wtorek, 31 stycznia 2023

Chocolat Weiss Ebene Noir 72 % Cacao Dark Chocolate ciemna z Afryki i Wenezueli

Już kupując tę czekoladę wydała mi się nieco dziwna. Albo właściwie, przez "dziwność na oko" właśnie na niej zatrzymał się mój wzrok, gdy na Allegro zaczęły mi się wyświetlać jakieś polecane oferty. Czarne opakowanie, napis "weiss" (z niemieckiego "biały") i zawartość 72% kakao. Dość dziwne połączenie, więc kliknęłam. Oczywiście Weiss to nazwa marki, i to po prostu od nazwiska twórcy Eugene'a Weissa (z tego, co na szybko przy pisaniu wstępu wyczytałam, ponoć prekursora w handlu luksusową czekoladą). Najpierw skupiał się jednak (i może marka nadal to robi?) na tworzeniu pralin pod szyldem stworzonego przez siebie Le Haut Chocolat.
A ja tak sobie pomyślałam, że mając takie nazwisko, za nic nie nazwałabym nim marki czekolady.

Chocolat Weiss Ebene Noir 72% Cacao Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao z Afryki i Wenezueli.

Po otwarciu poczułam słodycz wanilii i palono-pieczony zapach, wprowadzający cappuccino. Było gorzko-słodkie, mleczne. Schować je w dodatku próbowała bita śmietanka i cięższa słodycz waniliowo-maślanego wypieku. Nasączyła ją jednak i częściowo rozbijała od środka soczysta, słodka pomarańcza. Trochę jako owoc, a trochę wchodząca w klimat słodkiego syropu i dżemu. Było więc ryzykownie słodko, dość łagodnie, ale wciąż jeszcze gorzko.

Kremowa i masywna, ciemno lśniąca tabliczka przy łamaniu trzaskała głośno. Była twarda i trochę tłusta w dotyku.
W ustach rozpływała się w umiarkowanym tempie, bardzo łatwo. Stawała się gęstym, mazistym i jedynie tłustawym kremem do smarowania czegoś (np. chleba?). Ten wykazywał wysoką proszkowość. Zachowywał trochę bazowy kształt, nieco się gibiąc. Czekolada wydała mi się maślana, z elementem bitej śmietanki, acz jakby ubito-oklapłej, ociężałej. Do tego trochę soczystości... Ona, bita śmietankowość i proszkowość jakby nieco ją rozrzedzały, dzięki czemu rozsmarowywała się po ustach (właśnie jak jakiś krem-smarowidło).

W smaku pierwsza przywitała się wanilia, a zaraz po niej słodkie cappuccino. Delikatna, mleczna kawa nie była przesłodzona, a w dużej mierze właśnie słodka od mleka. Gorzkość jedynie dopieściła ją, trzymając się z boku.

Zaraz wcięła się lekka soczystość. Słodka pomarańcza podwyższyła słodycz, po czym przywołała do siebie dojrzałe i soczyste, jeszcze słodsze mandarynki. Pomyślałam o jakimś kremie czy całym deserze na bazie śmietanki w wariantach pomarańczowo-mandarynkowych. Z czasem owoce zaczęły przybierać na sile i przygłuszać śmietankę. Wspierała je słodycz cukru aż chwilami męczącego i wanilii. Nie było więc aż tak mocno-mocno owocowo. Polały się pomarańczowe syropy i dżemy. Może z dodatkiem mandarynek.

Śmietanka umknęła do kawy. Na cappuccino posadzono bitą śmietankę? A śmietanka ta była tak słodka... słodko-słodka... Waniliowa! Nagle wemknęło się poprzez nią toffi. Znalazło się niemal na pierwszym planie.

Pieczono-palona nutka była delikatna. Trzymała się trochę kawy, próbowała nieudolnie nadać słodyczy karmelowego echa, aby jakoś umocnić gorzkość. Ta jednak cały czas była niska (choć wyczuwalna!). Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jakoś bardziej zwróciła na siebie uwagę jako pieczono-palone migdały. Migdały i kawa... Migdały i trochę sezamu? Sezamków? Pomyślałam o twardych tworach obklejonych cukrem.

Cukrowe sezamki w jakiejś pomarańczowej wersji? Ze skórką pomarańczową raczej, gdyż i ona się na moment pojawiła, walcząc o goryczkę. One zaś... niby podkręciły na chwilę goryczkę, ale potem też jakby do mleczności (i lekko "ocieplono-podpieczonej" nuty cukru, z czego wyszło toffi) się dołożyły.

Cała słodycz toffi i śmietankowość bazy dominowała. Zaserwowały mi śmietankowo-waniliowe ciasto - właśnie może toffi. Było niestety aż ciężko słodkie, cukrowe. Przełożone mazistym toffi-kremem, wilgotne... z nutką migdałów? Jakby przepijane leciutko gorzkim cappuccino.

W posmaku została bardzo już niemleczna kawa, a także gorzkawo-palony migdał. Na jaw wchynęła wyrazistsza goryczka kakao. Czułam słodko-cytrusowy wątek - nawet nie tyle pomarańczowy, co jakby pomarańczowej bitej śmietanki, mandarynek i toffi.

Całość wyszła w zasadzie smacznie i ciekawie, ale dla mnie za łagodnie. Mnóstwo śmietanki, bita śmietanka, cappuccino, sezamki, słodycz toffi chwilami zahaczająca o cukrowo-ciężką zetknęły się z pomarańczami, mandarynkami i odrobinką migdałów. Delikatnie pieczone nuty na plus, ale wolałabym czuć jeszcze jakąś bardziej gorzką nutę. Tak to wszystko mogłoby być zacne, gdyby właśnie jakaś była. A to, że jej brakowało, sprawiło że kompozycji zabrakło jakby puenty (jakby Układowi Słonecznemu zabrać 90% Słońca?). Dobra czekolada, niestety dla mnie za delikatna i wolałabym, by była innym cukrem posłodzona.


ocena: 8/10
kupiłam: Allegro
cena: 19,99 zł
kaloryczność: 577 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakaowe, cukier, tłuszcz kakaowy, wanilia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.