933 (jak Halba) - skracając, wieele czynników utwierdziło mnie, że za czekoladami "stoi ten sam osobnik".

Chocolats Halba Swiss 72% Cacao Dark to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao.

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach goryczkowato-wilgotnej, lekko kwaskawej ziemi i nieco za mocno palonej (aż na sucho?) kawy. Przy ziemi mignęła mi lekka pleśniowość / aceton, a na przepalony wydźwięk kawy przełożyła się drobna nutka suchego kakao w proszku. Z tła drzewa próbowały nieco nawrócić je na szlachetniejszy tor. W kwaskawym wątku było sporo śliwek zarówno okrągłych świeżych i twardych, choć już słodkawych, jak i suszonych węgierek. Te były kwaśniejsze, co jednak kompozycji kwaśną bardzo nie uczyniło. Zdarzyło mi się pomyśleć o cukierkach typu trufle w wariancie śliwkowym ("aceton" zmieniał się w alkohol?). Poczułam też motyw "sugar plums" (śliwka w cukrze - ja to tylko na zdjęciach widziałam) i miodowo słodki biszkopt piernikowy / ciasto ze śliwkami. Śliwkowo-miodowy splot oplotło maślane łagodzenie. Do tego wyłapałam chyba też coś bardziej jagodowego.

W dotyku czekolada sugerowała kremowość i twardość.
Przy łamaniu, choć twarda i masywna, trzaskała średnio głośno, sugerując wysoką kremowość. Przekrój potwierdził masywność i gęstość. On jednak wydał mi się ziarnisty.
W ustach rozpływała się powoli i ochoczo. Okazała się masywna, a jednocześnie rozchodząca się kremowo, choć... nie w pełni tego słowa rozumieniu. Trochę jakby za sprawą soczyście-wodnistawych, minimalnie lepkich fal, opływających zbitą grudkę glinki. Ta, mimo trzymanego do końca konkretu / kształtu, trochę miękła. Choć niby gładka, kryła lekką pylistość, która jako suchy efekt zostawała na koniec. Nawet lekko ściągając?

W smaku pierwszą poczułam gorzkawość, która tak splotła się ze słodkim i łagodnym maślanym biszkoptem, właśnie maślanością / ciastowością, że odebrałam to jako zapowiedź, iż gorzkości raczej nie uświadczę. Poczułam za to mocno palono-pieczoną nutę.

Wówczas wystrzeliła i wypłynęła spod niej soczystość. W mig nasączyła mocno wypieczone, kakaowe ciasto, dodając mu charakteru soczysta, kwaskawo-słodka śliwka. Mignęła mi myśl o "czekośliwce", jakieś śliskawej, gęstej i dżemowatej masie z owoców wymieszanych z czekoladą. Kwaskawa śliwka musiała być drobną węgierką, mocno trzymającą się pestki. Suszoną i /lub świeżą...?

Gorzkawość zmieniła się w pełnoprawną gorzkość. Z biszkoptu i czekośliwki wymknęła się jednak nuta suchego kakao w proszku, nieco spłycająca kompozycję. Wymknęła, a potem... zmieniła się w sowicie przypieczone tosty z czekoladą, z istotnym dodatkiem kakao. Choć może to bardziej coś zbożowo-słodowego? Orzechowego?

Słodycz nie pozostała bierna i również wyległa. Poprzez śliwkowe twory zaczynając od ciasta śliwkowo-kakaowego, przez czekośliwkę po likier / nalewkę śliwkową. Może nią nasączając... ciasto / piernik (o nim pomyślałam, bo kompozycja wydała mi się ciepła) i cukierki typu trufle (jak np. Odry) śliwkowe? Znów pomyślałam o "sugar plums". Cierpkawość kakao optowała za miodem, jednak słodycz odebrałam jako mieszankę miodu i cukru.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość przybrała postać ziemi. Zmieszany z nią lekko alkoholowo-poważniejszy, cierpkawy wątek znów zrobił aluzję do acetonu / pleśniowości. Nalewka  śliwkowa zalała to jednak. Odnotowałam kwasek przełamujący słodycz. Pomogła cytryna z goryczkowatą skórą? Kwasek był jednak tak niski... że może to jakaś "cytrynowawa" rodzynka? Znów mignęła mi nuta kakao w proszku, kumulująca się w palonej strefie. Tym razem (i aż do końca), spotkało się z drzewami rozgrzanymi słońcem.

