piątek, 12 marca 2021

Fair 47 % Donkere Zwitserse Bio-Chocolade mit Hazelnoot / Bio Czekolada z orzechami laskowymi mleczna

Czekolady z orzechami uważam za nudne. Oczywiście wyjątek stanowią te z ciekawymi orzechami lub gdy orzechy nie są jedynym dodatkiem. Czyste z orzechami to zawsze chętnie biorę w góry. Wtedy zdecydowanie wolę całe orzechy, ewentualnie połówki, duże kawały - wiecie. W domu jednak? Wolę czekoladę oddzielnie, a pewne konkretne orzechy oddzielnie. Jednak to, że musiałam tę czekoladę kupić dla mnie było oczywiste. Uwielbiam Halba Fair Dunkle Schweizer Bio-Schokolade, więc gdy pojawił się (być może) pojedynczy rzut ich czekolad z dodatkami, nie mogłam odpuścić. Nawet jeśli nudno, liczyłam, że będzie smacznie. W końcu Fair Dunkle Schweizer Bio-Schokolade 60 % mit Orange, a więc z dodatkiem, za którym nie przepadam (nie lubię kandyzowanych skórek, niczego) mnie zachwyciła. Zła struktura miętowej? Oj, wypadek przy pracy, bo smak był zacny. A też czasem lubię sobie pewne rzeczy przypominać, nawet, gdy wątpliwym jest, że np. akurat polubiłam / coś się zmieniło. Ciekawiło mnie też trochę, jak odbiorę coś takiego po Grossie Hazelnut & Almond. Niestety, zupełnie umknął mi fakt aż tak niskiej zawartości kakao. Najpierw oburzyło mnie, że ciemna, a tak mało kakao (tak, Lindty Excellence toleruję, ale ze względu na ciekawe dodatki - siekane orzechy nimi nie są)... jednak przepisując skład zorientowałam się, jak bardzo się myliłam. "Donkere" (ciemna) okazała się ciemną... mleczną. W trakcie jedzenia jednak przyszło mi do głowy coś jeszcze, więc zamiast na skład po polsku, popatrzyłam na ten po niderlandzku, przetłumaczyłam i co się okazało? Polski "cukier" w rzeczywistości był... cukrem trzcinowym! I to mnie nie dziwiło (wręcz przeciwnie - wcześniej dziwiła mnie karmelowość czekolady). Po raz kolejny jednak aż ręce mi opadły przez tłumaczy (dodam jeszcze, że mistrzowie "kakao i cukier Fairtrade wymieszano z kakao i cukier bez certyfikatu").

Fair 47 % Donkere Zwitserse Bio-Chocolade mit Hazelnoot / Bio Czekolada z orzechami laskowymi to ciemna mleczna czekolada o zawartości 47 % kakao z orzechami laskowymi, produkowana przez Chocolats Halba dla Aldiego.

Już rozrywając złotko poczułam świeże orzechy laskowe, wtulone w słodkie kakao na mleku lub mleko kakaowe. To rozchodziło się od spodu i po poprzełamywaniu; wierzch i ogół wydawał się bardziej harmonijny i złożony. Była to kompozycja słodka w sposób mocno karmelowy, lekko goryczkowato-palony i naturalnie orzechowy, co skojarzyło mi się z orzechowo-kakaowym mlekiem. Daleko w tle wyłapałam soczystość bakalii, a więc też suszonych owoców.

Tabliczka przyjemnie pykała, była bowiem dość twarda. Prawie jak ciemna - choć chyba robiła to też za sprawą orzechów. Okazała się niestety najeżona mnóstwem ich kawałków. Przebijały się na spodzie, bo głównie przy nim je rozlokowano. Co więcej, były to takie słupko-kawałki - to dodatkowo ułatwiło sprawę, że wierzch (mniej więcej od połowy) był ich prawie pozbawiony. Na tę gromadę składały się sztuki świeże, w większości jasne, część tylko ze skórkami. Kawałki były to spore, średnie i mało drobnych.
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie, trochę lepko, ale raczej nie zalepiając. Sama baza wyszła kremowo, wręcz aksamitnie i tłusto gładko. To mleczno-maślana, a więc nie taka ciężka tłustość. Tym samym nie była mocno gęsta czy zbita, a bardziej... jak gęstawy budyń. Chwilami do złudzenia go przypominała. Orzechy okazały się cudownie świeże, chrupiące i miękkawo-soczyste. Jedząc utwierdziłam się, że mimo iż zacne, trochę przesadzili z ich ilością.

