niedziela, 9 października 2022

(Halba) Coop NaturaPlan Chocolat Cremant bio 50% ciemna z Republiki Dominikany i Peru

Choć na myśl o tak niskiej zawartości jak 50% kakao w przypadku czystych tabliczek krzywię się, to jednak możliwość porównania dwóch Halb, zwykłej i bio, była całkiem ciekawa. Rozumiem jeszcze robienie takich jako nadziewane czy z dodatkami, acz i te niezbyt mnie przekonują... Aczkolwiek te dwie mogły pokazać, jak ogromne znaczenie dla czekolady ma dodany cukier. Nie bez powodu od dłuższego czasu przy zamawianiu sprawdzam, czy przypadkiem nie posłodzono wybranej białym. Nie cierpię go. Dzisiaj przedstawianą zrobili z surowym cukrem trzcinowym (nawet podali, skąd: z Paragwaju).
Normalnie może i dwie tak nie moje tabliczki by mnie przytłoczyły, w końcu Mama też ich nie chciała, bo jednak ciemne, ale... akurat ojciec ciemnych nielubiący, ceni sobie "deserówki" (choć i tak woli białe i mleczne). Ja zaś zaciskam zęby na to określenie, nie cierpię go (odpowiada mi nazewnictwo: "ciemna o zawartości... %").


(Halba) Naturaplan Chocolat Crémant Bio to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao z Peru i Republiki Dominikany; zrobiona w 98% ze składników z certyfikatem Fairtrade.

Po otwarciu poczułam delikatny zapach karmelu palonego ewidentnie, ale subtelnie. W tle przewijały się niejednoznaczne drzewne i orzechowe tony. O wiele bardziej określona była wysoka słodycz należąca do wanilii. Zadbała o lekką szlachetność przesłodzonej i ciężkawej kompozycji. Wyłapałam w tym wszystkim niemal nieuchwytną, trochę dżemowato-konfiturową soczystość (też słodką).

Zaskakująco jasna tabliczka wyglądała na suchą i ulepkowatą. Była średnio twarda i trzaskająca średnio głośno. Sprawiała wrażenie pełnej, jakby ciemnej śmietankowej.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, ochoczo. Okazała się bardzo gładka i mocno maślana; wcale nie sucha czy ulepkowata. Była lekko kremowa, gładko-aksamitna, ale niemal do końca zwarta i zbita, zachowywała kształt, a znikała rzadko-soczyście. Jak masło w cieple, z odrobiną soczystości. Pozostawiała cierpkawość w zasadzie niemal tylko domniemaną.

W smaku pierwsza rozlała się intensywna słodycz palonego cukru, o którym po chwili rzeczywiście można było pomyśleć: "karmel". Choć nie taka ta słodycz uderzająca, była silna. Dodatkowo prędko okazało się, że także wanilia ją umacnia. Wydała mi się dość ciężka. Wanilia jakby próbowała przeciągnąć słodycz na bardziej cukrową stronę.
Z drugiej pojawiły się lekkie orzechy i maślaność, które usiłowały wtłoczyć słodycz w realia bardziej  karmelowo-palone. Kumulacja tego i tak jednak wyszła ciężko i męcząco.

Zaraz coraz mocniejsza maślaność umożliwiła jednak temu palonemu aspektowi nieco się wykazać. Nie była to paloność związana z kakao. Oczami wyobraźni patrzyłam na słodkie czerwone konfitury i marmolady, nie wiadomo z jakich owoców. Wprowadziły leciuteńką soczystość.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dominowała maślaność, a delikatniusia gorzkawość i cierrpkawość kakao jedynie ją przystrajały... Usługiwały jej. Wyobraziłam sobie pączki z ekskluzywnej cukierni. Nieprzesadnie tłuste, wymyślniejsze. Może jakieś czekoladowe? Oblane dobrą, czekoladowo-kakaową polewą? Wewnątrz na pewno kryły wsady z czerwonych owoców - także słodkie, soczyste i palone w dżemowo-konfiturowym sensie.

