piątek, 25 października 2019

Zotter Labooko fruit Strawberry biała truskawkowa

Owocowe Labooko, mimo że są naprawdę ciekawe z racji zamysłu, nie ciekawią mnie. Za bardzo odbiegają od tego, co rozumiem poprzez "czekolada". Ta tabliczka trafiła jednak do mnie w ramach "testu w ciemno" i od razu Wam się przyznam, że tylko po powąchaniu nie zgadłam.

Zotter Labooko fruit Strawberry to biała czekolada truskawkowa.

Po otwarciu poczułam dziwną nutę, która skojarzyła mi się z czymś buraczanym. Nie była wiodąca, ale strasznie odstająca i niepasująca. Obok niej rozbrzmiewały pudrowe, cukierkowo słodkie czerwone owoce. Powiedziałabym, że między innymi maliny, chyba też truskawki; na pewno suszone i z odrobinką kwasku. Początkowo ta pudrowość kojarzyła mi się wręcz wegańsko (obstawiałam, że to Labooko Raspberry-Coconut)

W dotyku tabliczka przedstawiła się jako tłusto-sucha, proszkowa.
W ustach rozpływała się raczej łatwo, acz cały czas pozostawała względnie miękko-zwarta. Jej smugi, jakie pozostawiała na podniebieniu, były jak woda, z racji smaku trochę udająca sok. Całość cechowała pudrowość / proszkowość, a mimo to, drażniła mnie jej maślano-śliska tłustość. Kojarzyła się z rzadkim i tłustym mleczkiem kokosowym.

W smaku od pierwszego kęsa przywitała mnie soczysta, cytrynowa kwaśność. Szybko podpięła się pod to cukierkowa pudrowość czerwonych cukierków owocowych.

Nadciągnęła fala słodyczy i ewidentnie konfiturkowo-suszono-cukierkowe, niemal przerysowane truskawko-maliny. Przez kwasek najpierw pomyślałam o malinach, ale gdy tak rosła i rosła słodycz pudrowa, dołączyła do niej słodycz soczysta, smak zrobił się niezaprzeczalnie truskawkowy. Suszone truskawki wymieszały się z cytryną, co wcale nie wyszło na ich korzyść, ale przynajmniej mniej więcej w połowie przełożyło się na wybicie się soczystości.

Za truskawkami, w pudrowości doszukałam się wanilii, która zwróciła moją uwagę na mdło-maślaną nutę. Pudrowość dzięki temu jakoś dowodziła. Bliżej końca wycofała się na rzecz soczystości mieszanki słodyczy i kwaśności truskawek i cytryny.

Po wszystkim pozostała soczysta, owocowa kwaśność, jak również poczucie tej nijakości słodkich, pudrowych cukierków i masła.

Całościowo wyszło ciekawie, ale nie tak, bym chciała zjeść więcej niż połowę jednej tabliczki. Wodnista soczystość wyszła kiepsko przy pudrowej tłustości, a smak... jakoś po prostu to odzwierciedlał, choć on taki kiepski nie był. W dużej mierze przerysowany - kwaśność niepotrzebnie tak podkręcono cytryną, a o całej pudrowości już nie mówię. To pewnie efekt sproszkowania suszonych owoców. Truskawki... czuć w sumie wyraźnie, ale nie jednoznacznie i truskawkowo-truskawkowo. To bardziej czerwonoowocowy smak.
Malinowa Labooko smakowała mi bardziej, bo była wyraźnie malinowa właśnie, Labooko Cheeky Fruits niby była smaczniejsza i ciekawsza, ale nie lepsza. Niewątpliwie wygrywa Labooko Mango Lassi. Jestem pewna, że tłuszcz kakaowy jest po prostu za ciężki do owocowych kompozycji. Jogurt sprawdza się doskonale. Truskawkowo-jogurtową zjadłabym pewnie całą.
Połowę oddałam Mamie. "Na nos" nie zgadła truskawki - mówiła, że czuje "jakby jakieś owocowe krzaki"; w smaku ewidentnie czuła suszone truskawki, ale było jej za dużo cytrynowej kwaśności. Smakowała jej nieco bardziej niż mi.


 ocena: 7/10
kupiłam: BioKredens.pl
cena: - (normalnie kosztuje 16 zł)
kaloryczność: 577 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, suszone truskawki 12%, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, proszek cytrynowy (cytryna, skrobia kukurydziana), wanilia, sól

7 komentarzy:

  1. Same truskawki lubię, ale kwaśnych słodyczy już nie za bardzo (chyba że gumy szoki :D) więc ta czekolada pewnie nie za bardzo by mi posmakowała, za to mogłaby stać u mnie na półce jako ozdoba bo zarówno opakowanie jak i sama tabliczka wyglądają bajecznie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w planach narysowanie tego opakowania, bo bardzo, bardzo mi się podoba.

      Rozumiem, że nie lubisz kwaśnych słodyczy, ale... Jak można takie kwachowe rzeczy jak te gumy jeść?! Zupełnie nie dla mnie.

      Usuń
  2. O nie, buraczano-malinowy zapach przywiódł mi na myśl jakiś nie tak dawno zrecenzowany produkt, który pachniał jak słodki barszcz wigilijny. Kurde, co to było... Wafle Kupca z maliną? Nie pamiętam, ale może skojarzysz.

    Konsystencja jawi się jako dramatyczna. Smak też nie brzmi zachęcająco. Że truskawki - super, ale po co zaraz walić w nie cytryną? Na 90% jest to tabliczka, po otrzymaniu której sprezentowałabym ją mamie bez próbowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzę! ... Wafle (chciałam je maczać w barszczu!) i był jeszcze baton buraczany z czymś.

      Niee, dramat to nie był. Przynajmniej rozpuszczała się jako tako. Mógł być plastik.
      Biorąc pod uwagę, że tabliczka to 35 g... moje oddanie połowy Mamie, a zjedzenie połowy to też mój wyczyn. Zupełnie nie dla mnie, ale ja wiem? Jak na białą truskawkową... ot.

      Usuń
  3. Popatrzyłam na opakowanie czekolady i skojarzyło m i się z Bożym Narodzenie mxD

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.