W smaku czekolada zaczęła od uderzenia mleczkiem. Słodziutkim i uroczym, niemal 1:1 wymieszanego z karmelem, który rozszedł się po ustach w ciągu kolejnych sekund. Przy nim znalazła się palona goryczka. Pomyślałam o smakowym mleku, kajmaku, albo... maślanym karmelu? Czymś bardzo, bardzo słodkim i zlepiającym... masę bakaliową, głównie z orzechów?

Baza bezsprzecznie przesiąkła świeżymi orzechami laskowymi. Kręciły się przy nich słodko-owocowe nuty, albo jedynie lekka soczystość... też trochę orzechowego pochodzenia. Przywiodło to na myśl śliwki i jakieś złociste, suszone owoce (np. rodzynki), takie mieszające się z karmelem.

Palony karmel mieszał się z maślanością i goryczką. Ta druga wydała mi się nieco palona, czym połączyła orzechy, paloność i wyraźną nutkę kakao. Pomyślałam o śliwce (prawie bez jej mocniejszego udziału) w czekoladzie z warstewką czekoladowo-maślanego kremu, słodkiego kremu. Kremu lub budyniu czekoladowo-orzechowego? Mignęło mi jakieś wykwintniejsze toffi, ale tylko chwilowo. Pełne mleko, czy to skondensowane, czy smakowe karmelowe i orzechowo-kakaowe, zalewało usta, mieszało to wszystko.

Wytrawna gorzkawość wzrosła mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, ale nie była mocna. Przypominała kakao zrobione na mleku, które zmieniało się w kakaowo-orzechowy budyń na mleku. W nim doszukałam się namiastki cierpkości. Orzechowy smak zaczął jeszcze bardziej rosnąć, tonując słodycz.

Dodatki bowiem wyłaniały się i wypadały z masy czekoladowej na język już na dobre. Nie musiałam ich gryźć, by poczuć smak świeżych orzechów laskowych. Niemal słodkawe w naturalny sposób, niektóre potrafiły przełamać kompozycję pozytywną delikatną goryczką skórek.

Czekolada przy nich wydała się jeszcze bardziej kakaowo-mleczna, a karmelowa słodycz zbliżyła się do toffi, osiągając apogeum. Gdy tylko pomyślałam, że zrobi się za słodko, zaczęła przechodzić w śliwkową... i może morelową? Z suszonych, te żółto-złote owoce zrobiły się świeższe, soczystsze.

Orzechy laskowe rozgryzane pod i na koniec oczywiście dominowały pełnią świeżego, surowego smaku siebie samych.

Po zjedzeniu został posmak orzechów świeżych, ale i skłaniających się trochę ku karmelowo-maślanemu nugatowi z takowych. Takiego, który posypano lekko cierpkim kakao. Było słodko, ale nie za słodko, a w pewien sposób szlachetnie i odrobinę wytrawnie.

Całość wyszła naprawdę smacznie i dobrze jakościowo. Niczym... świeże, pełne smaku orzechy laskowe w budyniowej tafli kakaowo-mlecznego karmelu. Dominujący karmel z goryczką kakao, tonowany mlekiem i wzbogacony o soczystość wyszedł cudownie z pierwszoplanowymi laskowcami, wcale nie za słodko dzięki nim. Bardzo podobała mi się nuta karmelo-toffi bez karmelizowania! A słodycz odczuwalna była... Niższa niż w przypadku czekolad śmietankowych, a właśnie z jedną z nich mi się trochę kojarzyła: z palono-karmelową Bellarom Rich Chocolate, której orzechową nutę wzbogacono o kawałki orzechów, a śmietankę zamieniono na mleko.