Z czasem pomyślałam o bardzo, bardzo słodkich, soczystych czereśniach i drzewach, na których wiszą już dojrzałe owoce. Ich smak raz po raz wybijał się ponad wszystko. Z kolei ta drzewność, lekka orzechowość mieszała się z bazową maślanością czekolady; zupełnie jakby w sadzie owocowym raczyć się pączkami... może i domowymi, zrobionymi przez kogoś kompetentnego. Chodzi już bardziej o po prostu pączkowo-tłuste, maślane, mocno smażone (ale bez smaku smażenia!). Ostatnie wiązało się lub wzajemnie nakręcało z karmelem.

Bo właśnie słodycz nie odpuszczała. Pod koniec bardzo męczyła, mimo soczystości i szlachetnego charakteru wanilii. Cukrowość też przebijała się, drapiąc w gardło i język Pomyślałam, że do dżemów / marmolado-konfitur musiano wlać odrobinkę alkoholu. A może w ogóle o jakimś likierze można by tu mówić? Tylko że tak... przy pączkach? Te wciągnęły w siebie karmel, bo przecież... gdy tak się smażyły, ich cukier nieco się poprzypalał i... właśnie palony karmel reprezentował.

W posmaku została intensywna wanilia, oczywiście z karmelowo-cukrowym, przesłodzonym tłem. Ten wiązał się z maślano-kakaowym wątkiem jakby delikatnej, czekoladowej polewy, jakiś trufli w pyłkowym kakao. W wyczuwalnej lekkiej cierpkości ukryła się drobna soczystość (może jak z czegoś czekoladowo-wiśniowego... cukierków czy deseru?).

porównanie ze zwykłą 50%
Całość miała zaskakująco interesujący wydźwięk; niestety nie w moim typie. Na plus bardzo intensywny, a nie chamski smak (przy tej zawartości mogło być różnie; poza tym ani zapach, ani kolor takiej wyrazistości nie sugerowały). Czekoladowe pączki w polewie kakaowej z czerwono owocowym nadzieniem to nuta dość niecodzienna. Gorzkości niemal zupełnie brak - całość wydawała się bazowo maślana. Ogrom słodyczy karmelu i wanilii może nie były tanie, ale i tak zdecydowanie przesadzone. Czuć jednak, że mniej słodko od zwykłej. Choć "w tym cukry" to różnica tylko 1g, ma znaczenie rodzaj. Tu istotniejsza była też po prostu maślaność (słodka, pączkowa, niezwiązana tak ściśle z kakao). Pozytywnie zaskoczyła mnie soczystość (i czereśnie!).
Jakościowo na pewno to poziom o wiele wyższy niż zwykła, a jednak taki zastrzyk cukrowości i tłustości zupełnie mi nie leżał. Przygotowałam sobie pasek i wiem, że mogłabym zjeść cały - była na tyle przystępna, a nie powalająco cukrowa - ale nie było w niej niczego tak ciemnoczekoladowo, bym chciała jeść i po dwóch kostkach resztę oddałam ojcu.
Na pewno jednak pomysł na osłabienie cukrowości czekolady o zawartości 50% kakao poprzez dodanie masła wydaje się sprytny i dobry. Potrafię sobie wyobrazić osoby bojące się mocnej gorzkości czy kwaśności, a jednak niemające ochoty na cukier w cukrze czy mleczną tabliczkę. Jako że tytuł to "cremant", nie wydaje mi się to też żadnym oszustwem, stąd uważam ją za "pomysłową 50tkę". Inna sprawa, że JA nie kupiłabym żadnej czystej 50%.


ocena: 7/10
kupiłam: halba.ch (dostałam)
cena: nie znam
kaloryczność: 571 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy (z Paragwaju), miazga kakaowa (Peru), tłuszcz kakaowy (Dominikana, Peru), masło klarowane, sproszkowana wanilia

1 komentarz:

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.