wtorek, 10 maja 2022

Domori Trinitario 70 % Apurimac Peru Dark Chocolate ciemna z Peru (nowa 2021); + neapolitanka

Nawet nie zauważyłam, a moja przygoda z "powrotami do "starocio-nowości", czyli odświeżonych Domori z różnych krajów dobiegła końca. Nadszedł dzień sięgnięcia po ostatnią tabliczkę. Peru zostało jakoś tak z przypadku. I wyleciało mi z głowy, jak piękne jest nowe opakowanie, więc miałam miłą niespodziankę, otwierając szufladę. Czaił się tam na mnie... lampart! Tu Wam zdradzę, że mało, że jestem kociarą. Jako dziecko (a może nadal?) miałam bzika na punkcie dzikich kotów. Szczególnie uwielbiałam lwy (lwice, bo nie podobała mi się dominacja samca w stadzie - jak podżera jako pierwszy upolowanie mięso) i gepardy. Irytowało mnie, gdy ktoś mylił je ze znacznie "toporniejszymi" lampartami. To tak... na marginesie. Miałam jednak nadzieję, że odświeżona Domori będzie właśnie toporniejsza w kontekście: siekierowa, dosadniejsza.

Domori Trinitario 70 % Apurimac Peru Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario z Peru, z regionu rzeki Apurimac; wersja 2021.

Po otwarciu uderzył mnie zapach drzew i ziół, drzew ciepłych (prawie "korzennych"?) i rozgrzanego słońcem siana... Dużo było w tym łagodnych, neutralnych kwiatów, ale i cięższych wilczomleczy (gwiazdy betlejemskie), od których odeszło skojarzenie z drewnem w kominku i drzewami iglastymi, zimowymi stroikami z iglastych gałązek. Czułam lekką zbożowość, co przełożyło się na skojarzenie z trawiastymi ściółkami i karmami z ziarenkami dla gryzoni. Wszystko to oplotła stonowana nuta karmelu, związana z kandyzowaną skórką pomarańczy lub... pomarańczą ogólnie w jakimś słodkim, a jednocześnie soczystym wydaniu. Owoce wydały mi się wycofane, niemniej wyraźnie obecne. Słodko-cierpkie wiśnie tliły się, jakby nie wiedząc, czy mogą sobie pozwolić na coś więcej.

Gruba i konkretna tabliczka trzaskała bardzo głośno. Cechowała ją pełna, esencjonalna twardość.
Rozpływała się aksamitnie, gładko i gęsto. Troszeczkę zalepiała usta coraz to kolejnymi falami kremo-budyniu, jakim się stawała. Była tłusta w śmietankowy sposób. Nie wyszła ciężko, gdyż z czasem wzbogacała się to o lekką soczystość. 

Zaczęło się od głębokiej i charakternej, przesyconej goryczką, słodyczy ciemnych miodów. Oczami wyobraźni natychmiast zobaczyłam kwiaty gryki. Niczym właśnie ten miód popłynęło skojarzenie z ukwieconymi polami i łąkami... kwiatów było coraz więcej. Żywe, wydawały się aż w pewien sposób soczyste czy raczej wilgotne. Pilnowały, by słodycz nie rosła za bardzo. Wydała mi się ciepła. Ogrzana słońcem? Też trochę jak... czekoladowe ciemne piwo?

Przecięła ją soczystość także słodkiej pomarańczy. Jakby owoc kandyzowany czy karmelizowany? W tle pojawił się palony karmel, dokładając się do ogólnego ciepła. Wtedy myśli zaczęły podchodzić pod coś korzennego z pomarańczą... ewentualnie jakiś herbaciano-owocowy grzaniec?

Za sprawą zboża pojawiła się lekka gorzkość. To drzewa, niosące stonowaną i szlachetną goryczkę, podkręconą niemal korzennym ciepłem. Pomyślałam o orientalnie ciepłym drzewie sandałowym i drewnie kominkowym. Drewnie... przejawiającym kwasek? Oto las iglasty i drzewa iglaste... Kwitnące? Wróciły myśli o zimowych stroikach z gałązek, wilczomleczy i suszonych plastrów pomarańczy. Pomarańczy coraz mniej suszonych?

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa owoce i grzańcowe nuty wytoczyły soczystość, z maksymalnie zminimalizowanym kwaskiem. Może nie był to już tylko herbaciany grzaniec? Czyżby grzane wino nieśmiało badało grunt? A może... to jakieś korzenne grzane piwo? Po pomarańczy pojawiły się niemal czarne winogrona i wiśnie (może też jeżyny?). Niosły lekką cierpkość, na stałe splecioną z ciężkawą, słodką soczystością. Wiśnie w wydaniu grzańcowo-korzennym? Herbacianym? Otulały je specyficzne kwiaty, liście, drewno...

Od drewna i karmelowo-miodowej słodyczy nagle wystrzelił motyw rozgrzewającego, niby soczystego rumu i rodzynek w rumie. Pomyślałam o czekoladowym, korzennym cieście wypełnionym nasączonymi rumem bakaliami, rodzynkami właśnie. Goryczkowaty kardamon, ostro-słodka lukrecja, trochę cynamonu rozgrzewały. Przypominały też o goryczce, co wykorzystała orzechowa nuta. Drzewa zaczęły słabnąć, ja zaś wyłapałam gorzkawe orzechy włoskie. Też w tym słodkim cieście? 

