czwartek, 9 lutego 2023

Grizly Gold Krem z orzechów laskowych z chocobananem i ziarnami kakao

Nie umiem wyjaśnić swojej słabości do bananowych wariantów. Co prawda słodyczy bananowych nie kupuję, bo ogólnie obecnie z tych kupuję tylko czekolady i kremy orzechowe, ale zawsze żałowałam, że bananowych - zwłaszcza dobrze zrobionych - jest tak mało. Akurat jednak uwielbiany np. w USA duet masła orzechowego i bananów to nie moja rzecz. Krem orzechowo-czekoladowy z bananem za to już bardziej. Co prawda żałowałam, że w tym przedstawianym dziś dodano też ziarna kakaowe, ale liczyłam, że nie będą jakoś szczególnie przeszkadzać. To właśnie ze względu na ten krem zainteresowałam się ofertą od Grizly i udało mi się nie dość, że dostać rabat, to jeszcze, ze względu na recenzowanie produktów, ściągnęli dla mnie kilka dostępnych dotąd tylko na stronie czeskiej.
Linia Gold została stworzona we współpracy z renomowaną szefową cukierni Darina de Oliveira Costa ze Sweet Moment. Nie ukrywam, że uśmiechnęłam się na nazwę tej czeskiej cukierni.

Grizly Gold Krem z orzechów laskowych z chocobananem i ziarnami kakao / Lískový krém s čokobanánem a kakaovými boby to czekoladowy krem z prażonych orzechów laskowych z ciemną czekoladą (o zawartości 54,5% kakao) i kawałkami liofilizowanych bananów i ziaren kakaowca (nibsami); wyprodukowany przez Calbuco s.r.o. (Grizly).

przed i po rozprawieniu się z olejem
Po otwarciu uderzył zapach slodziutkiego, świeżego banana. Zupełnie, jakbym właśnie obierała sczerniałą, miękką sztukę. Do słodyczy dołożyły się niemal równie intensywne, prażone orzechy laskowe. Mieszały się z echem wyidealizowanej Nutelli, acz całość wieńczyła także szlachetniejsza, wyraźnie ciemna czekolada. Wysoce słodka, ale charakternie kakaowa. W trakcie jedzenia doszukałam się nawet pewnej ziemistości.
Po rozprawieniu się z olejem i w trakcie jedzenia banan i orzechy laskowe przybrały na sile.

