niedziela, 15 stycznia 2023

Georgia Ramon 2000 Trees Philippinen Trinitario Puentespina Farm 78% Dark Chocolate ciemna z Filipin

Po zbieraninie niesatysfakcjonujących, zacukrzających tabliczek nie w moim typie uznałam, że czas na taką, która wreszcie przerwała by gorszą passę. Co prawda do Filipin jako regionu nie pałałam szczególnym uczuciem, ale jednak przynajmniej zawartość kakao była miła memu sercu. Warto nadmienić też, że to specjalne kakao heirloom, niezwykle rzadkie, z z plantacji Puentespina. Rośnie na niej jedynie 2000 drzewek, co daje 150-200kg ziaren rocznie). To ponoć bardzo wilgotny region, znajdujący się dokładnie na równiku, co czyni go idealnym do uprawy kakao.

Georgia Ramon 2.000 Trees Philippinen Trinitario Puentespina Farm 78% Dunkle Schokolade / Dark Chocolate Limited Edition - Heirloom Cacao to ciemna czekolada o zawartości 78% kakao trinitario z Filipin, regionu Malagos, dystryktu Barangay Baguio, okolic miasta Davao; edycja limitowana. 

Po otwarciu uderzył soczyście-kwaśny zapach owoców dzikiej róży i cytryny o pudrowo-proszkowym charakterze. Pomyślałam o jakimś cukrze cytrynowym, a potem o suchych żelkach cytrynowych i takich w kwaśnym cukrze. Z owoców jednak mimo wszystko więcej nazbierało się czerwonych. Sporo porzeczek podkreśliły inne... ciemne jagody, może aronia. Mimo tego wszystkiego, całość była słodka. To przede wszystkim ogrom kwiatów - ja pomyślałam o różach i o kwiatach dzikiej róży... o całych krzewach i wreszcie o drzewach... czy bardziej drewnie. Ostatnie wiązały się bowiem z mocno paloną, aż dymno-popielną nutą. W trakcie degustacji na granicy pudrowej cytryny i "innych owoców czerwonych" doszukałam się pudrowo-słodkich malin.

Twarda tabliczka przy  łamaniu trzaskała-pykała średnio głośno, co do złudzenia przypominało strzelanie palcami. Wydawała się zbita i masywna, a przekrój był jakby w ząbki i ziarnisty.
W ustach rozpływała się bardzo powoli. Początkowo też była masywna i zbita, acz w końcu trochę ulegała i miękła. Zachowywała jednak zwarty kształt. Maziście pokrywała podniebienie. Okazała się bardzo szorstko-proszkowa, suchawa, choć zarazem jakby połowicznie soczysta. Nietłusta. Sprawiała wrażenie surowej, nieuładzonej do końca, a tylko częściowo; jak krem z piasku. 
Znikała trochę rzadko, zostawiając pyliście-ziarniste wrażenie. Lekko ściągała.

W smaku pierwszy uderzył karmel średnio palony, nieco cukrowy. Zaraz przybrał postać bardziej pudrową, przez którą pomyślałam o pudrowych cukierkach, cukrze pudrze... ale jakby cytrynowym?

Prędko odezwały się drzewa, zmieniające się w drewno i emanujące gorzkością. Nazbierał się przy nich dym i popiół. Ustanowiły spokojną, stateczną bazę, umacniając się. Pomyślałam też o krzewach, wnoszących trochę roślinnej lekkości. Podeszły do nich niepewne, surowe orzechy pekan.

Soczystość zaczęła się w tym czasie rozwijać, a cytrynowy puder przytoczył kwasek. Pomyślałam o kwaśnym cukrze z żelek, wyobraziłam sobie też pyliście-suche (?) żelki, pudrowe cukierki (nie jem takich rzeczy, to wyobrażenia). Tak jakby z lekką goryczką żelek i galaretek cytrynowych?
Na szczęście nie było jednak bardzo cukierkowo... O to zadbał jakby sucho karmelowy wątek.

