środa, 17 marca 2021

Moser Roth Dark Caramel Sea Salt ciemna 52 % z karmelem i solą

Kiedyś uwielbiałam solony karmel, a smak ten - dobrze wykonany - uważam za genialny. Niestety jednak ostatnimi czasy coraz trudniej znaleźć taki, któremu nie miałabym nic do zarzucenia. Albo niesłony, albo przesolony, albo... w ogóle niekarmelowy. Gdy producenci podłapali, że "to się sprzedaje", robią go coraz gorzej - takie jest moje zdanie i niestety parę ostatnich niewypałów w tym wariancie to potwierdziło. Gdy doszło do sięgnięcia po tę czekoladę... było mi jakoś smutno, choć też i nadzieja rosła. Smutno, bo po paru tabliczkach doszłam do wniosku, że chyba nie mam co szukać czekolad mlecznych z solonym karmelem, bo mi nie odpowiadają. A nadzieja... napędzana była, że może ciemne okażą się ratunkiem dla mnie. Co ciekawe, wydaje mi się, że swego czasu długo nie było właśnie ciemnych z tym dodatkiem.

Moser Roth Dark Caramel Sea Salt to ciemna czekolada o zawartości 52 % kakao z "chrupiącym maślanym" karmelem (16%) i solą morską.

Gdy tylko rozchyliłam papierek, poczułam cukrowy zapach, podkreślony lekko likierowo-polewową, palono-kakaową cierpkością. Zahaczyła o przepalenie. Mieszało się to z łagodnym, maślanym otoczeniem, w którym przeplatała się sugestia delikatnego karmelu i czegoś innego słodkiego, czego nazwać nie umiałam (wanilina?). Wydało mi się to takie... "po kosztach", budżetowe.

Przy łamaniu czekolada trzaskała, jednak nie była bardzo twarda. Zawierała mnóstwo mniejszych i średnich kawałków karmelu (koloru biało-ecru-zielonkawego) oraz trochę kryształków soli. To właśnie za sprawą dodatków tak trzaskała, a chwilami bardziej trzeszczała.
W ustach rozpływała się w umiarkowanym tempie, łatwo. Miękła szybko, po czym zalepiała jako jedynie gęstawy, tłusto-gładki krem. Była trochę ulepkowata, trochę maślana. Karmel dodano do niej chrupiąco-skrzypiący. Wyłaniał się szybko, a i tak zostawał na trochę po zniknięciu bazy. Początkowo szklisty, szybko się rozpuszczał, by w końcu i tak nieprzyjemnie poprzylepiać się do zębów jako miękkie placki. Na szczęście i one szybko znikały. Sól wystąpiła pod postacią drobnych kryształków, które wtapiały się w otoczenie.
Do dodatków samych w sobie w kwestii struktury w sumie nie mam większych zarzutów, ale zdecydowanie przesadzono z ilością tego kiepskiego "karmelu". Czekolada sprawiała wrażenie ulepkowatego zlepko-jeża.

W smaku od początku czekolada zaszarżowała wysoką słodyczą. Była cukrowo słodka, minimalnie karmelowa i zalatywała waniliną. Kojarzyła się z białym cukrem prosto z torby i cukrem pudrem. Wydała mi się nieco tania, przytłaczająca i spleciona z delikatną cierpkością.

Troszeczkę kojarzyło się to z bezalkoholowym likierem / sosem kakaowym: zasładzającym i tanim. Cierpkawość rosła i przytoczyła nieco gorzkawości. Była palona, wręcz sucho-przepalona i nie za mocna. Odlegle skojarzyła się z tanią, delikatną kawą z pianką i właśnie syropem.

Ta mieszała się z maślanością i przesadzoną słodyczą, które to nasilały się przy kawałkach karmelu. Był... przesadnie słodki, cukierkowy... choć nawet niezbyt karmelkowy. Niby palony, a jakiś karmelowy w tani sposób. Bardziej maślany i po prostu słodko-sztuczny.
Przełamała to sól, pojawiająca się epizodycznie przy kawałkach dodatku. Miałam wrażenie, że to one są posolone, a nie że sól występuje osobno. Zabijała sztuczność (?), ale podkreślała maślaność i tłuszczowo-słodką nijakość dodatku. Potem wydało mi się to jeszcze bardziej tanie. Większość zostawiłam, by pogryźć na koniec, przez co jeszcze wyraźniej wydobył się ich sztuczny, słodko-nijaki smak. Na pewno nie był to karmel ani nawet karmelki.

W posmaku została cierpkawość kakao, złagodzona maślanością i z odczuwalną za wysoką słodyczą. Należała do czystego białego cukru, na który naszło coś ciężkiego, cukrowo pudrowego i nieudanie waniliowatego.
Nieco już drapała w gardle, a i tak czułam, że namiastka soli była i odstawała. Tanie cukierki też były. Właściwie w przeważającej mierze, bo zostawiałam je na koniec.

Całość mi nie pasowała, bo była za miękko-tłusta, za słodka i za mało kakaowa jak na ciemną, a karmel ani struktury przyjemnej, ani smaku porządnego nie miał.
Nudna i męcząca, jakby zupełnie bez sensu było ją jeść. Dodatki niby rozpuszczały się, ale było ich tak dużo, więc i tak zostawały, przez co czekolada traciła na znaczeniu. Wprawdzie nie zdarzyło mi się mimo ich natłoku chrupnąć wielkiego kawała soli... Jednak tutaj ta sól i tak jakby nie miała racji bytu. Denerwująca forma. Przeciętna, średniopółkowa do bólu. Ja mam ciekawsze rzeczy do jedzenia, by sobie nią głowę, język i podniebienie zawracać.


ocena: 5/10
kupiłam: Aldi
cena: 9,99 zł (za 125g)
kaloryczność: 533 kcal / 100 g; 1 minitabliczka (25g) - 133kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, syrop glukozowy, tłuszcz mleczny 1,4%, lecytyna sojowa, sól morska, aromaty

4 komentarze:

  1. O nie, nie, nie. Żaden karmel palony ani solony, ani twardy i chrupiący. Budżetowy zapach niet również. Kryształki soli, najgorzej. Nie ma to jak przemienić mój ulubiony dodatek do czekolady w lepkie, osiadające w zębach barachło. O tanim smaku karemeleczków, byłabym zapomniała. Moja ocena nie byłaby tak pozytywna jak Twoja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czystej ciekawości, odbiegając od tej czekolady: odjęłabyś punkty chrupiącemu solonemu karmelowi za to, że jest słony i chrupiący? :P

      Usuń
  2. Mój ulubiony wariant czekolady na dzień dzisiejszy. Mam pełno tej marki własnej Auchan.
    Masz rację jak producent zorientuje się że konsument łyknął produkt zaczyna go psuć ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A według mnie ostatnio bardzo ciężko o dobry solony karmel. Zazwyczaj wychodzi niesmacznie, bo i za cukrowo, i za słodko, prawie wszystko mnie denerwuje... ech.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.