poniedziałek, 2 maja 2022

Łowicz Pudding Bez deka mleka Czekoladowy Smak / Chocolate Flavour dessert

Na przestrzeni lat zdarzało się, że nawiedzała mnie ochota na jakiś czekoladowy deser. Czasem pozytywne myślenie o takich trwało jakiś okres, potem mi przechodziło. Nigdy jednak nie miałam tak długiej i tak mocnej niechęci do słodkich deserów z lodówki ogółem, co ostatnio. Mimo że nie minęła, w chwili pisania ochota na wyidealizowany, mocno czekoladowy deser naszła. Niechęć trwała w najlepsze, bo rozum mówił, że nie znajdę takiego, który by mnie obecnie usatysfakcjonował, bo mi wszystko za słodkie, za zimne etc. W dodatku do niechęci przyłożyły się niewypały, jakie ostatnimi czasy pojawiły się na blogu. Na ostatni łypałam podejrzliwie, bo Mama jadła waniliowy wariant i sporo się nasłuchałam, jaki jest paskudny. A jednak... już jak ten kupiony był, postanowiłam się z nim zmierzyć. W dniu publikacji posta będzie już pewnie jakiś rok od jedzenia tego i zdradzę, że wstręt do takich deserów pozostał.

Łowicz Pudding Bez deka mleka Czekoladowy Smak / Chocolate Flavour dessert to wegański deser o smaku czekoladowym, zrobiony na bazie kokosa. Produkowany przez OSM Łowicz; opakowanie zawiera 180 g.

Już zrywając wieczko trafiłam na intensywny zapach kakao i ciemnej czekolady, które wydawały się płynąć z brownie albo chociaż budyniu w takim wariancie. W trakcie jedzenia doszukałam się lekkiej, złudnie likierowo-sosowatej naleciałości. Choć z mleczną czekoladą aromat nie miał nic wspólnego, może i dałabym się nabrać, że to deser mleczny, acz... - może to już sobie wmawiam - możliwe, że troszeczkę zalatywał... w pewien sposób "orzechowo-roślinnie". Pod tym względem pachniał w sposób nieoczywisty.

Budyń okazał się bardzo, bardzo gęsty, dość zbity (czy raczej "zwięzły"), ale w glutowatym sensie. Gibał się i trząsł, przez co wydał mi się trochę obleśnawy. Zdarzyło mu się... mlasnąć / plasnąć? Podczas jedzenia okazał się rzeczywiście gęsty i kremowy. Był odpowiednio tłustawy. Gdy tak w średnim tempie rozpływał się w ustach, wydał mi się dość pełny, syty, ale nie przytykający. Od potencjalnej tłustości odciągała uwagę leciutka pylistość, która końcowo zostawiała lekko suchawy efekt.

W smaku już od pierwszych sekund uderzyło kakao, poganiane ciemną czekoladą. Od razu przyszło mi na myśl podkręcone kakaowym sosem / syropem ciasto czekoladowe. Słodyczy także nie brakowało, jednak okazała się zaskakująco zachowawcza. 
Wyobraziłam sobie brownie... czy raczej ciemnoczekoladowe lava cake. Gdy masa rozpływała się w ustach, ciemnoczekoladowa sosowatość / syropowość umacniała swoją pozycję. Pomyślałam o budyniu w jakimś ciastowym wariancie, z wyczuwalnym kakao i słodyczą, ale jednak bez przesłodzenia i... w sumie bez wyrazistszej gorzkości. Niemniej jakaś lekka, a także pewna cierpkawość pojawiły się.

Odnotowałam paloną nutkę o orzechowym echu, co łączyło drobną, sosowatą sztucznawość z bazą. 

Czuć, że deser nie zawierał mleka. Mało tego! Wyraźnie czułam specyficzną, tłustawą rześkość mleczka kokosowego. Pojawiło się skojarzenie z trochę sztucznawym likierem kokosowym. Mieszał się z syropowością, "sosem z ciasta". Ten... z czasem (niby przy każdej łyżeczce, ale odczuwalne raczej w miarę jedzenia) odkrywał przede mną nieśmiałe, wodniste echo.

Znów pomyślałam o mulistym, browniowatym lava cake, zdecydowanie z nutą kokosa. Po deserze został cierpkawy posmak kakao, ale też trochę sztuczności. Nie było jednak źle.

Całość zaskoczyła mnie tym, że tak mi odpowiadała. Wyraźnie kakaowo-czekoladowy smak, interesująca "ciastowość", nieoczywista baza. Deser skojarzył mi się z fuzją Muller de Luxe orzechowego, "nieco mniej po prostu czekoladowego" Łowicza z Wedlem i Ehrmanna Grand Dessert Schoko Brownie w wersji "niekoniecznie mlecznej".
Odpowiednia tłustość i zacna gęstość, a do tego niska słodycz. Wszystko to przełożyło się na to, iż to najlepszy deser, jaki ostatnimi czasy jadłam - myślę o wege, jak i mlecznych. Może nie zachwycił mnie szczególnie, może trochę odrzucała konsystencja, a sztuczności / wodnistości wolałabym nawet echa nie czuć, ale to twór warty uwagi nie tylko wegan. Przez wymienione wady i to, że ochota na takie produkty nachodzi mnie niezwykle rzadko, wątpię, bym do niego wróciła. Odbieram go jako przyjemną ciekawostkę. Jak napisałam we wstępie, choć dobry i warty polecenia, ja deserom lodówkowym podziękuję, bo to już nie moja bajka (a na blogu pojawi się jeszcze tylko jeden).


ocena: 8/10
kupiłam: Carrefour (chyba; Mama kupiła)
cena: 5,29 zł
kaloryczność: 122 kcal / 100 g; deser 180g - 220 kcal
czy kupię znów: nie sądzę

Skład: woda, produkt kokosowy w proszku 3,7% (miazga kokosowa, syrop glukozowy), cukier, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 2,0%, skrobia modyfikowana, substancja zagęszczająca: karagen; sól, naturalny aromat czekoladowy z innymi aromatami naturalnymi.

4 komentarze:

  1. Czy istnieje jakiś konkretny powód dla którego wstrzymywałaś się z publikacją recenzji przez cały rok? Czy inne wpisy mają podobne opóźnienie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie, ponieważ mam posty zaplanowane na kilka miesięcy.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Chyba nie dodałaś czegoś? Bo obstawiam, że nie miało być tylko to słowo.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.