Niestety mnie trochę denerwowała struktura. Orzechy były cudowne, problem w tym, że... przesadzili z ich ilością, bo czekoladzie bardzo blisko do "zlepka". Aż mnie trochę pod koniec zmęczyły (ale jestem pewna, że byłaby doskonała w góry!), więc postanowiłam skorzystać z okazji i pokazać Mamie, co potrafi cukier trzcinowy w czekoladzie (oraz... podzielić się dobrą czekoladą z dobrymi orzechami, bo od kilku dni słuchałam, że trafiła na "plastik z orzechami z okienkiem", a nie czekoladę, jak sobie jakąś kupiła) - około 1/6 jej oddałam. Werdykt: "zjadłam dla tych przecudownych orzechów, bo przepyszne były, ale ja i tak wolałabym połówki i całe. Sama czekolada mi nie smakowała zupełnie, za gorzka." I zrobiło mi się przykro, ale cóż... to tylko potwierdza, że naprawdę czekolada przesłodzona nie była, a orzechy - pierwsza klasa!


ocena: 9/10
kupiłam: Aldi
cena: 6,99 zł
kaloryczność: 586 kcal / 100 g
czy znów kupię: raczej nie, ale w promocji może i bym mogła (np. w góry)

Skład: cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe 12%, pełne mleko w proszku 8%, masło klarowane

16 komentarzy:

  1. Sama czekolada mnie nie zachwyca, ale nawet gdyby to robiła, nie byłoby sympatycznie. Wówczas bowiem tym bardziej irytowałaby mnie orzechowa drobnica. Jak na ironię producenci nierzadko oszczędzają, gdy chciałoby się więcej, a okazują szczodrość, gdy nie jest to wskazane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie mleczne obecnie w ogóle nudzą, ta przypadła na czas, gdy już mi się to zaczynało, więc to takie moje minimum, gdy o zawartość chodzi.
      To nie drobnica, a normalne kawałki. W moim odczuciu drobnica to takie kawałeczki, których smaku aż nie czuć, takie mikroskopijne. Tu były spoko kawałki. Co, mieli na siłę pchać całe orzechy? Nie pasowałyby tu. Wolę wyważenie - tu właśnie powinni jakoś lepiej ogarnąć ilość.

      Usuń
  2. Zachęciłaś - trafiła na listę życzeń. Chociaż skoro ciężko ją upolować, to mogę mieć problem, bo rzadko bywam w Aldi. Tak przy okazji to jaką masz "strategię" przy jedzeniu czekolad z dodatkami, w szczególności takimi do pochrupania? W sensie czekasz, aż dodatki pozostaną "gołe" i wtedy je chrupiesz/gryziesz, czy zostawiasz im trochę czekolady, żeby wszystko razem pochrupać? :P Dla mnie lepiej sprawdziła się ta druga opcja, zwłaszcza przy czekoladach, które są bardzo słodkie, bo często dodatki w nich potrafią przełamać tę słodycz (np. płatki kukurydziane w białej z kokosem z Aldi).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obstawiam, że był to jakiś pojedynczy rzut, obecnie w ogóle sklep wycofał czekolady tej marki z oferty, więc obstawiam, że kolejnego nie będzie.
      Co do strategii: nigdy-przenigdy nie gryzę czekolad. Napisałam w recenzji: "Orzechy laskowe rozgryzane pod i na koniec ". Zawsze daję czekoladzie swobodnie się rozpuszczać, a dodatki dosłownie zostawiam, aż zniknie, ewentualnie na sam koniec już jak ona znika, zdarza mi się zacząć je nadgryzać "obok czekolady". Tak by właśnie za nic czekolady nie gryźć. Gdy dodatki są duże i wypadające z czekolady, również w trakcie rozpływania się kęsa zdarza mi się taki dodatek nadgryźć, ale też: aby nie zahaczyć zębem o czekoladę. Czekolad nie gryzę i kropka.
      Wspomnianej białej z kokosem obecnie nie kupuję, ale jak ją jadałam to też ostrożnie, na sam koniec dodatki jedynie podgryzałam obok czekolady, gdy ta znikała. Nie z czekoladą.

      Usuń
    2. Ale w ogóle nie gryziesz? Bo na niektórych zdjęciach, może nie tu, ale przy innych recenzjach, wydawało mi się, że niektóre kostki są właśnie hm ugryzione,... jakby. Hm...

      Usuń
    3. W ogóle nie gryzę czekolad = nie jem ich gryząc.
      Przy każdej recenzji jest zdjęcie ugryzionego kawałka, owszem. Łamię czekoladę na kawałki / kostki i odgryzam kawałek, który potem w ustach leży na języku i rozpływa się. Nie gryzę go. Odgryzam jedynie, co jest sposobem podziału, bo równie dobrze mogłabym mały kawałek odłamać, ale to jest po prostu odgryzienie, a nie gryzienie-jedzenie.