Kontrastowo do tego śliwki przybrały na świeżości i soczystości. Wielkie, okrągłe i soczyste mirabelki, japonki, ale też z kwaskiem. Odnotowałam także słodziutkie jagody. Słodycz owoców napędzała się ze słodyczą "dodaną". I z czasem znów zaczęła odbijać od śliwek w kierunku bardziej... cukrowo-miodowej?

Pod koniec ta przypalona ciastowość, słodycz przemieniły ziemię i ciasto kakaowe w kawę za sprawą palono-suchych nut. Pojawiły się drzewa, również z echem kakao w proszku. Ono spłycało dzielnie walczące nuty. Kawa, choć czarna, gorzka wydała mi się przez nie z ziaren przepalonych na sucho i lekko cierpka. Drzewa połączyły kakao i owoce. Wyobraziłam sobie śliwy skąpane w słońcu, z których część owoców spadła i leży na ziemi. 

Pod koniec gorzkość straciła impet, wycofała się do gorzkawości, maślaność i kakao zbyt mocno palone (jako przypalony, kakaowo-kawowy biszkopt?) znów wychynęły. Tym razem jednak w asyście bardziej orzechowo-łagodniejszych nut (nie takich czysto maślanych).

Akurat, by zostać też w posmaku. Czułam pyliste kakao w proszku, acz także sporo kwaskawo-cierpkiej ziemi i śliwek. Było słodko-biszkoptowo, orzechowo, czekośliwkowo, ale w zasadzie nie zbyt słodko. Oprócz lekkiego suchego ściągnięcia w ustach, na ustach nagle poczułam tłustawość.

Całość wyszła smacznie, wyraźnie ziemiście-śliwkowo, w porywach satysfakcjonująco gorzko, w porywach mniej. Nuty kawy, drzew i słodkich, czasem alkoholowych, śliwkowych tworów przypadły mi do gustu, acz ciastowo-cukrowych nut było mi trochę za wiele. Kakao przypalone (jakby w proszku?) i maślaność niepotrzebnie wgryzły się w kompozycję... głębokawą. Właśnie pełną głębię jej odbierając.

Odebrałam ją jako spłyconą Fair Dunkle Schweizer Bio-Schokolade 70 %, z nieco mniejszą ilością nut,  mniej świeżo-soczyście śliwkową, owocową (w tamtej czułam też rodzynki, brzoskwinie), a bardziej maślaną (patrząc na tabelki wartości - dzisiaj opisywana rzeczywiście jest tłustsza). O ile słodycz podlinkowanej była integralna ze śliwkami, tak dzisiejszej nieco się "rozdzielała" chwilami (np. miodowo-cukrowy biszkopt), co już mi trochę przeszkadzało. Podlinkowana była siekierą, a dzisiejsza jakby się powstrzymywała. Dziwiła mnie chwilami ta nuta kakao - jakby z proszku, ale że go w składzie nie ma, obstawiam gorsze obchodzenie się z miazgą po prostu (nie chce mi się wierzyć, że np. dodali trochę proszku do miazgi i pod tym słowem to ukryli, ale jednak... może? ta ma 72, aldiowata 70%). A może to też kwestia tego, że przy grubszej tabliczce idzie się bardziej wczuć w wady? Najbliżej jej do wersji, na którą raz trafiłam w 2019 z 601 kcal/100g, którą odebrałam jako "ukremowioną" (dzisiaj opisywana była bowiem bardziej maślana).

Niby dużo ponarzekałam, ale jednak to wciąż smaczna czekolada (w dodatku kosztuje grosze). Bardzo smakowała, choć... nie AŻ TAK bardzo. Po researchu, jak działa producent, uznałam, że pewnie różne markety podpisują z nim umowy na różne półki i tyle (np. Aldi zamówił coś ekskluzywniejszego, a tu coś  "na niższą półkę w Szwajcarii"). Producent w ogóle ponoć jakieś zmiany przechodził. Może właśnie w związku ze zmianami wycofali się ze współpracy z Aldim?


ocena: 9/10
kupiłam: za czyimś pośrednictwem; market Jumbo w Holandii
cena: 1,07 €
kaloryczność: 591 kcal / 100 g
czy kupię znów: gdyby była w Polsce, mogłabym do niej wracać

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, ziarna wanilii

2 komentarze:

  1. Edytuj mój nick w opisie na "tomasz_czajowy", bo tamtego już nie mam i nikt nie trafi na bloga 😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobione! Oczywiście przestarzały link, bo wiesz, jak to u mnie z kolejką wpisów.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.