Na wierzchu wydzieliły się 2 łyżki oleju, które zlałam. Odrobinę, jaka została, przemieszałam, co mimo iż słoik był wypełniony mnóstwem kawałków dodatków, było bezproblemowe.
Pasta okazała się raczej płynna, acz wciąż masywna. Była jednak bardziej skapująca z łyżeczki grudkami niż lejąca. Nie wydawała się zbyt zwarta, acz swoją gęstawość miała.
W zasadzie była jakby zlepiszczem ogromu kawałków najrozmaitszych. Banany wystąpiły pod postacią malutkich, małych i średnich, paru wielkich kawałków. Nibsy to i małe, i średnie (w większości), i całkiem sporę kawałki. Trafiło się parę wielkich oraz parę drobinek i kilka łusek.
Orzechy chyba zmielono idealnie, acz może jakieś drobineczki wystąpiły. Na pewno widziałam sporo czarnych kropek (kakao?).
W trakcie jedzenia krem potwierdził swoją masywność, ale... okazał się bardzo miękki zarazem. Jakby gęstniał i lekko zalepiał usta. Nie wydawał się tłusty, acz konkretny na pewno. Kojarzył mi się z grudkowo-drobinkowym czekoladowym budyniem. Połączył kremowość czekolady i niby miazgowy efekt. Z tym że... nie była to miazgowość orzechów - drobinki okazały się bananami. Na pewno nie był gładki. Chwilami wydawał się soczysty (raz czy dwa pomyślałam o nim jako o śliskawym), a i w miarę łatwo znikał, co przyspieszały dodatki (co nie znaczy, że z ust znikał szybko - o nie!). Sprawiły, że całość wyszła jak lżejszy, nie taki gęsto-zbity krem orzechowy typu crunchy. Krem gryziony (sam w sobie, nie chodzi mi o dodatki) trochę skrzypiał / trzeszczał, jakby zawierał zmielone wiórki kokosowe.
Dodatki gryzłam raczej bliżej końca rozpływania się porcji w ustach i na koniec.
Banany okazały się chrupiącymi, trochę kruchymi kawałkami liofilizowanych owoców, które to gryzione rozchodziły się na soczysty pyłek. Po pewnym czasie wilgotniały nieco od otoczenia, robiąc się z kolei bardziej śliskawo-soczyste. Nie powiedziałabym jednak, że to po prostu liofilizowane banany, a raczej coś z pogranicza liofilizowanych a wyjątkowo niekamiennych chipsów bananowych.
Kawałki kakao okazały się twardo-chrupiące, wyprażone przystępnie na sucho, ale w punkt. Nie były ani wysuszone, ani nie miały ostrych krawędzi, a gryzione i ciamkane bardzo długo, niektóre, potrafiły nawet lekką soczystością się wykazać.
Procentowo bananów dodano więcej i rzeczywiście to czuć i widać, jednak nibsy z racji wyrazistości też sprawiały wrażenie, że trafiają się ciągle. Gdy w ustach lądowały i one, i banany, podczas gryzienia, dominowały nibsy.
Całość wyszła harmonijnie. Cały czas było, co gryźć, ale nie męczyło to, bo banany i nibsy wyszły po prostu bardzo przyjaźnie. Jedynie gęstawa (nie zaś gęsta) konsystencja, masywność, ale jakby bez za mocnej tłustości doskonale pasowała.

W smaku pierwsza uderzyła słodycz. Z pełną mocą w wyścigu ruszyły słodkie, niemal czarne banany niezwykle świeże i zachwycające oraz słodko-prażone orzechy laskowe. Sama baza bardzo mocno smakowała bananami.

Choć wydawało się to niemożliwe, w ciągu kolejnych sekund laskowce jeszcze przybierały na sile. Były niemal słodziutkie, urocze i w pewien sposób ciepłe... ciepło-czekoladowe? Pomyślałam o tabliczce mlecznej czekolady z całymi orzechami. Czekolada i orzechy przejawiały delikatną mleczność, w czym słodycz rosła.

Banany zmieniły się w słodki przecier czy nawet nektar, przy którym doszukałam się wanilii. Całość zaczęła zmierzać ku przesłodzeniu, czekoladowość wydała mi się lekko cukrowa i... przez moment mignęła myśl o wyidealizowanej wersji Nutelli. Czekoladowo-kakaowo-orzechowej i bardzo słodkiej.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach sama baza wydała mi się bardziej maślana. Zaraz zaskoczyło to na tor orzechowo maślany. Naturalna maślaność orzechów laskowych wygłaskała słodycz, wyciszyła ją nieco.

Gdy na języku zaczęły wyraźnie wyłaniać się dodatki, wtłaczały swój smak nawet niegryzione. Banany podkręcały słodką soczystość, oczywiście bananowość, a nibsy podkreślały paloną nutę kakao w czekoladowo-nutellowym wątku. Z kolei sama łagodna czekoladowość wyłaniała się wyraźniej w porcjach z mniejszą ilością dodatków. Prędko robiło się bardzo, bardzo słodko.

