wtorek, 24 stycznia 2023

Michel Cluizel Plantation Riachuelo 70 % Bresil ciemna z Brazylii

Do Cluizela jestem bardzo sceptycznie nastawiona, choć jego tabliczkom raz czy dwa udało się smacznie wyjść. Michel Cluizel Plantation Riachuelo 70% Bresil w 2020 już jadłam, nie zamierzałam do niej wracać, ale czekoladę zmieniono. Zmieniono też ogólnie asortyment, więc uznałam, że jednak sprawdzę, co tam u nich się porobiło. Na pewno nie zmienił się region - samo serce lasu deszczowego brzmiało tak kusząco! Ale czy w wydaniu Cluizela...?

Michel Cluizel Plantation Riachuelo 70% Bresil to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Brazylii, ze stanu Bahia, z plantacji Riachuelo.

Po otwarciu smagnął zapach słodkiego wina i zniknął niemal równie szybko jak się pojawił na rzecz całej mieszaniny czerwonych owoców. Były niezbyt jednoznaczne, choć na pewno słodkie i o egzotycznym charakterze. Pomyślałam o granacie. Do tego czułam chleb ze sporą ilością masła i prażoną nutę. Podkreśliły ją drzewa, rośliny, liście. Wraz z owocami wprowadziły trochę rześkości, jednak wszystko i tak zdawało się osnute ciężkością cukru (choć nie była chamsko cukrowa). Może też odrobiną dymu? Całość była znacząco słodka od wyjątkowo delikatnych, jasnych suszonych fig.

Tabliczka już w dotyku wydawała się tłusta i kremowa, jednak wciąż twarda. Przy łamaniu wydawała średnio głośne, ale bardzo masywne trzaski. Była trochę jak dość krucha tafla ze stwardniałego, gęstego kremu.
W ustach rozpływała się łatwo, w tempie dość szybkim jak na ciemną. Potwierdziła i tłustość, i kremowość. Przypominała gładką mieszankę ciepłego masła i śmietanki. Ochoczo rzedła, z czasem wykazując lekką, aksamitną pylistość i namiastkę wymykającej się z niej soczystości.

W smaku pierwszy uderzył słodki splot karmelu, miodu i fig. Suszone figi szybko rozgoniły konkurencję, zostając w zasadzie osamotnione. Słodycz jednak nie zelżała; była bardzo wysoka.

Tuż-tuż za nią mknęła jednak soczysta, ledwie kwaskawa wiśnia. Słodko-kwaśny owoc rozlał po ustach swój sok, zapraszając inne owoce. Na pewno pojawiły się słodkie zielone winogrona i jakieś różne czerwone owoce. Już znacznie słodsze. Do tego stopnia, że wydawały się aż rozmyte, nieokreślone. Przyniosły egzotyczny klimat, a ja pomyślałam o słodkim, dojrzałym granacie. Właściwie może raczej o soku z niego, aspirującym do słodkiego wina? Pojawiła się w nim lekka cierpkość (może nieco kakaowa jak nibsy?)

Z czasem przybył też masłem smarowany chleb... I szyk zdania nie jest pomyłką, bo to właśnie masło grało tu najistotniejszą rolę. Przez pewien czas kompozycja wydawała mi się głównie maślana, mimo soczystego echa. Ciemnawy, acz raczej delikatny, jakiś razowy chleb pod nim był mniej istotny. Może w ogóle to jakiś pseudochleb, np. "pieczywo chrupkie"?  Wprowadził tylko pieczono-prażoną nutkę.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa maślaność zrobiła się bardziej orzechowa. Lekkie prażenie wydobyło z tego nerkowce. Orzechy nerkowca przez moment wydały mi się zaskakująco jednoznaczne. Doszły do nich blanszowane, delikatne migdały. Przemieszały się z suszonymi figami, kojarząc się trochę z miękkawym surowym batonem ("raw bar") - chleb właśnie w niego się zmienił. Słodycz bez kompromisów wciąż rosła, aż drapiąc w gardle jak mieszanka jasnych, soczystych suszonych fig i miodu. Wyłapałam przy nich ordynarność białego cukru. Niestety w dużej mierze przygłuszyła orzechy.

