sobota, 24 kwietnia 2021

Vosges Reishi Walnut 72 % Cacao ciemna z grzybami reishi, orzechami włoskimi i solą morską

Dziwne czekolady mnie interesują, jednak obecnie musi to być "dziwność uzasadniona", czyli taka, która może wyjść smacznie. Nie lubię dziwności przesadzonej dla samego szokowania. Kiedyś, gdy  odkryłam, że wśród czekolad można znaleźć takie dziwa, co się filozofom nie śniły, ciekawiło mnie więcej i to właśnie znacznie ryzykowniejszych. Zrobiłam się bardziej sceptyczna i po prostu bardziej cenię głębię smaku kakao. Odkąd tylko poznałam Vosges, zakochałam się. Oni łączą szokującą dziwność i smakowitość - to lubię niezmiennie od lat! Dzisiaj opisywana tabliczka właściwie była jedną z pierwszych, jakie mi w oczy wpadły, ale nie widziałam jej w USA stacjonarnie, a akurat gdy organizowałam zamówienie w sklepie online (dwa razy!), była niedostępna. W końcu jednak udało mi się ją zdobyć. Kiedyś... intrygowały mnie grzyby w czekoladzie. Teraz? Liczyłam na harmonijne, pyszne i dziwne połączenie, bo i już jadłam parę tabliczek z grzybami, ich nuty w sumie lubię. Nie zmieniło się tylko to, że wielce się cieszyłam, że dodano akurat orzechy włoskie - kochane przeze mnie odkąd pamiętam.

Vosges Reishi Walnut 72 % Cacao Reishi mushrooms + walnuts + sea salt to ciemna czekolada ciemna o zawartości 72 % kakao ze sproszkowanymi grzybami reishi, prażonymi orzechami włoskimi i solą morską.

Po otwarciu wyraźnie poczułam gorzkawe orzechy włoskie, w których asyście uderzył mnie mocno palony, gorzkawy zapach przywodzący na myśl kawę i muliste, kakaowe ciasto z orzechami. Było w tym coś ziemiście-grzybowego, ziołowego, a także lekko truflowego i kakaowo-grzybowego. Mimo wytrawności, nie brakowało słodyczy, która wydawała się należeć do wręcz przypalonego karmelu. Z wytrawnością i grzybowo-mulistą nutą łączyła to szczypta soli. Mimo wszystko w ciemno nie powiedziałabym, że to czekolada z grzybami (obstawiałabym jedynie takie nuty).

Tabliczka łamała się z chrupkim trzaskiem, była bowiem dość twarda. Miała w sobie jednak także pewną kruchość, którą podkręcały też dodatki. Nie pożałowano ich!
W ustach czekolada rozpływała się powoli i maziście-gęsto. Wydała mi się lepka i dość tłusta, ale nie męcząco. Z czasem okazała się znacząco proszkowo-ziarnista, z pylistym elementem, co... jakoś pasowało. Kojarzyła mi się trochę z mokrym, bardzo drobnym piachem lub zawilgoconym cukrem muscadavo (znam go tylko ze słodyczy).
Nie była przesadnie najeżona dodatkami, choć trudno o kęs bez choćby drobinki orzecha. Wielkość miały różną: drobnica, parę większych. Orzechy okazały się krucho-chrupiące, twardawe i przyjemnie w tym świeże; chwilami lekko tłusto-soczyste. Plątało się przy nich też trochę rozpuszczających się drobinek soli. Miałam wrażenie, że sproszkowane grzyby chwilami to proszek... nie tak bardzo sproszkowany. Kilka razy trafiłam na dość spore, twarde grudki rozpadające się na malutkie grudki. Proszek i orzechy zostawały mi na koniec, po czekoladzie, więc chrupiąc orzechy czułam też trzeszczenie / skrzypienie proszku. Skojarzyło mi się to z lepką kawą rozpuszczalną (robi się taka, gdy zostawi się w pobliżu pary lub ostatnio taką cechę wykazuje pogorszona Bellarom).