Po tym laskowce uderzyły jakby z nową mocą. Prażone, ale nie za mocno, prowadziły w wyścigu. Jednocześnie w czekoladowym wątku podkręciły gorzkość i nawet lekką ziemistość. Czekolada zrobiła się szlachetniejsza. Mimo wciąż pobrzmiewającej kumulacji słodyczy wanilii, cukru i bananów, chwilami czuć, że dodano ciemną, choć łagodną... czy raczej "deserowawą". Gorzkości w zasadzie brak, mimo że pewna gorzkawość pobrzmiewała. Orzechy laskowe raz czy drugi ją podkreśliły, ale na zasadzie kontrastu, gdyż one gorzkie nie były. Przy zagarnięciach masy po nibsach, laskowce wychodziły jeszcze wyraźniej. Czekoladowość trochę też. Niestety przesłodzona.

Całość cały czas była bardzo soczysta, i ziemiście, i od bananów. Ułożyło się to... w zdrowe ciasto na bazie bananów i orzechów. Soczyste i słodkie od nich. Myślę tu o jakimś bananowo-nutellowym (w wyidealizowanej wersji) brownie, oczywiście z laskowcami.

Gryzione banany okazały się wręcz słodziuteńkie. Trochę pudrowo jak to liofilizowane, ale też z soczystą nutą świeżych.
Nibsy z kolei były mocno palone i gorzkie, acz niektóre wciąż z soczyście ziemistą nutką. Zdarzyło im się zasugerować a to wino, a to słód. 

Po zjedzeniu został posmak przecieru bananowego i świeżych bananów, słodziuteńkich i aż złudnie czekoladowych, "ciepłych" orzechów laskowych i kakao... w wydaniu likierowo-nibsowym. Może do tego echo jakby nierealistycznej Nutelli z marzeń. Ciemna czekolada zaś umknęła zupełnie.

Całość wyszła interesująco i bardzo smacznie, mimo że za słodko. W dodatku trochę zaskoczyła mnie tym, jak wyszła. Tak mocno świeżo bananowa już na poziomie samej bazy, tak słodziuteńko orzechowo... Zachwycające! Orzechy laskowe cudownie zgrały banany z czekoladą, która to z kolei... pokazała wiele twarzy, których specjalnie się nie spodziewałam. Mleczna, Nutella, a niestety akurat ciemna czekolada sama w sobie tylko chwilami wyraźniej się jako taka wyłaniała. Nibsy - co w sumie logiczne - do czekoladowości się nie dołożyły, ale świetnie pasowały. Szkoda tylko, że to było aż tak słodkie. Czekoladę spokojnie mogli dać o o wiele wyższej zawartości kakao.
Banana spodziewałam się zastać gąbczasto-farfoclowego, a ten chrupiący... okazał się zrobiony w punkt. Podobnie nibsy obrobiono doskonale. Nie było za twardo, a przyjemnie chrupiąco. Mimo że pasta się lała, nie brakowało jej gęstości. Była ryzykownie naładowana chrupaczami - chyba wolałabym ich ciut mniej, ale to bardzo subiektywne odczucie.


ocena: 8/10
kupiłam: grizly.pl
cena: 45,03 zł za 300g (cena półkowa, bo ja na całe zamówienie dostałam kupon 70 zł, więc u mnie się to nieco "rozeszło")
kaloryczność: 601 kcal / 100 g
czy kupię znów: gdyby był tańszy, może bym się zastanowiła (bo przy tej cenie, nawet nie aż tak wygórowanej, ilość chrupaczy i jednak słodycz to nie do końca coś, co bym chyba chciała sobie znowu zaserwować)

Skład: prażone orzechy laskowe 73%, ciemna czekolada 11% (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy), liofilizowany banan 11%, ziarna kakaowe 5%

2 komentarze:

  1. Jako wielbiciel kremów orzechowych i dodatku banana w słodyczach, poza obecnymi już u Ciebie produktami od ALPI, nawiązując do recenzji zasugerowałbym Basię z bananem, lnem i chia, jeśli jeszcze jej nie próbowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale sprawdzenie, czy nie ma go już na blogu zajmuje dosłownie parę sekund: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2021/12/basia-basia-krem-orzechowy-z-bananem.html
      Nie podszedł mi.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.