poniedziałek, 23 stycznia 2023

Nutura Premium Krem Orzechowy Matcha

W okolicach spróbowania Rózsavolgyi Sushi in White Chocolate zaczęłam myśleć o dzisiaj prezentowanym kremie, jednak, żeby było śmiesznie, jakoś nie wiązałam jednego z drugim. O tym, że to takie małe zestawienie produktów z matchą, pomyślałam dopiero pisząc wstęp. Co do samego kremu, trochę nie bardzo wiedziałam w ogóle, czy go chcę. Ciekawił, ale i miałam wątpliwości. Czy fistaszki pasują do zielonej herbaty? W końcu postanowiłam sprawdzić.

Nutura Premium Krem Orzechowy Matcha to "w 100% naturalny krem orzechowy z dodatkiem herbaty matcha" zrobiony z fistaszków.

Po otwarciu wyraźnie czuć zieloną herbatę, choć to, że to konkretnie matcha nie było aż tak dosadne. Oczywiście jednak czuć ją. Fistaszki zajęły miejsce w tle, a nasiliły się, doganiając herbatę, dopiero po dokładniejszym przemieszaniu i w trakcie jedzenia. Zawarły w sobie delikatne prażenie, co przełożyło się na niby ciężkawo-dusznawy charakter, jednak warto podkreślić "niby". Przemykała przez to bowiem nutka rześka, świeża, trochę "roślinna". Mieszała się z matchą, a fistaszkom dopowiadała surowość i wprowadziła sporo słodyczy (obstawiam, że to cukier kokosowy).

przed i po uporaniu się z olejem
Oleju wydzieliło się dużo: zlałam jakieś jakieś 1,5 łyżki, resztę (pewnie prawie 2) wymieszałam w miarę dokładnie, całościowo.
Krem cechowała gęstość typowa dla kremów z fistaszków, a więc dość wysoka, ale ciągnąca. Wydał mi się bardzo zwięzły, ale nie zbity. Płynny jednak też na pewno nie, a jedynie lekko ruchomy (przy np. poruszaniu słoikiem). Wykazywał miękkość. Widoczne gołym okiem drobinki-kropeczki to, jak się okazało, i orzeszki, i kryształki cukru (te ciemne).
W trakcie jedzenia krem gęsto zalepiał usta, jakby jeszcze w nich gęstniejąc. Raz czy dwa wydał mi się aż nieco przytykający. Był masywny, konkretny i niegładki, jednak bardzo, bardzo kremowy. Nie czuć w nim efektu "miazgowości" (czyli drobinek orzeszków, które można by pociamkać, ale nie są to "kawałki do gryzienia"), ale też nie był idealnie gładki... Wypełniały go dosłownie kropeczki: orzeszków, jak i cukru kokosowego. Tego trafiło się też kilka większych kryształków (o twardo-zawilgoconej strukturze), którym zdarzyło się skrzypnąć, jednak w większości rozpuszczał się wraz z masą, rozrzedzając ją z wolna. Pastę istotnie cechowała miękkość. Wcale nie wydawała się tłusta. Czułam w niej za to lekką pylistość, może nawet suchość. Ujawniała się wraz z rozpływaniem, choć gdy krem znikał, zabierała się i ta pylistość (matchy?). Po rozpłynięciu się, nie zostawały żadne drobinki czy kryształki.

W smaku powitały mnie fistaszki. Były leciutko prażone, naturalnie maślano-słodkawe. Miały niemal nugatowy (nie typowo masłoorzechowy) charakter.

Prędko doszedł do tego specyficzny motyw zielonej herbaty matcha. Przedstawiła się jako naturalnie słodkawa, delikatna. Przejawiała specyficzną zieloność, tworząc świeży i rześki klimat. Zaraz jednak zaczął umacniać się smak zielonej herbaty, niekoniecznie matchy. Może nawet lekka cierpkawość czy goryczka?
Obudziła w fistaszkach prażoną, acz bardzo delikatnie, nutkę. Smak zielonej herbaty umacniał się z lekko prażonymi fistaszkami, nakręcając się nawzajem w chwilowo wytrawniejszym splocie. Matcha znów się nasiliła i wplotła swój specyficzny, algowy wątek. Był istotny i przez parę chwil niemal pierwszoplanowy.

