poniedziałek, 5 grudnia 2022

Óbolo 85 % Pangoa Peru ciemna

Ta tabliczka wleciała, kiedy dotarło do mnie, że pewnego dnia będę miała mnóstwo czasu i wolny umysł, a więc doskonały dzień dla czekolady potencjalnie pysznej, ciekawej i nieznanej dotąd marki. Było jasne, że sięgnę po dziś prezentowaną, bo myśli wracały mi do niej już od paru tygodni. A jednak trochę to odkładałam, bo bałam się, co zastanę w środku. To była bowiem już ostatnia tabliczka z raczej felernego zamówienia z Cocoa Runners, w którym 3 czekolady nie były w najlepszym stanie.
Marka przyciągnęła mój wzrok wyglądem opakowań i tym, że w internecie w zasadzie prawie niczego o samej czekoladzie nie znalazłam. Sam producent opisał nawet, że ta ma nutę "sherbetu" (obstawiam, że "sorbetu"). Wydało mi się to enigmatyczne, a tym samym kuszące. Óbolo Chocolate jest firmą z peruwiańskiego Chile, a kakao prosto z dżungli do wyrobu tej tabliczki kupuje od jednej z najlepszych peruwiańskich kooperatyw Pangoa.

Óbolo 85% Pangoa Peru to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao z Peru, z regionu Pangoa.

Po otwarciu rozlał się zapach nektarynek, chyba ananasa, limonek i soku marchwiowego, jakby opływając stateczne i gorzkie nuty skóry, drewna oraz chleba. Ciemnego, wilgotnego, z ziarnami. Sok łączył kompozycję pewną łagodnością. W tle pojawiło się trochę orzechów, także wszystko scalających. Z owocowej części wyłoniło się jeszcze trochę wiśni, ale raczej jako przetwory wiśniowe. Przy całej tej wytrawniejszej, drewnianej i aż nieco ziemistej zbieraninie, zahaczyły o słodkiego buraka (albo sok z niego?). Ogólna słodycz była bowiem stonowana, subtelnie karmelowa. Całość nieco wygładziły kwiaty.

Masywna, bardzo twarda tabliczka przy łamaniu trzaskała średnio głośno, ale jakby gęsto, kojarząc się z nieco zawilgoconą kłodą. W dotyku wydała mi się suchawa, a w przekroju ziarniście-piaszczysta.
W ustach rozpływała się powoli. Okazała się bardzo gęsta w masywny, zwarty sposób. Zaskoczyła mnie jednak minimalną tłustością. Długo utrzymywała formę, choć niezupełnie kształt. Zmieniała się w soczystą masę z leciutko szorstkawo-pylistym efektem. Pomyślałam o gęstej papce z owoców, zagęszczonej mazistą czekoladą i podsypaną pylistym kakao.

W smaku pierwsza rozeszła się delikatna słodycz mglistego karmelu i kwiatów. Zbudowały szlachetność i spokojny, nostalgiczny klimat. Gorzkość, odważnie palona, także się w to wpisała, płynąc sobie z wolna.

Zaraz jednak wszedł kwasek wiśni i limonki. Były dynamiczne i wyraziste, choć wcale nie tak mocno kwaśne. Napotkaną słodycz przywitały bowiem po koleżeńsku, nie chciały jej zwalczać. Nadeszło osłodzenie także owoców. Takie... egzotyczne osłodzenie. Poczułam bardzo dojrzałe, soczyste ananasy i nektarynki. Wiśnie przybrały z kolei postać słodkich kompotów i przetworów, nie zapominając jednak o kwaśności.

Mimo że słodko-kwaśna, całość nie była kontrastowa, a niezwykle zgrana, bo oba smaki znalazły się w dużej mierze na równych prawach. Wiśnia jednak, z racji mocniejszych, soczyście-kwaśnych zapędów, wydała mi się aż przenikliwa. Limonka z kolei przywołała do siebie jeszcze cytrynę.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa uderzyła gorzkość ziemi. Poniekąd czerpała kwasek, zawilgocenie od wiśni, a poniekąd okazała się nutą zupełnie nową. Gorzkawość od początku była łagodna, jednak czarna, mokra ziemia błyskawicznie to zmieniła. Zaserwowała charakterny, niemal siekierowy obraz grubych konarów porastających podmokły teren. Pomyślałam o kłodach ciemnego, zawilgoconego drewna, o drzewach ogółem. Odnotowałam wątek odzieży / mebli skórzanych, jakby goryczkę zamszu... W pewnym momencie i tu pojawiło się coś przenikliwego, lekko metalicznego (mineralnego?). Przez kwaśność pomyślałam o smole. Palony wątek z początku zmienił się w nią, podłapując wilgotny wydźwięk.

Wiśnie pod wpływem tego zahaczyły o wytrawniejszego buraka, który szybko się ukrył, nie chcąc dać się złapać.