W smaku czekolada od początku rozniosła po ustach spokojną gorzkość. Miała palony, węgielny i zarazem zawilgocony klimat. Niczym mokre ziarna kawy na dnie filiżanki i ziemia, korzenie porastające muł i kawowe bagno. Oprócz sporej ilości czarnej kawy, czułam lekko drzewno-orzechowy motyw i gorzkość trudną do nazwania. Obracała się w ziołowych klimatach, jednak nie były to "zioła po prostu".

Gorzkość ta wydała mi się ciepła i częściowo mieszająca się ze słodyczą. Ta zaś miała wydźwięk szlachetnego, mocno palonego karmelu. Może trochę miodowego? Jak miód pitny pikantnawą? Ciemnego, palonego i... spływającego jak lepka żywica po korzenio-orzechach? I... coś lepkawego było jeszcze w tych mocniejszych tonach. Po pewnym czasie karmelowa słodycz została podkreślona subtelną, ale wyraźnie wyczuwalną solą. Razem grzecznie podążały za niesiekierową, a spokojną gorzkością. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa splot ten skojarzył mi się z kakao na mleku lub mleku "zakakaowionym" od jakiś kakaowych płatków zbożowych. Może ze słonawą nutą? Mignęło mi jakieś wytrawniejsze i bardziej słonawe wydanie czegoś nesquikowo-chocapicowego.

W drugiej połowie w kakaowo-ziemistych, mulistych nutach odnotowałam bardziej zbożowo-ziołową nutę. Pomyślałam o węglu, jakiś suszonych roślinach, a po chwili już wiedziałam. To grzyby. Wzrosła też gorzkość orzechów i gorzkość... zwęglonego zboża? Trochę przypalonego ciasta z orzechami? Trafiłam na epizodycznie pojawiającą się sól, która sprawiła, że kompozycja poszła w bardziej wytrawnym kierunku. Wtedy wyraźnie mogłam stwierdzić, że to orzechy włoskie i "jakby grzyby". Podłapałam aluzję nawet do czegoś zawilgocono-pieczarkowego, ale mogła to być autosugestia. Miało to bardzo leśno-zawilgocony klimat. Taki też jak... zwęglone i zawilgocone drewno i... coś lekko goryczkowato-podpleśniałego. Potem jednak znów zalewała to kawa (rozpuszczalna? może zabarwiona na czekoladową nutę?).

Niska słodycz bliżej końca troszeczkę wzrosła, trafiła na kawę, która bez dwóch zdań była łagodną kawą czarną. Całość złagodniała i zaczęła znów przejawiać mleczne skłonności. Sól nie wystąpiła odrębnie, a jedynie przewijała się wraz z otoczeniem, lekko je podkreślając. Na przód wyszła też przyjemna cierpkawość (w dużej mierze kakao).

jest i grzyb
Dodatki gryzione pod koniec i na koniec smakowały w pełni sobą. Smakowite, świeżawe orzechy włoskie zachwyciły i wpisały się w ogólnie gorzkawy klimat. Jeśli były podprażone, to minimalnie.
Wspomniałam, że trafiłam na parę grzybowych grudek (koloru beżowego), które w smaku wydały mi się gorzko-ostre jak grzyb / pleśń (to jest mi znane z serów pleśniowych).

Razem zostały w posmaku wraz z kakaowo-grzybowym (jak czasem potrafią smakować kremy / mousse'y kakaowe), muliście-ziołowym i palono-węgielnym echem dość gorzkim, trochę cierpko ściągającym. Mimo to, ważną rolę odegrał karmel, ale i słodkawo-kakaowy motyw. Czułam orzechy włoskie bardzo wyraźnie, a także poczucie słonawości (bez smaku soli). Było też wrażenie, jakby zapić coś kawą rozpuszczalną... nie do końca rozpuszczoną?