Ciasto... trafiło na coś śmietankowego. Ogrom kwiatów i słodycz zasugerowały śmietankową warstwę, potem słodycz wzrosła i pojawił się kajmak. Z tym że przyprawiony słodko-korzennymi, nieco alkoholowymi motywami. Rumowo-kajmakowy duet zabłysnął pod koniec.

Kompozycję zwieńczyły nieco ostrzejsze, trochę alkoholowe wiśnie. Drzewa, wzbogacone o orzechowo-pestkowe i słodowe nuty podkręcały korzenność, a śmietanka i kajmak zdecydowały się na słodką łagodność. Mignęła mi nawet dziwaczna, podrasowana procentami krówka - może bardziej cukierki fudge w alkoholowej wersji, ale coś z tych klimatów.

Po zjedzeniu został posmak drzew iglastych, lekki kwasek igiełek, pomarańczy i wi...na ("wiśniowawego"? bo raczej nie wiśni jako owoców)? A także ogólna śmietankowość, niemal neutralność traw, zbóż... I palona, lekko ciepła słodycz karmelu zrobionego z miodu gryczanego. Z gryką i jej kwiatami wyczuwalnymi i... na przekór ogólnej łagodności robiącej wybiegi do drzew i ciemnego, słodowo-palonego piwa.

Całość była pyszna, ale wydała mi się złagodzona, bardziej ukwiecona niż dawna wersja (recenzja z 2016) czy nawet neapolitanka. Wiśnie, pomarańcze i grzaniec straciły impet, stały się jedynie pobrzmiewającymi nutami. Na przód wyszły drzewa, wzbogaciły się o pola, kwiaty. Owocowe nuty bardziej mieszały się ze słodyczą (rodzynki, kandyzowane pomarańcze), a karmelo-miodowo-kajmakowe nuty wirowały odważnie. Ciekawe było ich zestawienie z alkoholem, ale... jednak czegoś żal. Lekki kwasek mieszał się z delikatną gorzkością, a jedno i drugie otuliło sporo słodyczy. I mimo że nie było za słodko, to... jakoś za łagodnie to wyszło.


ocena: 9/10
cena: 39 zł (za 50 g - cena półkowa)
kaloryczność: 557,5 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

-----------

Domori Cacao Trinitario 70 % Apurimac Napolitain  to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario z Peru, z regionu rzeki Apurimac w formie neapolitanki (miniaturki ważącej 4,7g). 

Neapolitanka pachniała grzanym winem z nutą pomarańczy. Jakbym piła je, zaciągając się aromatem drzew iglastych. Mocno zaznaczyły się przyprawy korzenne - chyba wyraźniej niż w pełnowymiarowych.

W smaku w pierwszej chwili poczułam, jakbym zajadała się ciastkami korzennymi z cynamonem, goździkami, kardamonem i mnóstwem innych. Przyprawy uderzyły, a następnie dopuściły do siebie gorzkość... Orzechów? Pomyślałam o włoskich. Podkreśliła je cierpkość; przybyły drzewa iglaste z zapachu. Czułam również lekki kwasek... od drzew iglastych po cytrusowy? Skórki pomarańczy i suszone pomarańcze taplały się w mocnym, czerwonym grzańcu.

Grzaniec z mnóstwem przypraw też przejawiał kwasek. Wyszedł charakternie. Poczułam gorzki dym, może słód. Ich mocarne zapędy jednak tonowała śmietankowość, kręcąca się tu i tam. 
Mimo to, wszystko było też bardzo słodkie, aż drapiąco miodowe, ale z racji paloności do głowy przyszedł mi karmel. Jakby ciastka były lekko melasowo-korzenne, a grzaniec sowicie dosłodzony.

Mimo że neapolitanka wydała mi się słodsza od pełnowymiarowej dawnej (2016), nie utraciła jej mocy i powagi. Wyszła jednak nieco inaczej. Tak... zimowo, bo jak grzaniec z pomarańczą wśród drzew iglastych (tym samym blisko było jej do nowej wersji). Okazało się, iż neapolitanka znalazła się pomiędzy starą, a nową wersją pełnowymiarową. I to był strzał w dziesiątkę (dosłownie).

Btw, po niej właśnie stwierdziłam, że koniecznie muszę wrócić do tej linii zmienionej. Bardzo mnie ciekawiło, czy w nowszej pełnowymiarowej poczuję pomarańcze - jak widać: tak.

ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady (dostałam)
cena: -
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: mogłabym dostać

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

5 komentarzy:

  1. Buu... Linki nie działają ("Niestety strona szukana przez Ciebie w tym blogu nie istnieje."). Ręczne szukanie lamparta też nie przynosi rezultatów. ;(
    Jak duża jest ta Neapolitanka, metrycznie i gramowo? Na przyszłość przydałby się jakiś punkt odniesienia, zdjęcie czekoladki trzymanej w łapce czy coś.
    To tylko wersja "demo" (napisałaś, że ją dostałaś), czy faktycznie można ją kupić w takim formacie degustacyjnym, że tak to ujmę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, jak wrócę do domu, naprawię linki.

      Trochę mniejsza od kostki Lindta.
      Ja nie potrzebuję punktów odniesienia, więc ich tu, przy czekoladach, nie ma. A w dodatku przy czymś tak małym, szkoda mi czasu na kombinowanie z ujęciami.

      Usuń
    2. PS A co do zakupów, chyba można nawet pojedynczo (bo są na pewno w opakowaniach zbiorczych).

      Usuń
  2. Ech, jednak jestem ślepa. Dopiero teraz doczytałam, że to waży 4,7 g. Nadal jednak ciekawi mnie jak to wygląda rozmiarowo. To jest taka jedna kosteczka?

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.