poniedziałek, 30 stycznia 2023

krem Orzechownia Naturalna Miazga z Orzechów laskowych

Od czystych past Orzechowni dosłownie się uzależniłam, więc sięgnięcie po kolejną było tylko kwestią czasu. Miała to być akurat z orzechów laskowych, w kwestii których naprawdę może być różnie. Otóż trafiałam na opinie, że niektóre kremy z tych orzechów wychodzą gorzko, ja z kolei miałam jedynie bardzo słodkie doświadczenia (np. Deseo Pasta z orzechów laskowych 100%). A same orzechy? Akurat w ich przypadku chyba największą różnicę robi mi, czy są prażone, czy surowe (wolę surowe). Obecność skórek wiele w nich zmienia... Stąd pasty z laskowych postrzegam jako zagadkowe, tajemnicze. I oczywiście potencjalnie smaczne.

Orzechownia Naturalna Miazga z Orzechów laskowych to miazga 100% z orzechów laskowych.

Odkręciwszy słoik, poczułam średnio intensywny zapach słodkich, prażonych orzechów laskowych. Oczywiście nasiliły się po przemieszaniu i w trakcie jedzenia - wtedy to aż zaskakująco wzrosła ich słodycz, podkręcona prażoną nutką. Ta ogólnie nie była za mocna, ale nie do przeoczenia.

przed i po uporaniu się z olejem
Na wierzchu wydzieliła się spora ilość oleju. Większość zlałam po szybkiej ocenie sytuacji: jakieś 3,5 łyżki, a wymieszałam pewnie z połowę łyżki. 
To dlatego, że krem ogólnie był rzadki i lejący. Z łatwością ściekał z łyżeczki. Mimo to, nie wydawał się oleisty. Pewien konkret zachował. Zawierał mnóstwo drobinek i małych kawałeczków, w tym ewidentnie skórek. Jak by go nie mieszać, i tak tonęły, osiadając na dnie - tam było ich najwięcej i oczywiście o największym rozmiarze.
W trakcie jedzenia też był lejący, w ustach odrobinkę gęstniał choć... Może nie tyle gęstniał, co wykazywał pewną pełnię, "kremowiał". Nie był oleisty, a lejąco-kremowy. Smugami pokrywał podniebienie, zęby i usta, acz nie zalepiał jakoś szczególnie. Szybko, co jeszcze bardziej rozbijało zalepianie, wyłaniały się drobinki nadające efektu miazgowości oraz kawałki do gryzienia. W tej paście wymagały tego, acz nie było ich bardzo, bardzo dużo, ani też nie były tych gabarytów / w formie, by zaliczyć krem do "crunchy". Ale już myśl o tej kategorii już się pojawia.
Zaplątało się sporo takich ze skórkami, sporo trzeszcząco-jasnych, kojarzących się z surowymi orzechami i właśnie tworzących efekt miazgowości (i do niewymagającego ciamkania), ale też wiele twardszych i chrupiących. Te były wyraźnie mocniej, acz nie za mocno, uprażone. Jak pisałam, zajęły dno słoika. Tam znalazłam ich mnóstwo.
Całość wydała mi się aż niewiarygodnie lekka.

W smaku pasta od początku była słodka. Natychmiast pomyślałam o prażonych orzechach z wnętrza jakiś słodkości, choćby z czekolady mlecznej. Może trochę nugatowej?

Prażona nutka z ochotą dała o sobie znać, nadając całości ciepłego wydźwięku. Ewidentnie podkreśliła słodycz, która szybko rosła. Przytaczała słodkości czekoladowo-nugatowe, może nawet z karmelem. Orzech laskowy wyszedł niemal uroczo.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji, orzechy laskowe jakby wzbogaciły się o goryczkę trochę czekoladową. Kakaową? Do głowy przyszła mi czekolada mleczna o wysokiej zawartości kakao. Prażony wątek pobrzmiewał coraz słabiej, a ja poczułam lekką gorzkawość. Przy niektórych łyżeczkach była wyższa, przy innych niższa. Pochodziła ewidentnie od skórek laskowców, wnoszących też swoistą "smakową suchość".

Prażona nutka i słodycz z nią związana (ta niemal karmelowo-czekoladowa) na zasadzie kontrastu po tym wydały mi się jeszcze silniejsze. Wyobraziłam sobie karmelowo-czekoladowy nugat, oczywiście przede wszystkim laskowy.

Drobinki orzechów nadgryzałam i ciamkałam czasem już w trakcie rozpływania się całości, ale z ochotą pozwalałam im też zostać na koniec, by dopiero je porządniej pogryźć. Raz po raz a to prażenie, a to niemal surowe orzechy podkreślały. Sporo z nich okazało się gorzkimi prztyczkami. Im bliżej dna słoika, tym więcej było tam kawałków, ewidentnie podkreślających gorzkość skórek orzechów laskowych. Czasem goryczka naprawdę mocno wyskakiwała, by jednak po chwili się zreflektować. Głównie była to gorzkość po prostu skórek (więc żadna negatywna; no, może raz czy dwa trafiłam na jakby przypaloną drobinkę).

Po zjedzeniu został posmak prażonych nie za mocno, ale niepodważalnie, orzechów laskowych o słodkim charakterze. Gorzkość też sygnalizowała swoją obecność, ale tonęła w ogólnej orzechowości.

Całość niewątpliwie mi smakowała, jednak wiem, że smakowałaby bardziej, gdyby pasta była albo z nieprażonych orzechów, albo z prażonych a bez skórek. Kontrast między gorzkimi skórkami, a prażoną słodyczą jakoś wywoływał zgrzyty w odbiorze. Ja preferuję surowe orzechy ze skórkami (surowymi bez też nie pogardzę, ale to rzadkość; a do prażonych mi skórka na wydźwięk nie pasuje), ale to w zasadzie szczegół. Ta goryczka obecna tu i tak była niska, poniekąd wpisywała się w skojarzenia orzechowo-czekoladowe. Choć spodziewałam się lejącej konsystencji (to chyba charakterystyczne dla past z laskowców), to jednak i ta nie do końca mnie chwyciła, bo aż tyle drobinek i kawałeczków (zwłaszcza tych twardszych) jednak do gryzienia przy tym poziomie rzadkości też średnio do siebie pasuje. Jakoś... nie są aż tak harmonijnie "osadzone w bazie". 
Nie dorównała Deseo Paście 100% z orzechów laskowych, ale to wciąż bardzo dobra miazga.


ocena: 8/10
kupiłam: orzechownia.com
cena: dostałam (cena to 25 zł za 200g)
kaloryczność: 705 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: orzechy laskowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.