      Usuń
    4. No jasne :) Czytałam to już chyba na śpiąco. :) Jasne, że tak :) Dzisiaj będę próbować tym Twoim sposobem. Mam Lindt 70, myślę, że się nada ^^

      Usuń
    5. "Dzisiaj będę próbować tym Twoim sposobem." - aż mnie zaciekawiło: to jak dotychczas jadłaś czekolady? Gryząc jak... jak ciastka itp.?

      Usuń
    6. Nieee, ja to tak śmiesznie może spożywam czekolady ... - leciutko podtapiam sobie w mokrofalówce, nie za mocno, ale żeby była miękkawa - i taką podtopioną wcinam łyżeczką... no tak lubię po prostu... - to dotyczy czekolad bez niczego. Poza tym lubię jeszcze czekolady mocno napakowane całymi migdałami i orzechami laskowymi - ale musi ich być dużo - to wtedy chrupię je w całości z tymi orzechami. :)

      Usuń
    7. Wybacz, ale wprawiłaś mnie w takie osłupienie-przerażenie, że przez chwilę nie wiedziałam, co odpisać. Dobrze, że masz swój sposób; dla mnie to byłaby profanacja.

      Usuń
    8. Obawiałam się tego... Wiesz, Kimiko, wróciłam do czekolad dopiero niedawno, spożywam ich na razie bardzo małe ilości. Rozpuszczam 3 kostki (niedawno 1, potem 2) i tak się delektuje. Docelowo chce i potrzebuje więcej. Ale nie czas jeszcze na to. Ten sposób znam z dzieciństwa, leczył każde smutki. :) Teraz zaczynam wiedzieć, że to profanacja. :) Dzięki Twojemu pytaniu oraz odpowiedzi o gryzieniu czekolad, poczytałam sobie o tym, jak jeść czekolady. I już wiem, a nawel zastosowałam z tym Lindtem i... Jest zupełnie inaczej. Pełniej. Lepiej. I dłużej trwaaaaa! To dla mnie wybawienie. Chyba wyrzucę mikrofalówkę.... Dziękuję Kimiko. Która czekoladę po Lindtcie (?) zakupić??? Mam Aldika, Tesco, ewentualnie Netto

      Usuń
    9. Osobiście nie uznaję zajadania smutków. Jem... niezależnie od humoru.
      Do czekolady, jak już wracać, to warto wracać świadomie i to do dobrej. W Aldim obecnie nie widzę dobrych czekolad i tam już z tego powodu nie bywam. Tesco obecnej oferty nie znam, bo mi zamknęli. Kiedyś były tam rewelacyjne Tesco finest. Netto nie mam.
      Robisz zakupy tylko stacjonarnie czy internet też wchodzi w grę? Masz może Lidla, Auchana, Carrefoura?

      Usuń
    10. Tesco finest pamietam i miałam kilka. Faktycznie, było czym się delektować, najlepiej wspominam 70 z Peru, taka z pomarańcza, 74 z Ekwadoru oraz z nadzieniem wiśniowym. U siebie nie mam co prawda tych wymienionych sklepów, są jednak w sąsiednim mieście, zatem niedługa podróż samochodem wszystko załatwi. Co do zakupów przez internet, nie, nie kupowałam tak jeszcze czekolad. W sumie że względu na koszty przesyłki. Czy możesz cokolwiek zatem doradzić z tych sklepów stacjonarnych? I dziękuje z góry.!!

      Usuń
    11. Z dodatkami i nadzieniami mi nie odpowiadały. Za słodkie, za tłuste. Wszystkie są na blogu.
      W takim razie rewelacyjne są z Lidla: J.D. Gross 70 % (jest na blogu) oraz Fair Globe 70 % (recenzja w tę niedzielę).
      Auchana cenię sobie wszystkie ich marki własnej (te od 5 zł za tabliczkę w górę), a Carrefour Bio są dobre.
      Koszty przesyłek wysokie? Ej, wcale takie nie są. do 20 zł na luzie, a że zawsze biorę przynajmniej kilka różnych czekolad, opłaca się.

      Usuń
  3. Coraz częściej żałuję, że nie ma w moim rejonie Aldi :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żałuj, czekolady tej marki od miesięcy są już wycofane, nie wrócą. Pisałam do nich w tej sprawie, więc to pewna informacja.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.