Całość wyszła interesująco i smacznie. Nuta grzybowa wpisała się w palono-kawowy klimat, przez co była bardzo sugestywna (można to uznać za plus, jak i minus; czytałam, że reishi są po prostu bardzo gorzkie, więc może stąd nie było mocno grzybowego smaku, a nieźle gorzko już owszem?). Wydobyła z tego bardziej węgielno-muliste tony. Sól popodkreślała co nieco i połączyła pewne nuty, np. dodając palono karmelowej słodyczy w sposób zgrany. Orzechy włoskie to najlepszy możliwy wybór dzięki ich smakowitej gorzkości. Wydaje mi się, że samo kakao bardzo podkreśliły. Może to też sprawka grzybów? Te zbożowo-kakaowe nuty.
Dodatki dodano w dobrej formie (orzechy wprawdzie podrobiono jak nie lubię, ale nie odebrało im to smaku, a sprawiło, że cała czekolada nimi nasiąkła) i ilości. Po wielu nieudanych, wreszcie trafiłam na czekoladę, gdzie doskonale rozwiązali kwestię soli - czuć ile trzeba, ale nie zostawała i nie zasalała. Proszkowość nie męczyła, a nie wiem, jak wyszłyby kawałki grzybów. Struktura to może niezbyt moja bajka, ale nie była zła.
Dosłownie 1/4 kostki dałam Mamie, by jej to dziwo po prostu pokazać i trochę się pośmiać. Opinia, jaką usłyszałam: "Jak w ogóle można coś tak okropnego zrobić? Niesmaczna, nic w niej nie czułam, żadnych grzybów, a gorzkość tylko. I jakaś struktura proszkowa, dziwna taka". Nie rozumiała, jak mi to mogło smakować, a ja... uznałam, że gorzkość musiała być wcale nie taka spokojna jak ją odebrałam, że aż tak na nią podziałała.
Trochę dziwnie czuję się ją oceniając, bo nie znam smaku grzybów reishi (na podstawie paru grudek wywnioskowałam, że... smakują mało grzybowo, a ostro-gorzko). Czuję, że zaniżyłam jej ocenę, bo smakowo to na pewno 9, ale jednak ta struktura... Wiem, może nie dało się inaczej, ale sproszkowane reishi wyszły osobliwie (a np. grzybowa Naive Porcini była idealnie gładka).
Całościowo jednak wyszła na pewno smaczniej od GR 70 % Pfifferlinge / Chanterelles.


ocena: 8/10
kupiłam: vosgeschocolate.com za czyimś pośrednictwem
cena: 8 $
kaloryczność: 536 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: ciemna czekolada (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, naturalny aromat waniliowy), tłuszcz kakaowy, sproszkowane grzyby reishi, orzechy włoskie, sól morska

2 komentarze:

  1. Widzę opakowanie i od razu myślę o moim zepsutym serze, om nom nom. Mimo iż w aromacie wyczułaś kawę i ciacho, opis dodatków przemienił potencjalne yeah w meh. Drobnica orzechowa i sól, rozpieszczasz mnie, Ty nicponiu! Jak jeździłam z tatą nad jezioro, w miejscach średnio plażowych wąchałam muł. Przykra sprawa, tym bardziej w czekoladzie. Węgiel, wilgoć, grzyby i ziemia kojarzą mi się z bardzo nisko usytuowaną, zawilgoconą piwnicą, w której psychopata przechowuje swoich "gości". Chyba przez pomyłkę zamiast tabliczki zamówiłaś horror. Sól tylko potwierdza moje przypuszczenie, jako iż - na wzór przewidywań z Kevina samego w domu - ma służyć do ukrywania zwłok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dawno nie słyszałam / czytałam słowa "nicpoń".

      Nad jeziorami i ja wąchałam muł. Czasami zbierałam muszle i one tak śmierdziały, że aż pachniały! Przy Twoim dzisiaj opublikowanym Serduszku chyba... możemy sobie ręce podać.
      Ej, ktoś tu mówił, że lubi węgiel? Kurde, prawie jak nasz rząd jesteśmy prowęglowe... Niedobrze, niedobrze.
      Lubię horrory. A sól odpędza złe duchy. I dobrze, to mi przynajmniej czekolady nie zeżrą.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.