Do głowy przyszły mi jasne wafelki z kremem śmietankowym. Do maślaności właśnie słodka, delikatnie mleczna śmietanka dołączyła, także wpisując się w przesadzoną słodycz. 

Jednocześnie owoce wirowały w soczystości. Granaty spośród czerwonych dominowały, innych nie umiałam nazwać. Były jakieś słodkie, jedynie z domniemaniem kwasku, egzotyczne... z granatem za to odważnie balował soczysty, słodki ananas i marakuja. Wtórowały im słodkie, świeże figi adriatyckie... (o różowym miąższu, zielonej skórce) I znów poczułam jasne winogrona. Jakby suszyły się... przełożyły się na pewno na spójność kompozycji. Daleko w tle pomykała nutka... słodka, ale niby kwaskawa... jakby cytrusowa, ale niekoniecznie. Trochę rodzynkowa.

Z czasem lekko pieczono-prażona nuta zawalczyła o gorzkość. Za orzechami i migdałami odnotowałam trochę drzew, może... ziemistość? Chlebowo-rawbarowa nutka zaczęła zdradzać jakby grzybową naleciałość... Pieczone, wymieszane z masłem grzyby i orzechy...? Nie uczyniły jednak kompozycji zbyt wytrawną. O gorzkości też trudno mówić; to jedynie jakaś namiastka goryczki. Wyobraziłam sobie, pod wpływem tych waflowo-chlebowych akcentów, pieczywo chrupkie (ciemne?) posmarowane zacukrzonym kremem kakaowym, właśnie z wyraźnie zaznaczonym pylistym kakao. A jednak też zdecydowanie za słodkim.

To słodycz bowiem dominowała cały czas. Pod koniec znów połączyła owoce, mało jednoznaczne, bardziej ogólnie suszone i karmel. Co wytrawniejsze nuty zamknęły soczyste owoce czerwone do butelki, zmieniając je w czerwone, słodkie wino z odrobinkę pikantniejszym wykończeniem. Drapało i rozgrzewało, przy wsparciu miodu, cukru i słodkich, suszonych, acz soczystych owoców.

Posmak należał do kwaskawych rodzynek, słdokiego karmelu, miodu, fig i po prostu cukru. Czułam jednak też egzotycznie kwaskawego echa chyba marakui i innych. Niewątpliwie czułam maślaność, trochę orzechów i pieczony wątek.

Całość w sumie mi smakowała, ale też zasłodziła tymi wszystkimi figami, karmelami i miodami. Dużo masła, przez co nutki chleba czy orzechów, migdałów, ziemi nie mogły się spod jego rządów wyrwać - szkoda. Egzotyczne owoce i wiśnie odegrały zacną, ważną rolę. Przełamały nieco słodycz soczystością, ale jednak i one nie wyszły na pierwszy plan. Wiśnie, figi, ananas i marakuja - bardzo ciekawy splot, a jednak... zabrakło mu pasującego otoczenia.

Dawna, mimo wysokiej słodyczy, wciąż była dość gorzko-kwaśna. Migdały i drzewa je łączą, podobnie jak egzotyczne owoce, jednak dawna miała więcej charakteru. Bardziej kakaowa, bardziej pieczona (jak kakaowy wafelek)... ogólnie jakaś "bardziej". Jeżyny i nibsy, rumianek z niej uprzyjemniły mi maślaność. Dzisiaj przedstawiana jakoś jakby na tej maślaności się skupiła. I choć oprócz niej czułam sporo orzechów (dawna była bardziej maślana i kwaśno śmietanowa), to jednak wciąż za mało, by mnie zachwycić. Nie mogę powiedzieć, by było z nią coś nie tak, po prostu mnie nie chwyciła. Smakowo może jeszcze by wyciągnęła na 8, ale i konsystencja mi nie odpowiadała.


ocena: 7/10
cena: 39 zł (cena półkowa za 70g)
kaloryczność: 570 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, cukier, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.