Mniej więcej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach, zielona herbata matcha (ta w zasadzie zdawała się wypływać na wierzch epizodycznie) zaprosiła więcej słodyczy. Zaczęła leniwie rosnąć, a chwilami dynamicznie na moment wyskakiwać. Kontynuowała rześkość, acz dołączyła do niej też słodycz wyraźnie karmelowa. Wraz z rozpuszczającymi się kropeczkami i kryształkami cukru, wyłaniał się bowiem karmelowy wątek.

Orzeszki za to zrobiły się charakterniejsze, nieco bardziej prażone. Czułam też szlachetną goryczkę, ale wydawała się raczej herbaciana niż np. od skórek orzeszków. 

Jednocześnie słodycz osiągnęła apogeum (jednak i tak nie była zbyt mocna). Epizodycznie mieszała się też z niemal soczystością. Poczułam parę mocno słodkich ukłuć, po czym słodycz przybrała łagodniejszą postać. Pomyślałam wtedy o orzeszkach niemal surowych, ale zestawionych z karmelem (nie karmelizowanych). Zielona herbata cały czas była wyraźnie wyczuwalna, a im bliżej końca, i im więcej cukru się rozpłynęło, tym bardziej pokazywała właśnie charakter matchy. Zalatywała algową nutką, podkreślając w fistaszkach wytrawność, niemal strączkowo-fasolkowość. Raz czy dwa w pewnym momencie wychwyciłam wręcz rybie echo, jednak szybko krył się w otoczeniu.

Bliżej końca, im bardziej mieszała się z fistaszkami, tym bardziej oddawała zwykłą, minimalnie cierpkawą zieloną herbatę, ale też algi. Orzeszkom dopowiadała tym samym niemal surowość. Było bardziej... rześko-roślinnie, a jednocześnie słodko w złożony sposób.

Po zjedzeniu czułam wyrównany posmak w dużej mierze matchy (tym razem ewidentnie), a więc herbaty zielonej bardzo delikatnej, słodkiej, rześkiego karmelu (od cukru kokosowego) oraz fistaszków lekko prażonych. Słodycz była niska, ale nieodłączna. Do tego w ustach czułam zaskakującą... rześkość, roślinną świeżość. Mimo to, krem w dłuższej perspektywie nieco wysuszał.

Całość w zasadzie mi smakowała, ale jako ciekawostka, jednorazowo i to z zastrzeżeniami. Cieszy przystępna słodycz, a więc nie za wysoka, a w dużej mierze naturalna, ale irytowało mnie, że dodano cukier kokosowy w takiej formie. Rozpuszczające się kawałki irytowały, że w ogóle były - wolałabym, by idealnie to rozpuścili i wmieszali. Tym bardziej doskwierał mi brak "miazgowości", bo widząc kropeczki, liczyłam na niego. Łagodne fistaszki i równie łagodna matcha stworzyły niezwykle harmonijny duet, który czasem pokazywał pazurki. Pasowały do siebie w takim wydaniu idealnie. To nie był mocno słodki krem, ale wytrawny też nie. Matcha w dużej mierze podporządkowała sobie arachidowość, więc nie jest to do końca "mój krem". Myślę jednak, że jak na pastę fistaszkową z matchą jest świetny, a jego jedyna wada to cukier w takiej formie (niby się rozpuszczał, ale przez to słodycz dziwnie podskakiwała, a i tak czuć go na języku - myślę, że naprawdę lepiej by było, by to wymieszali). Gdy krem kończyłam drugiego dnia, opadł element "ciekawostkowy", zupełnie subiektywnie, smakowało mi to już znacznie mniej.


ocena: 8/10
kupiłam: nutura.pl
cena: 12,99 zł za 190g
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: orzeszki ziemne prażone, cukier kokosowy, herbata matcha (3%)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.