sobota, 14 stycznia 2023

Rózsavolgyi Csokolade Sushi in White Chocolate biała z matchą, puffingowanym ryżem, czarnym sezamem, olejem z łososia i imbirem

O tej czekoladzie wspomniałam już przy Rozsavolgyi Chuno Nicaragua - Jinotega 72%. To właśnie ją postanowił mi kupić ojciec i razem zapłacić za przesyłkę. Mnie urzekło opakowanie (wydało mi się połączeniem moich tatuaży: z motywem sushi oraz czekoladą, bo też obrazek taki "rysowany"), bo smak samej czekolady nie bardzo - w końcu to biała i "dziwna", a obecnie jakoś i te bardzo dziwne przestały mnie ciekawić (wolę po prostu pyszne czyste ciemne). Kocham sushi, ale tu jestem dość konserwatywna - ryba musi być surowa i żadne jakieś opcje na słodko mi się nie podobają. Wracając do czekolady... Skład przeczytałam dokładnie (wcześniej wiedziałam tylko, że to pewnie "biała z dziwnymi dodatkami") dopiero, gdy do mnie dotarła i... nie ukrywam, że dwie rzeczy mnie przeraziły. Prażono-dmuchany ryż, bo go nie cierpię oraz... olej z łososia. Owszem, jadłam z wędzonym łososiem (Modern Dwellers Smoked Salmon 65% Chocolate Square), ale wytrawne ciemne czekolady wędzonymi nutami z czymś takim potrafią się zgrać, by jakoś smakować, natomiast coś takiego? Przerażało mnie. Tym bardziej, że nie lubię, gdy nawet w samym łososiu trafia się za dużo tego białego tłuszczu. Tylko że o ile w sushi to jakoś przejdzie, tak w czekoladzie...? No i zaczęłam się bać, jaki imbir dodali. Korzeń oraz sypką przyprawę lubię, ale tego do sushi nienawidzę. No cóż, poniekąd sama chciałam.

Rózsavölgyi Csokoládé Sushi in White Chocolate to biała czekolada (zawartość tłuszczu kakaowego to 29%) inspirowana sushi, czyli z zieloną herbatą matcha, puffingowanym ryżem, czarnym sezamem, olejem z łososia i imbirem.

Po otwarciu poczułam dominujący zapach nieco "gloniastej" zielonej herbaty matcha. Rozlewała się na nieśmiałym, białoczekoladowym tle o raczej niskiej słodyczy. Inne elementy jakoś się ukryły, nawet, gdy wąchałam spód. Może i wyłapałam pewną roślinność, ale podporządkowała się matchy.
Raz i drugi, naprawdę mocno się wczuwając, wyłapałam chyba pobrzmiewający odlegle olej, jakby motyw wędzonego łososia - właśnie o oleju z takiej pomyślałam, nie o samej rybie w sumie, i... to było tak delikatne, że nie wiem, na ile wynikało z obecności dodatku, na ile ze skojarzeń (niektórzy przecież samej matchy przypisują trochę rybie nuty).

W dotyku tabliczka była tłusta, jednak to, że cechowała ją miękkość, wyszło dopiero przy łamaniu. W zasadzie rozpadała się wtedy, bo sama w sobie była wgniatająco-miękka i krucha, a ogrom ryżu jednak odpowiadał za pewien konkret. Ten łamał się krucho-chrupko lub zostawał i "wyciągał" z masy czekoladowej. Umieszczono go głównie na spodzie, ale nie jako "posypka", a dodatek zalany czekoladą. Sezam znalazł się z kolei w masie "po całości", acz też najwięcej skumulowało się go na spodzie, wśród ryżu.
Odgryzając kawałek miałam wrażenie, jakbym wgryzała się w nadtopione, miękkie masło, pokrywające konkretniejszy ryż. Nie było to przyjemne.
W ustach miękła prędko i dość szybko się rozpływała. Potwierdziła swoją tłustość. Była idealnie gładka, niemal śliska. Cechowała ją śmietankowość i oleistość.
Dość szybko wyłaniały się spod niej duże ziarenka dmuchanego, białego ryżu. W dłuższym kontakcie ze śliną oczywiście nasiąkał, rozmiękał i rozpływał się, a gryziony okazał się delikatny, krucho-chrupki. Nie obklejał zębów, nie męczył. Popisał się jakością. Tonował zdecydowanie za tłustą, miękko-rzadkawą czekoladę, co wyszło na plus, mimo że dodali go bardzo, bardzo dużo, że wyszedł efekt szyszko-batona z ryżu oblanego czekoladą (acz i tak było jej dość sporo).
Sezamu dodano więcej niż na to wygląda, ale oczywiście mniej niż ryżu; wystarczającą ilość. Był chrupiąco-strzelający, a im dłuższej gryziony tym bardziej trzeszczący.
Dodatki o zacnej strukturze w odpychająco i nieszczególnie czekoladowo tłustej tabliczce, ot, co.
Co ciekawe, niezależnie od tego, jak ułożyło się kawałek w ustach, smaki rozchodziły się podobnie. Z tą różnicą, że gdy ryżem na język, to delikatniej (bo czekolada wiadomo, spływała po ryżu).

