Tę pastę kupiłam w zasadzie spontanicznie. W miejscach takie jak Rossmann bywam bardzo rzadko, więc korzystając z okazji, jak już byłam (by pobyt tam nie był tylko męczarnią), zerknęłam do działu z żywnością. Jasny krem jakoś wpadł mi w oko, wyglądał na łagodny. O tej polskiej marce nie wiedziałam nic, miałam tylko nadzieję, że nie wypadnie blado w stosunku do jedzonego względnie niedługo przed nim obłędnego kremu Orzechowni 100% z nerkowców.
(Słodkie Hawo) Planta Food to Grow Cashew Butter Pasta z Nerkowców to pasta w 100% z orzechów nerkowca.
Po otwarciu poczułam zapach lekko, delikatnie podsmażonych w maśle na słodko nerkowców. Były wyraziste, acz z uwypuklonym właśnie maślanym aspektem (wyobraziłam sobie nerkowce na sekundę wrzucone na patelnię z nerkowcową margaryną / alternatywą masła - takie coś jedynie widziałam w sklepach). Słodycz nasilała się wraz z mieszaniem, a w trakcie jedzenia w ogóle wydała mi się bardzo wysoka. Trochę przypominała syrop klonowy.
przed i po uporaniu się z olejem |
Choć pasta wyglądała na suchą, z czasem okazała się po prostu masywna i konkretna, jedynie w porywach suchawa. Na pewno suchawo-twardawa była na samym dnie - gdy przyszło to jeść, próbowałam wymieszać, ale okazało się, że ta twardość nie wynika z suchości. A przynajmniej nie tylko. I w zasadzie... była to tylko twardość pozorna, bo w ustach wrażenie to błyskawicznie ulatywało.
W trakcie jedzenia pasta wykazywała wysoką, zbitą maślaność, ale też miękkość. Cała, sama w sobie sprawiała wrażenie nieco jędrnej. Była tłusta właśnie w maślany sposób. Zalepiała usta, ale nie przytykała. Po tym powoli odpuszczała jak topiące się w cieple masło z dołożoną orzechową masywnością. Chwilami wydawała mi się ciastowa (myślę o czymś zakalcowatym), chwilami bardziej kremowa. Miękko-twardsza (?) część z dna sprawiała wrażenie zbito-ubitej, nawet niekoniecznie suchawej. W ustach rozchodziła się, nieco "kremowiejąc", ale właśnie też jak bardzo maślany, złudnie twardawy krem. Mimo obecności drobinek i kawałków, nie wydała mi się specjalnie "miazgowa", a jakby do gładkiego kremu po prostu dorzucić kawałki. Bazowo nawet gładko-śliskawą mogłabym ją określić.
Uwalniała mnóstwo kawałków orzechów nerkowca. Drobne, mocniej uprażone były przeważnie chrupiące, ale wciąż miękkich. Większe sprawiały wrażenie surowych i miękko-jędrnych. Najlepiej było mi zostawiać je na koniec i dopiero wtedy gryźć i ciamkać.
Krem był tłusto-ciężki, acz kawałki i drobinki nieco to przełamywały.
Ze struktury bardziej niż z kremami z nerkowców, kojarzyła się z fistaszkowymi "crunchy" z dodatkiem zakalcowego elementu.
W smaku w pierwszej sekundzie uderzyła szokująco wysoka słodycz. Od początku krem był słodko-maślany. Słodycz miała charakter mieszanki delikatnego syropu klonowego i jasnego miodu. Wiązała się z maślanością, a przez obecność nuty syropu klonowego, pomyślałam o nerkowcowych, tłustych pancake'ach właśnie z nim. W samej paście doszukałam się elementu maślano-pancake'owego albo... masy na ciasto?
Zaraz maślaność zrównała się ze słodyczą i objęła dowodzenie. Ta czysto, specyficznie nerkowcowa wydawała się podkreślona bardziej zwykłą, a jednak oczywiście smak nerkowców był nie do podważenia. Chwilami jednak zaczął nieco odlatywać.
Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach przez wysoką słodycz w mojej głowie mignęła myśl: "woda z cukrem". Do bazy wemknęła się pewna nijakość / rozwodnienie smakowe. Jakby wodnisty "nerkowcowy" syrop klonowy rozrzedził smak "nerkowcowych" grubych naleśników.
A jednak kawałki orzechów sprzeciwiały się czemuś takiemu i podkręciły właśnie nerkowcowość. Nie musiałam ich specjalnie zachęcać gryzieniem, by roztaczały swój smak. Wydobyły z pasty bardziej niż prażoną, to smażoną nutkę. Pomyślałam o leciuteńko podsmażonych w nerkowcowym maśle (alternatywie dla konwencjonalnego) orzechach, a potem o pancake'ach z umieszczonym na nich kawałeczkiem topiącego się masła (nerkowcowego!).
Kawałki oczywiście gryzione, robiły to mocniej, jednak nie były o wiele intensywniejsze od pasty - w zasadzie stały na równi z nią (tylko że bez tego nijakiego epizodu).
Zwłaszcza od ciemniejszych drobinek odchodziła wyraźniejsza nutka prażenia... Czy raczej delikatnego, trwającego dosłownie sekundę podsmażenia (w nerkowcowym maśle). Podbijała myśli o syropie klonowym i jego słodyczy.
Większe kawałki orzechów zostawiałam na koniec. Smak oddawał wygląd i strukturę. Były jasne i delikatne, a on właśnie taki wyrazisty w swej delikatności. Powiedziałabym, że to pełne nerkowcowego smaku orzechy surowe, "orzechowo czyste". Przy bardziej mdławych wątkach kremu wydawały się aż zabawnie "roślinne", co zadziałało na korzyść całości.
Po zjedzeniu został posmak maślano-nerkowcowy, jakby pewna słodka wodnistość związana z syropem klonowym. Czuć prażono-podsmażone motywy, ale jedynie jako echo.
Całość mi smakowała, mimo że mam żal o chwilowe niedogorywanie nerkowców-orzechów kosztem maślaności związanej ze smażeniem. Nie mogę nazwać tej pasty mocno / ewidentnie smażoną, ale bliżej jej do takiej, niż wyraźnie prażonej. Tak czy inaczej, orzechy były obrobione lekko, co się akurat chwali. Osiadły w słodkich realiach. Ogół jednak i tak był wyraźnie i częściowo satysfakcjonująco nerkowcowy. Naturalna maślaność i słodycz tych orzechów przytoczyła ciekawe skojarzenia, ale te poszły dalej i wydawały się nie pochodzić tylko od nerkowców.
Konsystencja do mnie jednak nie przemówiła. Taka zwarta, maślano-gładka, a i tak najeżona, złudnie twardawa (acz w ustach mięknąca) i chwilami aż suchawa oraz wysoka zawartość kawałków w dłuższej perspektywie trochę... Może nawet nie tyle męczyła, co dziwiła. Wydawała mi się mało nerkowcowa. Skojarzyła mi się z nerkowcowo-maślaną wersją Auchan Sante 100% Crunchy, ale mimo wszystko takie coś do fistaszków jakoś bardziej mi pasuje.
Nie umywa się do Orzechowni 100 % z nerkowców - to wiem na pewno.
Zdecydowanie lepsze od masła nerkowcowego smażonego Primaviki (recenzja z 2016).
Mam jednak wątpliwości co do zestawienia ją z masłem nerkowcowym prażonym Primaviki. W zasadzie Primavika jest lepiej zrobiona, ale na wydźwięk są zupełnie inne. A obecnie ja tak soli nie cierpię, że już wolę coś nieco bardziej mdławego i o gorszej strukturze, ale nie słonego, więc... Trzeba po prostu przy wyborze pomyśleć o tym, na co bardziej jest się tolerancyjnym.
ocena: 8/10
kupiłam: Rossmann
cena: 21,99 zł (za 180 g)
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: orzechy nerkowca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.