Kompozycja zaczęła łagodnieć, nieco wyłamując się z harmonijności. Otóż gorzkość i metaliczny wątek nie osłabły, a po prostu obok zaczęły rozchodzić się nuty chleba i orzechów. Ciemnego chleba z masłem? Pomyślałam o pumperniklu o palono-karmelowych zapędach. Z ziarnami, które... zmieniły się w orzechy. Także w orzechach osiadła metaliczność. Z tych wyklarowały się orzechy laskowe i włoskie, choć nie były bardzo jednoznaczne. Wszystko to było niepewne, jakby przeczuwało...

Powrót gorzkości, smoły i ziemi. Tym razem jednak nieco złagodzonych odrobinką węgla.

W tym momencie wiśniowy kompot / przetwory (i wszelkie wytrawniejsze / dziwniejsze zapędy) stały się soczystymi sorbetami. Podkręconymi cytryną. Do wiśni dołączyły owoce egzotyczne, a więc ananasy, nektarynki. Również były podsycone, acz nie tylko cytryną, a też ewidentnie limonką. Dosłownie widziałam także te powoli topiące się, mrożone musy koloru żółtego. Limonkowy sorbet w pewnym momencie wyszedł niemal na przód, niesamowicie rozkręcając soczystość, po czym przemieszał się z cytryną w zasadzie w równych proporcjach. Taka forma dodała owocom tym całkiem sporo słodyczy, nie zabijając jednocześnie ich kwaśnej rześkości.

Na końcówce delikatny pumpernikiel z karmelową nutą i masłem przybrał na znaczeniu. Wciąż czułam sporo ziemi i drewna, przerastających ją konarów, ale także porastające ją rośliny... kwiaty? Węgiel roślinny? Coś, co wygładzało i harmonizowało wszystko. Węgiel, pyłek węglo-kakaowy jakby przysypał kwaskawą smolistość. 

Po zjedzeniu został posmak węgla, a za nim kwasek cytryno-limonek (jakby nierozdzielnych w tym momencie), wiśni i egzotycznych owoców w wydaniu sorbetowo-kompotowym, przetworowym, ale soczystym oraz subtelna, znów jakby mglista słodycz. Do tego sporo ziemi i drewna jako gorzkość, w której skryła się też nutka pylistego kakao (nie jednak tego taniego odtłuszczonego). Jakby tak... opisywane sorbety były nim lekko przyprószone. Kakao to wydawało się być zmieszane ze sproszkowanym węglem.

Całość bardzo mi smakowała i zaintrygowała. Wiśnie, nektarynki, ananasy podsycone cytryną i limonką w wydaniu właśnie przetworowym, sorbetowym okazały się strzałem w dziesiątkę, bo zaabsorbowały sporo słodyczy, wyważając ją i kwaśność. Nie były też nazbyt imperatywne. To ziemia i drewno stanowiły gwóźdź programu. Smoła cudnie splotła je z kwaśnymi owocami. Pumpernikiel to miła niespodzianka, a buraczane zapędy wiśni niespodzianka... zupełnie nieoczekiwana. W dodatku, mimo pewnych wyskoków... ach, ta niesamowita jedność! I przyjemna konsystencja... cudo.

Przypomniała mi Zotter Labooko 82% Peru, choć podlinkowana była bardziej dymna i karmelowo-miodowa, a z owoców rodzynkowa. Miała jednak nutę lepkich, cytrynowych nadzień i smoły - i to właśnie wydało mi się niezwykle podobne (w przypadku dzisiejszej przetworów i sorbety cytrynowe).


ocena: 10/10
kupiłam: CocoaRunners
cena: £6.95 (za 80g)
kaloryczność: nieznana, bo producent podał dziwne liczby*; obstawiam, że około 600 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

*mistrzowie matematyki

6 komentarzy:

  1. Czekolada ma dużo węglowodanów. Wiesz dlaczego tak jest? Może łuska kakao?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kakao, jak wszystko, po prostu ma węglowodany, tłuszcz, białko. Wartości czystego w sumie zbliżone do orzechów, a w przypadku czekolady dochodzi cukier. Mnie to nie dziwi.

      Usuń
    2. Pytałem o to w kontekście procesu produkcji/składu. Wiesz czy ziarna kakao to co innego niż "cococa mass" z podlinkowanego Zotter 82%? Tamten ma 26 g tylko węglowodanów przy niższej zawartości kakao.

      Usuń
    3. Zotter rozdziela czystą miazgę kakaową a tłuszcz kakaowy, słusznie. Biorąc pod uwagę większą ofertę, ma pewno osobno produkowany tłuszcz kakaowy, osobno poszczególne miazgi. Obstawiam jednak, że w podawaniu zawartości kakao, on sumuje miazgę i tłuszcz.
      Obolo wpisało "ziarna", więc obstawiam, że mielą po prostu i z tego robią czekolady (tylko że założę się, że to, co powinno się wywalać, a więc łuski, do czekolady nie idą).

      Usuń
    4. Dziękuję. Ma to sens. Znalazłem na google że ziarna kakao mają niewiele więcej tłuszczu niż węglowodanów. To by się zgadzało z tą czekoladą i że często jest więcej tłuszczu kakaowego niż reszty. Zaskoczyła mnie kiedyś czekolada Menakao 100%, bo była dość słodka. Też ma dużo węglowodanów i ziarna w składzie.

      Usuń
    5. O tak, ona faktycznie jest słodka.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.