W smaku pierwsza wystrzeliła wysoka słodycz. Reprezentował ją zwykły cukier, który mi szybko zaczął przeszkadzać.

Zaraz jednak dołączyła do niego mdława nutka oleju... Oleju wytrawniejszego, niedookreślonego... Mieszającego się z delikatnym mlekiem.

I nagle słodycz pokazała się jako matcha latte, czyli ta zielona herbata zrobiona ze spienionym mlekiem. Do cukru dołączyła wanilia, a matcha odważnie, na zasadzie kontrastu, torowała sobie drogę  wytrawniejszą, ziołowo-algową nutką. Mignął mi ledwo uchwytny rybi wątek, po czym matcha wspięła się na wyżyny. Przez chwilę przygłuszyła słodycz, jednak zaraz się wycofała. Czułam wciąż wyrazisty smak delikatnej matchy, która naturalnie jest trochę słodkawa.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa matcha oddała sporo miejsca dla mocno maślanej białej czekolady. Maślano-śmietankowa nuta była nową siłą napędową dla słodyczy. Drastycznie i szybko rosła. Tym razem cukier zdecydowanie górował nad szlachetniejszą wanilią. Ryż, choć początkowo niewiele wnosił na smak, trochę jakby rozrzedzał tę słodycz. Co jednak nie stanęło na drodze temu, by w gardle zaczęło mnie strasznie drapać od słodyczy ogólnej. Czasem już w tym momencie zaznaczała się drobna pikanteria.

Zielona herbata matcha pobrzmiewała do końca bez większych problemów, a do mleko-śmietanki zaczęło dopływać coraz więcej nut oleju i masła. Mieszając się, znów wydobyły coś wytrawniejszego... Po chwili rozpoznałam rybią nutkę (rzeczywiście pomyślałam o łososiu, a dokładniej o jego białych paskach tłuszczu).

Nagle w tym wszystkim po dłuższym czasie zaczynała się tlić drobna ostrość. Poczułam ciepło, a drapanie słodyczy w gardle trochę wsparła rozgrzewająca ostrość. Ujawnił się subtelny imbir. Wtedy też dodatki zaczęły fizycznie wyłaniać się spod czekolady.

Niegryziony sezam nie wnosił nic, natomiast ryż trochę neutralniejszy wątek, którym osłabiał słodycz i jakby "czyścił" scenę pod olej, maślaność. 
Zdarzyło mi się nadgryzać dodatki "obok" czekolady pod koniec, ale większość zostawiałam już gdy ta zniknęła. Czasem właśnie jakby spomiędzy ciamkanych dodatków wypływała pikanteria.
Ryż gryziony okazał się bardzo zachowawczy, nie przygłuszał innych smaków. To delikatny, dmuchany ryż dobrej jakości, bez cienia goryczy itp. Wyszedł trochę papierowo (to stwierdzenie neutralne, chodzi mi o cechę raczej charakterystyczną; ja go tak odbieram), a jednak... smakował lekko ryżowo. Wydaje mi się, że jakoś swoim nijakim wątkiem podkręcał się wzajemnie z mdło-oleistą nutką. I trochę na koniec tonował słodycz.
Sezam gryziony dał się poznać jako roślinnie wytrawny. Był wyrazisty, trochę gorzkawy i sprawiał wrażenie surowego. Z mgiełką imbiru, wyłuskał z całej tej mieszaniny myśl o oleju, opakowaniu po wędzonym łososiu (oczami wyobraźni widziałam pustą paczkę po jego plastrach, nie samą rybę).