W krzewy i soczystość nagle wstrzeliła się dzika róża. Czerwone, kwaskawo-cierpkie owoce z drobną słodyczą wyszły na przód. Miały w sobie coś wytrawnego. Zaprosiły do kompozycji cierpkawe i kwaśne czerwone porzeczki. Zajęły z nimi wiodące miejsce.

Choć nie było bardzo owocowo, bez dwóch zdań zebrało się więcej owoców. Te były słodsze, ale tylko niektóre nieco pudrowe - np. maliny... Do tego już normalne jagody... owoce leśne? Z czasem owoce oprószył kwaskawy cytrynowy puder, mimo że maliny i jagody (?) walczyły o słodycz. Dzika róża jakby się jedynie temu przyglądała.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa znów mignęły mi orzechy pekan, ale nie tylko jako same surowe orzechy, a też delikatny i niemal maślany... krem z pekanów? Trochę drewna na moment je podkreśliło, a potem uderzyły paloną nutą. Dym i popiół zetknęły się z chwilowym złagodzeniem.

Przemieszanie tego wszystkiego zaobfitowało w myśl o przypalonych pączkach z nadzieniem z owoców dzikiej róży, jednak szybko ukryła się w zwęglonym drewnie i popiele. Te chwilowo roztoczyła niemal neutralność, gorzkawość była lekka, ale z czasem znów zaczęła rosnąć.

Wsparły ją krzewy dzikiej róży i bardziej drzewa żywe, nie drewno. Pomyślałam o roślinach, znów  pekanach i kwiatach. Kwiaty odpowiadały za słodycz i podsunęły jej trochę pekanom. Wyobraziłam sobie te orzechy z karmelem, jakby ktoś je lekko nim skropił, a ten już zastygł. Wydały mi się suchawe, a kwiaty... bardziej nieco pyliste, jak jakiś pyłek kwiatowy (nie np. suszone kwiaty). Wzrosła ich słodycz, a na zasadzie kontrastu wraz z nią gorzkość, nawet gorycz ziół. Na końcówce wniosły drobną pikanterię. 

Zioła otarły się o lekowo-goryczkowatą nutkę, po czym zatonęły w dymie. Ten był lekko cierpki, acz tonowany niemal maślanymi pekanami. Pobrzmiewała w nim jednak pewna pikanteria, ciężkość. Jakby pieprz i lukrecja?

W posmaku został właśnie dym, goryczką spleciony z trochę lekowymi ziołami oraz róża jako owoce dzikiej i trochę kwiatów, roślinność... Do tego czułam orzechy pekan i jakby cytrynowy puder. 

Czekolada była bardzo jednoznaczna i obrazowa. Dzika róża, dym i popiół oraz sporo czerwonych owoców z cytrynowym pudrem, żelkową goryczką wyszły ciekawie w zestawieniu z mocniejszymi zagraniami ziół, kwiatami czy drobną nutką pekanów. Nie podobał mi się jednak ten wydźwięk "słodkości" (nie, że słodycz, bo ta za wysoka nie była). Pudrowa suchość mnie nie przekonuje, ale nie mogę powiedzieć, by mi przeszkadzała. A jednak było i wytrawniej, i gorzko, i kwaskawo (nie kwaśno). Za słodko na pewno nie. Coś mi jednak w wydźwięku czasem się tam gryzło. A jednak mimo to, całościowo wyszło bardzo smacznie i ciekawie. Choć od dłuższego czasu nie oczekuję za wiele od czekolad z Filipin, ta na ich tle wyróżniła się pozytywnie.

Jadłam Georgia Ramon Philippinen / Philippines 75 % Sweetened with Coconut Blossom Sugar, która też końcowo potrafiła lekko przygryźć w język (ale owocami egzotycznymi, dzisiaj opisywana ewentualnie trochę przyprawami), była też dymna, drzewna, palona, ale o wiele kwaśniejsza za sprawą owoców egzotycznych (ananas, kiwi, multiwitamina), a do tego sporo w niej wypieków, karmelu i - mimo wszystko - rześkości. Nie powiedziałabym, że to ten sam kraj (ale w końcu inny region i rodzaj cukru).


ocena: 9/10
cena: 33,82 zł (dostałam zniżkę, cena półkowa to 45 zł za 50 g)
kaloryczność: 580 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.