Po zjedzeniu został posmak białej, mocno maślano-mlecznej i przesłodzonej czekolady (jednak dobrej jakości, nie ciężkiej) wraz z ciepłem w gardle, na które złożyła się i słodycz, i nienachalny imbir. Ten czuć wyraźnie, ale właśnie - nie dano go dużo. Do tego gloniasto-roślinny splot matchy i ryżu dmuchanego, który czasem zupełnie dominował. Przy niektóych kęsach chwilowo mocniej wyłaniał się w posmaku rybi element, by po chwili zniknąć. Do tego czułam nieprzyjemną tłustość, w tym na ustach.

Całość okazała się zaskakująco dobrze, zachowawczo zrobioną "białą czekoladą w japońskim klimacie". Nie powiedziałabym, że sushi, ale wyszła po prostu z głową. Herbata do bazy pasowała, bo czuć i matchę, i białą czekoladę. Ryż naprawdę dobrej jakości, nieprzeszkadzający, a neutralizujący oleistość. Sezam był i podkręcał wytrawniejsze wątki, podobnie jak imbir. A rozumiem, że takie założenie było, skoro i olej z łososia się tam znalazł. Ten pobrzmiewał, ale na zasadzie zagadki (czuć go czy nie czuć?), a nie że dodali kawałki ryby. Przy jednak tej ilości ryżu, czuję, że mogliby sobie pozwolić nawet na dodatek taki jak we wspomnianej Modern Dwellers Smoked Salmon 65% (aczkolwiek czuję, że na europejskim rynku mogłoby się nie sprzedać). Kontrasty dziwnie podkreślały się w harmonii, czasem coś się wychyliło, ale wszystko wyglądało na zaplanowane. Jedyne, co ja na pewno bym zmieniła to cukier. Wanilię czuć przyjemnie, ale niestety w kontraście do ordynarnego białego. Z trzcinowym wyszłoby znacznie lepiej. Też nie przekonuje mnie ta ilość ryżu, ale z drugiej... nie wiem, jak to by było z mniejszą. Poza tym, takie rzeczy trudno czasem jednoznacznie ocenić, gdy człowiek próbuje czegoś zupełnie, z zasady nie w jego typie.
Reasumując, nie wyszła kontrowersyjnie, a nawet całkiem, choć w moim odczuciu nie jakoś szczególnie, ciekawie. Po prostu jak ktoś lubi białe czekolady z zieloną herbatą, dla niego smacznie. Mnie nie smakowało, bo po prostu nie lubię białych i zacukrzania się nimi, a słodka, tłusta tafla z ryżem to coś, do czego nie widzę sensu się zbliżać. Chylę jednak czoła w uznaniu, że zrobili coś, co naprawdę ma szansę posmakować, jest pomysłowe i w ogóle. Po 1/4 podziękowałam i oddałam Mamie. 
W miarę jej smakowała, jednak stwierdziła, że niczego oprócz ryżu i zielonej herbaty z dodatków nie czuła (sezam widziała). Obu nam przeszkadzał ryż przeszkadzał, bo go nam było za dużo, odciągał uwagę. Zgodziła się jednak, że przynajmniej faktycznie neutralizował słodycz. Usłyszałam: "lepiej by było, gdyby dali mniej cukru, i mniej ryżu". Tak jak ja, nie chciała jej gryźć (bo w ogóle wtedy to nie smakowało czekoladą), a jej o wiele bardziej niż mnie przeszkadzało, że ryż się rozpuszczał. Do tego: "bardzo poprawna". Obie się tylko tak zastanawiałyśmy - no, olej z łososia w zasadzie czuć leciutko (ona nie czuła), ale... żadna z nas nie chciała by go czuć. Stąd obie mamy obiekcje w sprawie składnika, a jednak tak - tabliczka jest, czym jest.


ocena: 8/10
kupiłam: rozsavolgyi.com (ojciec kupił)
cena: 2390 HUF, czyli ok. 30 zł (za 70g; acz jak wyżej)
kaloryczność: 577 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: biała czekolada (cukier, mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, lecytyna rzepakowa, wanilia), zielona herbata matcha, ekologiczny ryż dmuchany, czarny sezam, olej z łososia norweskiego, imbir

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.